Kibice obecni w czwartkowy wieczór na MCH Arena w Herning na brak emocji zdecydowanie nie mogli narzekać. Legia Warszawa trzy razy musiała gonić wynik i finalnie zdołała zremisować 3:3 z FC Midtjylland w pierwszym starciu w ramach kwalifikacji Ligi Konferencji Europy.
Po końcowym gwizdku arbitra Michał Żewłakow podzielił się swoimi odczuciami w rozmowie z WP SportoweFakty. Na terenie przeciwnika zawodnicy Kosty Runjaicia nie ustrzegli się błędów i pomimo tego są w dość komfortowej sytuacji mając w perspektywie rewanż przy Łazienkowskiej.
- Myślę, że po tym meczu można odczuwać niedosyt, ale z drugiej strony można powiedzieć, że w kilku sytuacjach Legia troszkę uciekła spod noża. Już nawet nie chodzi o to, co działo się pod jedną lub drugą bramką. Na przykład sytuacja z Pawłem Wszołkiem mogła być różnie zinterpretowana. To mogła być czerwona kartka i wtedy pewnie ten mecz byłby zdecydowanie cięższy - spostrzegł.
12 - tyle bramek stracili już warszawianie w trwających eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Nasz rozmówca nie zamierzał obarczać winą poszczególnych piłkarzy Legii za niepotrzebne błędy, aczkolwiek widzi duże pole do popisu dla sztabu szkoleniowego.
ZOBACZ WIDEO: To martwi przed ostatnią fazą eliminacji Ligi Konferencji. "Nie jest ostoją spokoju"
- Jeśli chodzi o pozytywy, to na pewno to, że Legia potrafi strzelać na wyjeździe dużo goli, zawsze gra do końca. Mam wrażenie, że jest jeszcze dużo do zrobienia w grze w obronie. Nie chciałbym mówić tylko i wyłącznie o obrońcach. Drużyna Legii potrafi dać się złapać na różne rzeczy - widzieliśmy to w Wiedniu, a także w czwartek - przypomniał.
Według byłego kapitana Legii, krytyka pod adresem Kacpra Tobiasza jest nieuzasadniona. W kilku sytuacjach linia defensywy nie pomogła bramkarzowi, który skapitulował po strzałach Juninho oraz dwukrotnie Franculino.
- Ciężko go winić za jakąkolwiek z bramek. Tobiasz pewny siebie, będący w takiej formie, gdy wchodził do bramki Legii Warszawa, może w niektórych sytuacjach w czwartek zachowałby się lepiej. Nie upatrywałbym w nim jednak problemu. Nie chciałbym się konkretnie czepiać jednego, drugiego czy trzeciego piłkarza. Chodzi o to jak reaguje zespół w fazach, kiedy jest strata piłki czy nawet stały fragment gry. Drużyna Midtjylland w pierwszej połowie grała futbol wyrachowany. W drugiej widzieliśmy, że potrafi grać kombinacyjnie i być groźna. Dla mnie to były dwie drużyny siebie warte. Wiadomo było, że z przodu mogą być fajerwerki, a w obronie będą klopsy - Żewłakow czuł pismo nosem.
- Bartek Slisz to jest piłkarz, który grał na równym poziomie, oprócz tego zdobył ważną bramkę. On pokazuje, że poniżej pewnego poziomu już nie zejdzie. Oczywiście, nie mówię, że to był jego jakiś życiowy mecz. Ten piłkarz bardzo mi się podobał. Był zdeterminowany, głównie pracujący dla drużyny. Poza tym niepotrzebnym incydentem myślę, że Paweł Wszołek jest postacią bardzo pozytywną, szczególnie w grze do przodu. Zresztą jeżeli spojrzymy na liczby Wszołka od początku sezonu, sądzę, że każdy trener w Polsce chciałby mieć takiego piłkarza u siebie w drużynie. Nie był to mecz, gdzie rzuciłoby mi się w oczy wielu piłkarzy. Pochwaliłbym jeszcze Marca Guala oraz Kostę Runjaicia za zmiany, których dokonał - podsumował.
Trener wicemistrzów Polski dobrze reagował na wydarzenia boiskowe i w ostatecznym rozrachunku jego zespół uzyskał korzystny wynik na wyjeździe. Żewłakow pozytywnie ocenił Runjaicia za całokształt.
- Gra ofensywna dała dużo wiary i nadziei, natomiast gra w obronie obu drużyn to jest coś, co rodzi pewne pytania i tę wiarę może odebrać. Patrzyłem na to, jak Kosta Runjaić opracował plan na mecz. Pewnie przewidział ustawienie 4-4-2 i wiedział, że boczne sektory będą miejscami na boisku, gdzie będzie trochę swobody i czasu, żeby prowadzić grę w ofensywie, a trener Midtjylland opracował stałe fragmenty gry i tym zbudował sobie troszkę przewagi, przynajmniej w pierwszej połowie - powiedział uczestnik MŚ 2002, 2006 i Euro 2008.
Legia będzie miała atut własnego boiska w spotkaniu rewanżowym z FC Midtjylland zaplanowanym na czwartek (31 sierpnia). Ekspert stacji Canal+ Sport nie ma wątpliwości, że kibice będą 12. zawodnikiem ekipy Runjaicia.
- Powiem szczerze, że z przebiegu meczu i widząc, jak Legia funkcjonuje od początku sezonu, nie mogę pokusić się o stwierdzenie, że na sto procent awansuje. Obie drużyny mogą "wyprodukować" taki mecz za tydzień, który da im awans do fazy grupowej. Trzeba być optymistą, bo przy grze na własnym terenie masz dodatkową determinację. Kibice licznie zgromadzeni na stadionie są w stanie wskrzesić w tobie więcej koncentracji, zdrowego rozsądku, dyscypliny, zwłaszcza jeśli chodzi o defensywę. Mam wrażenie, że tak jedna, jak i druga drużyna, może czymś zaskoczyć swojego rywala - przewiduje Michał Żewłakow.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Dlaczego Legia tak łatwo traci gole? "Niektórych rzeczy przeskoczyć nie możemy"
Bolączka Legii Warszawa nie ustąpiła. "To jest niepotrzebne"