Po niedzielnej porażce z Albanią (0:2) Polski Związek Piłki Nożnej podjął decyzję o rozstaniu z Fernando Santosem. Nazwisko następcy nie jest jeszcze znane, ale będzie miał on trudne zadanie. W grupie eliminacyjnej Euro 2024 Polacy zajmują dopiero czwarte za Albanią, Czechami i Mołdawią.
- Za kadencji Fernando Santosa nie było niczego. Czar prysł już w pierwszym meczu. Oczekuję, że kolejny selekcjoner wejdzie do kadry z wiarą i optymizmem, a nie ze skwaszoną miną - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską legendarny komentator, Dariusz Szpakowski.
Dariusz Faron, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan decyzję PZPN-u o zwolnieniu Fernando Santosa?
Dariusz Szpakowski, komentator sportowy: Nie było sensu dłużej tego ciągnąć. Cezary Kulesza nie miał innego wyjścia, musiał reagować. Czar prysł już w pierwszym meczu Santosa. Selekcjoner nie odkrył dla kadry żadnego piłkarza. Do tego brak koncepcji w grze reprezentacji, brak wypracowanych stałych fragmentów, brak reakcji na boiskowe wydarzenia. Santos miał sukcesy, ale nie można żyć przeszłością. Nie dawał nam żadnej nadziei. Być może starał się coś zrobić, ale chyba wszystko go przerosło. To już nie jest jego czas. Jeśli w Tiranie zespół przez 90 minut oddaje jeden celny strzał...
Sama postawa Santosa, który na konferencjach wyglądał na znudzonego, raziła wielu ludzi w środowisku. Pana też?
Portugalczyk męczył się w Polsce od samego początku. Przystał na coś, co pewnie wydawało mu się łatwe, ale rzeczywistość to zweryfikowała. Santos ma inną mentalność. Portugalczycy, z tego co słyszę, odetchnęli z ulgą, gdy odszedł z ich reprezentacji. Daleki jestem od oceniania jego min czy postawy, ale o jego pracy najlepiej świadczą wyniki. Jeśli przegrywamy mecz z Czechami w dwie minuty, jeśli Mołdawia w drugiej połowie pokonuje nas w Kiszyniowie w żenujący sposób, to coś się wypaliło. Reprezentacja musi mieć kogoś, kto znowu rozpali ogień.
ZOBACZ WIDEO: Na tej liście jest nazwisko nowego selekcjonera? Zobacz, kto może zastąpić Santosa
W styczniu 2023 r., na pierwszej konferencji prasowej zarówno Santos, jak i prezes Kulesza nakreślili wizję wielkiego projektu. Mówili o współpracy wykraczającej poza pierwszą reprezentację.
I nic z tego nie było. Nic! Miały być praca nad modelem szkolenia i obserwacja Ekstraklasy. Przede wszystkim - powtórzę - Fernando Santos nikogo do tej reprezentacji nie wprowadził. Powołał Bena Ledermana czy Adriana Benedyczaka, ale żaden z nich u niego nie zagrał. Portugalczyk miotał się w tych powołaniach. To, co robił, mnie zadziwiało. Każdy może się pomylić z wyjściowym składem, ale od człowieka, który ma tak bogate CV, oczekiwałbym zupełnie innych reakcji. Pierwszy przykład z brzegu? Paweł Wszołek. Najpierw nie zostaje powołany, potem ma ratować sytuację z Wyspami Owczymi, z Albanią w ogóle go nie ma.
Jak ocenia pan głośny wywiad Roberta Lewandowskiego przed zgrupowaniem, w którym kapitan mówił o braku osobowości w kadrze?
Słowa Lewandowskiego miały wstrząsnąć reprezentacją. Tyle że w spotkaniu z Wyspami Owczymi zupełnie tego nie widziałem. Jak mawiał Kazimierz Górski - ty do mnie, ja do ciebie. Gra w chodzonego, zero przyspieszenia, zero podań z pierwszej piłki. Pod pewnym względem nie dziwię się frustracji "Lewego" - staje się coraz starszy, nie można wszystkiego kłaść na jego barki. Nie jestem w szatni, nie mam rozległych kontaktów w reprezentacji, ale z samych wypowiedzi piłkarzy widać, że coś się wypaliło. Nie mogę też odmówić Lewandowskiemu, tak jak pozostałym piłkarzom, że na pewno zależy mu na drużynie narodowej. Ale nie widzę w szatni wspólnoty, zespołowości, ducha drużyny.
Dzisiaj słyszę głosy: nie powołujmy "Lewego" albo posadźmy go na ławce. Zaraz, zaraz. A czy my mamy drugiego takiego napastnika? Piłkarza, który ma takie umiejętności i tyle wygrał w karierze? Nie popadajmy w skrajności. Jeśli jako zawodnik nie potrafi pan się porozumieć z przywódcą stada, czyli z selekcjonerem Santosem, pojawia się rezygnacja. To u piłkarzy widać od Pragi. Przegrać mecz to nie wstyd, ale nie można przegrywać w taki sposób.
