Miliarder z Polski wykłada 30 mln rocznie. Od środy mówi o nim Polska

PAP / SOPA Images / Na zdjęciu: Michał Świerczewski
PAP / SOPA Images / Na zdjęciu: Michał Świerczewski

Karabach przez lata był postrachem polskich klubów. Wiszącą nad rywalizacją z Azerami klątwę zdjęła dopiero ekipa spod Jasnej Góry. O "cudzie" nie ma jednak mowy. Awans Rakowa do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów nie jest dziełem przypadku.

- Na razie Ligą Mistrzów jest dla nas Liga Konferencji - powiedział po debiucie w europejskich pucharach Michał Świerczewski, właściciel Rakowa. Minęły dwa lata, a klub z Częstochowy sięgnął po "swoją" Ligę Mistrzów, bo awans do III rundy eliminacji Champions League jest równoznaczny z udziałem w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy.

- Nie chcemy się na tym zatrzymywać. Bardzo szanuję Ligę Konferencji i Ligę Europy, ale nam marzy się Liga Mistrzów. W tym sensie, że dopóki możemy, to chcemy o nią powalczyć. I dla Rakowa, i dla polskiego futbolu - powiedział WP SportoweFakty "na gorąco" z Baku Wojciech Cygan, przewodniczący rady nadzorczej mistrza Polski. Więcej TUTAJ.

Cud za 70 mln zł

Jeszcze siedem lat temu Raków występował na trzecim szczeblu rozgrywkowym, a w ekstraklasie gra dopiero od czterech. W trzech ostatnich sezonach stawał na podium: po dwóch wicemistrzostwach (2021, 2022) sięgnął po tytuł (2023). W europucharach zadebiutował dwa lata temu i - znów - już przy trzecim podejściu wystąpi w fazie grupowej rozgrywek UEFA.

Klub z Częstochowy rozwija się w szalonym tempie, ale nie na wariackich papierach. Po siedmiu tłustych latach powinno nastąpić siedem lat chudych, ale to nie ta przypowieść. A mistrzostwo Polski i poskromienie Karabachu (3:2, 1:1) to nie żaden "cud pod Jasną Górą".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ petarda! Zrobiła to niczym Messi

Nie ma przypadku w tym, że Raków jest najlepszym polskim klubem trzeciej dekady XXI wieku. Jeśli ktoś chce mówić o cudzie, to tylko o takim za 70 mln zł rocznie. Tyle wynosi budżet Rakowa. Czwarty najwyższy w lidze za Legią (140), Lechem (120) i Pogonią (74). Cuda jednak nie istnieją. Jest za to plan.

Ucieczka do przodu

Gwarancją rozwoju Rakowa jest Świerczewski. Twórca x-komu, giganta branży e-commerce, z majątkiem wycenianym na ponad miliard złotych, jest najbogatszym właścicielem klubu w PKO Ekstraklasie. Rocznie dokłada do klubu ok. 30 mln zł. Więcej TUTAJ. Też najwięcej z prywatnych futbolowych inwestorów w kraju.

"Jak zostać milionerem dzięki piłce? Najpierw trzeba być miliarderem". Kolejne tytuły i skuteczna gra w europucharach nie będą więc tylko kolejnymi rozdziałami romantycznej historii. By klub nie okazał się dla Świerczewskiego studnią bez dna, musi odnosić kolejne sukcesy. I wszystko temu podporządkowuje.

Dlatego Raków ucieka do przodu. Dzięki dużym nakładom jest konkurencyjny na rynku i potrafi utrzymać najlepszych piłkarzy. Płaci dużo. Porównywalnie z Lechem i Legią. Dobrze zarabiają w Częstochowie też trenerzy, prezesi, dyrektorzy. Świerczewski docenia ich, bo zatrudnia najlepszych w kraju.

Sukces Rakowa opiera się na merytokracji. Świerczewski to wizjoner, ale nie ma to nic wspólnego z "piłkarskim nosem". Z anegdotycznym ocenianiem piłkarzy przez Franciszka Smudę po tym, jak wchodzą po schodach. Nie zatrudnia przypadkowych ludzi albo po znajomościach - angażuje specjalistów. I daje im możliwość do rozwoju.

Raków Częstochowa po zdobyciu mistrzostwa Polski
Raków Częstochowa po zdobyciu mistrzostwa Polski

Mocne struktury

Wojciechowi Cyganowi powierzył prowadzenie klubu, gdy ten miał raptem 35 lat. Dziś były prezes (2018-21), a obecny przewodniczący rady nadzorczej, ma opinię jednego z najsprawniejszych działaczy w polskiej piłce. Od 7 lat zasiada w zarządzie PZPN, a od 2021 roku w randze wiceprezesa ds. piłkarstwa profesjonalnego. Nie brak głosów, że to przyszły prezes PZPN.

A prezesem Rakowa jest Piotr Obidziński. Środowisku dał się poznać z misji ratunkowej Wisły Kraków. Ale jego zawodowe spoza piłki dossier jest imponujące. Od kilkunastu lat podejmuje się najbardziej ekstremalnych zleceń konsultingowych. M.in. restrukturyzował kazachską hutę czy budował hotele na Zanzibarze.

Jest człowiekiem od spraw beznadziejnych, ale Świerczewski nie zatrudnił go, bo Raków znalazł się w kryzysie. Wręcz przeciwnie, właściciel klubu myśli kilka kroków do przodu - nowy prezes ma stworzyć strategię wzrostu klubu. Raków już ma - na miarę swoich potrzeb - mocne fundamenty strukturalne, a Obidziński ma, jak sam mówi, "podnieść podłogę" całemu klubowi.

