Piłka nożna rzadko kiedy bywa logiczna, ale tym razem na boisku w Herning wydarzyło się to, czego można było się spodziewać. Legia Warszawa przyzwyczaiła już w tych eliminacjach, że nie potrafi grać w defensywie i w Danii się to potwierdziło.
Legia potwierdziła też, że potrafi grać do przodu, a przy tym jest w stanie doprowadzić kibiców o słabszych nerwach do stanu przedzawałowego.
FC Midtjylland strzelało gole na 1:0, 2:1 i 3:2, ale wicemistrzowie Polski potrafili wyjść z opresji i za każdym razem doprowadzali do wyrównania. Najpierw Marc Gual, potem Bartosz Slisz, a w końcówce Blaz Kramer.
3:3 to rewelacyjny wynik, oczywiście biorąc pod uwagę postawę Legii w defensywie. Teraz rewanż w Warszawie, gdzie Legia czuje się bardzo dobrze. Awans do IV rundy Ligi Konferencji Europy jest blisko, choć trzeba wykonać jeszcze ten ostatni krok.
ZOBACZ WIDEO: Konkretne pytanie o "Lewego". Odpowiedź kibiców inna niż zwykle
Natomiast nie sposób przejść obojętnie obok goli traconych przez legionistów. To istne kuriozum. Pierwszy? Artur Jędrzejczyk nie potrafił opanować łatwego podania przy linii końcowej mimo braku presji ze strony rywala. Gospodarze otrzymali rzut rożny całkowicie za darmo. Wrzutka, wygrana główka na piątym metrze i Kacper Tobiasz mógł wyciągać piłkę z siatki. Drugi? Wyrzut piłki z autu (!), seria nieporadnych prób wybicia i rywal strzela lekko, ale precyzyjnie. Ale żeby oddać Duńczykom - trzecia bramka padła po kapitalnej akcji. Dwa gole strzelił Franculino Dju, z którym mnóstwo problemów miała defensywa gości.
Wystarczyło wrzucić piłkę w pole karne Legii i robiło się nieprzyjemnie. Rafał Augustyniak wspominał na konferencji prasowej, że fajnie byłoby zagrać na zero z tyłu. Może i fajnie, może kiedyś się uda. Przecież gdyby gospodarze zachowali trochę zimnej krwi w niektórych sytuacjach, spokojnie mogli pokusić się o zdobycie większej liczby bramek już do przerwy.
I na dobrą sprawę Legia mogła od 29. minuty grać w osłabieniu, bo Paweł Wszołek dał się sprowokować i uderzył łokciem Paulinho. Ukraiński sędzia Mykoła Bałakin wycenił to tylko na żółtą kartkę, a jego rodacy na wozie VAR nie podpowiedzieli mu, że powinien obejrzeć całe zdarzenie na monitorze.
A skoro Wszołek pozostał na placu, to po dość chaotycznej akcji Legii zanotował asystę. Najpierw wrzucał Bartosz Slisz, skiksował Patryk Kun, później nie trafił czysto w piłkę Wszołek, ale wyszło z tego idealne podanie na głowę Marca Guala, a ten strzelił przy samym słupku. Legia udokumentowała wtedy przewagę, bo przez parę minut w zasadzie nie schodziła z połowy przeciwnika.
Z psychologicznego punktu widzenia ważne były przede wszystkim gole na 2:2 i 3:3, bo wytrącały rywala z równowagi. Najpierw Slisz skorzystał z bardzo dobrego dośrodkowania Josue z rzutu wolnego, a w końcowych minutach po akcji dwójki rezerwowych do siatki trafił Blaz Kramer (asystował mu Maciej Rosołek). Sytuacji z obu stron było jeszcze trochę, jednak więcej goli już nie padło. Choć czy kibic może po takim spotkaniu narzekać na brak emocji? Wątpliwe.
FC Midtjylland - Legia Warszawa 3:3 (2:1)
1:0 Juninho 16'
1:1 Marc Gual 26'
2:1 Franculino Dju 34'
2:2 Bartosz Slisz 64'
3:2 Franculino Dju 71'
3:3 Blaz Kramer 86'
Składy:
Midtjylland: Jonas Lossl - Henrik Dalsgaard (72' Adam Gabriel), Stefan Gartenmann, Juninho, Paulinho (33') - Emiliano Martinez, Kristoffer Olsson, Armin Gigović (84' Charles Matos) - Oliver Sorensen, Franculino Dju (72' Junior Brumado), Aral Simsir (72' Marrony).
Legia: Kacper Tobiasz - Artur Jędrzejczyk, Rafał Augustyniak, Yuri Ribeiro - Paweł Wszołek, Juergen Elitim, Bartosz Slisz, Patryk Kun - Josue (78' Maciej Rosołek), Tomas Pekhart (69' Blaz Kramer), Marc Gual (69' Ernest Muci).
Żółte kartki: Gigović, Dyhr, Brumado (Midtjylland) oraz Wszołek, Josue, Slisz, Gual (Legia).
Sędzia: Mykoła Bałakin (Ukraina).
Rewanż zostanie rozegrany w przyszły czwartek (31 sierpnia) o godz. 21.
CZYTAJ TAKŻE:
Na to czekał Michniewicz. Ma nowego napastnika
Polak trafił w Superpucharze Uzbekistanu. Mecz nie skończył się po jego myśli [WIDEO]