Gdy umawialiśmy się na rozmowę, wspomniał pan o aferach, jakie wybuchały ostatnio wokół reprezentacji. W jakim stopniu to Fernando Santos odpowiada za słabe wyniki kadry, a w jakim prezes Kulesza i PZPN pogrążający się w chaosie?
To naczynia połączone. Na mundialu w Katarze, choć może styl nam nie odpowiadał, wyszliśmy z grupy. Trzeba było stawiać kolejne kroki. Tyle że zaraz po ostatnim meczu Polaków wybuchła afera premiowa, której nikt nie był w stanie zakończyć i wyjaśnić. Tu oczekiwałem szybkiej reakcji prezesa PZPN czy kapitana drużyny. Tymczasem przed meczem z Czechami w Pradze rozmawiamy o rzeczy, która wydarzyła się w grudniu ubiegłego roku. Lewandowski powinien zabrać głos dużo wcześniej.
Na pewne rzeczy jako prezes związku Kulesza musi mieć wpływ. Nie może być tak, że z reprezentacją leci samolotem człowiek skazany w przeszłości za korupcję. Nie może być tak, że sponsorzy oburzają się po działaniach PZPN-u. Chodzi przecież o przyszłość reprezentacji.
Atmosfera wokół drużyny narodowej chyba dawno nie była równie zła.
Nie ma żadnej atmosfery, wszystko jest wypalone. Mamy 14 września, 12 października gramy na wyjeździe z Wyspami Owczymi i to nie będzie żaden spacer. Przede wszystkim trzeba odbudować w tej kadrze ducha walki, którego nie widzę. Kibice już się odwrócili od tej drużyny. I to nie tylko dlatego, że są afery, czy ze względu na jedną czy drugą porażkę. Właśnie dlatego, że nie ma u polskich piłkarzy zaangażowania.
Ludzie podchodzą do mnie na ulicy i mówią: panie Darku, na Boga, ci zawodnicy w ogóle nie walczą. Jeden ogląda się na drugiego i zastanawia się, kto weźmie skrzypce. Poza tym nie widzę w reprezentantach żadnej sportowej złości, której oczekuję. Do jasnej cholery, jesteśmy w tej grupie eliminacyjnej jedynym zespołem, który grał na mundialu w Katarze! Przypomina mi to wszystko sytuację z Euro 2012 roku. Rzekoma grupa marzeń: Czechy, Rosja, Grecja. Ludzie się nie zastanawiali, czy wyjdziemy, tylko ile punktów zdobędziemy jako zwycięzca grupy. A nie udało się.
Kto powinien zostać nowym selekcjonerem?
Kiedy spojrzymy na historię, wybór jest prosty: musi to być Polak, człowiek znający realia naszego futbolu. Trener, który będzie na co dzień w kraju i będzie obserwował rozgrywki ligowe. Nie chodzi o zadaniowca ani o to, żeby ktoś na chwilę uratował sytuację. Michał Probierz, Marek Papszun, Jan Urban, Adam Nawałka, Maciej Skorża czy Jacek Magiera – to nie są ludzie, którzy chętnie przyjdą na kilka miesięcy, byle tylko zakwalifikować się na ME i odejść. Muszą mieć jakieś perspektywy. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i komuś zaufać. Mam nadzieję, że wybór nowego selekcjonera nie będzie przeciągany w czasie. Bo tego czasu nie mamy. I że damy szansę człowiekowi, który wejdzie do reprezentacji z optymizmem i wiarą, a nie ze skwaszoną miną.
Na kogo konkretnie postawiłby Dariusz Szpakowski?
Najprostszy wybór to Probierz, bo jest w zasięgu ręki. Wyrwanie Skorży z jego klubu nie będzie łatwe. Nie chcę wskazywać, kogo należałoby zatrudnić, bo nie jestem prezesem. Ale zwrócę uwagę na jedną rzecz: w ciągu ostatnich pięciu lat mieliśmy czterech selekcjonerów, ten będzie piąty po Brzęczku, Sousie, Michniewiczu i Santosie. Statystycznie co roku zmieniamy opiekuna kadry. Tak się nie da. Tym razem decyzja Kuleszy musi być trafna.
Awansujemy na mistrzostwa Europy?
Najbardziej prawdopodobne są baraże. Wróciliśmy do czasów późnego Grzegorza Laty, kiedy zwalnialiśmy Leo Beenhakkera, a ja wypowiedziałem słynny monolog pod koniec spotkania ze Słowenią. Znowu opieramy się na matematyce i wyliczeniach. "Jeśli Czechy stracą punkty, a Albania przegra..." - i tak dalej. Błagam, to nie na tym polega. Powtórzę na koniec jeszcze raz: chcę od tej drużyny walki. Na ten moment niczego więcej nie oczekuję.
Zobacz także:
232 dni Fernando Santosa. Krócej pracowali nieliczni
Oto, co pogrążyło Fernando Santosa