Procesy rekrutacyjne Świerczewskiego obrosły w środowisku legendami, ale są skuteczne. Gdy do II-ligowego Rakowa zatrudniał Marka Papszuna, skromnego nauczyciela WF-u i historii, nikt pewnie poza nim nie widział w nim trenera na miarę mistrzostwa Polski, który będzie przymierzany do reprezentacji. A do Dawida Szwargi wrócił pięć lat po pierwszej rozmowie z nim.

Myśli nieszablonowo. Gdy po sensacyjnej rezygnacji Papszuna wszyscy spodziewali się trenera "z nazwiskiem" albo szkoleniowca z zagranicy, właściciel Rakowa postawił na Szwargę. 32-latek jest najmłodszym trenerem, jaki kiedykolwiek prowadził (i prowadzi) polski zespół w eliminacjach Ligi Mistrzów.

Mało tego, pierwszy raz w historii polskiej piłki zdarzyło się, by świeżo upieczonego mistrza kraju przejął absolutny debiutant. Trenerskim debiutem Szwargi był pierwszy mecz z Florą Tallinn. Owszem, w środę w Baku Raków miał jeszcze trochę paliwa wlanego przez Papszuna, ale za kierownicą siedzi teraz jego następca.

Od lewej: Piotr Obidziński, Michał Świerczewski, Dawid Szwarga i Wojciech Cygan
Od lewej: Piotr Obidziński, Michał Świerczewski, Dawid Szwarga i Wojciech Cygan

Piłkarze w "Kokonie"

Dyrektorem sportowym jest Robert Graf, który przy mocno ograniczonym budżecie zbudował w Warcie Poznań zespół na miarę piątego miejsca w PKO Ekstraklasie. W Rakowie ma większe możliwości i z nich korzysta. Rozwinął skrzydła. Szefem skautingu jest natomiast Bartosz Barnaś, który sprawdził się na tym polu w Willem II Tilburg

Trudno przypomnieć sobie mistrza Polski, który przygotował się do szturmu na bramy Ligi Mistrzów tak jak Raków. Transfery Johna Yeboaha, Sonny'ego Kittla czy Srdana Plavsica mogą robić wrażenie. Do tego Raków sprowadził Łukasza Zwolińskiego, który doskonale wkomponował się w zespół, i wygrał walkę o utalentowanego Dawida Drachala. A częstochowianie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Jedynym osłabieniem jest tak naprawdę brak kontuzjowanego Iviego Lopeza. A gra częstochowian bez najwięcej strzelającego i asystującego piłkarza jest tym bardziej godna podziwu.

Cały sztab szkoleniowy, który zbudował Papszun z błogosławieństwem Świerczewskiego, jest uważany za najlepszy w kraju. I został w klubie po jego odejściu. Nie ma przypadku, że w Rakowie znani z boisk ekstraklasy piłkarze są najlepszymi wersjami samych siebie. A wcześniej wcale nie byli gwiazdami ligi.

Zupełnie, jakby w Częstochowie znajdował się basen z filmu "Kokon". Kto by przypuszczał, że Marcin Cebula, Zoran Arsenić czy Jean Carlos Silva odegrają taką rolę w drużynie mistrza Polski? Indywidualny rozwój piłkarzy nadzoruje w Rakowie Mariusz Kondak.

Szklanka jest w połowie pełna

Ktoś powie, że Raków awansował tylko do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów, a prawdziwa weryfikacja dopiero nastąpi. To krzywdzące myślenie i krótkowzroczność. Raków jest już pewny udziału w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy i co za tym idzie, ma zagwarantowane ponad 3 mln euro premii od UEFA. A to dopiero początek. Nie mówiąc o sportowym rozwoju klubu i rosnącej jego randze.

Ale Rakowowi pochwały należałyby się nawet wtedy, gdyby odpadł z Karabachem. To projekt, którego powodzenie na pewnym etapie może i zależy od tego, czy ktoś w 90. minucie kopnie piłkę prosto lewą nogą. Ale ocena całej strategii od tego nie zależy.

Pod względem budowy klubu Raków może być wzorem dla wielu ośrodków w Polsce. Kto nie chciałby przejść w sześć lat drogi z II ligi do fazy grupowej LKE? I wygrać po drodze mistrzostwa Polski oraz dwóch Pucharów i Superpucharów Polski.

W XXI wieku więcej do gabloty włożyli tylko piłkarze Wisły Kraków, Lecha Poznań i Legii Warszawa, a przecież częstochowianie dołączyli do elity raptem cztery lata temu. I tylko te kluby awansowały dotąd do fazy grupowej rozgrywek UEFA. Teraz tę barierę złamał też Raków.

Świerczewski celuje teraz w Ligę Mistrzów, ale nie buduje kolosa na glinianych nogach, jak mający obsesję na punkcie Champions League Bogusław Cupiał. "Liga Mistrzów albo śmierć" - takie hasło przyświecało Wiśle Kraków w ostatniej próbie awansu do Ligi Mistrzów w 2010 roku. Po latach okazało się, że jednak śmierć.

Nie napędza go też niezdrowa ambicja udowodnienia czegoś swoim poprzednikom, byłym wspólnikom, jak Dariusza Mioduskiego. I uczy się na błędach o wiele szybciej niż władze Lecha Poznań. To dobry znak.

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty 

Źródło artykułu: WP SportoweFakty