Fernando Santos będzie chciał jak najszybciej zapomnieć o swoim debiucie w nowej roli. Reprezentacja Czech błyskawicznie pozbawiła złudzeń przyjezdnych, strzelając dwa gole w odstępie kilkudziesięciu sekund. Ostatecznie Polska przegrała 1:3 na inaugurację eliminacji Euro 2024.
- Ciężko cokolwiek po takim meczu powiedzieć, bo to nie jest łatwe nawet dla zawodnika, który grał 15-20 lat temu w reprezentacji. Indywidualnie mamy naprawdę dobrych zawodników, jednak chemia w reprezentacji kuleje. Jest nowy trener i jeśli można się czymś usprawiedliwiać, to wiadomo, że są kontuzje. Myślę, że bardzo duży wpływ na wynik miała kontuzja Kamila Glika, bo on zawsze potrafił skonsolidować linię obrony, pokazać jak powinno się grać i za tym szła linia obrony, cała drużyna. Byliśmy znów schowani z tyłu - mówił nam na gorąco po porażce Tomasz Kłos.
Podopieczni Santosa mieli problemy kreowaniem sytuacji bramkowych. - Gra w ofensywie była bardzo znikoma, niewidoczna. Atakowaliśmy trzema przeciwko szóstce. Jak broniliśmy, to o dziwo czwórką i czwórka piłkarzy czeskich atakowała, czyli to świadczy o tym, że brakuje nam trochę pewności, ogrania z przodu. Miejmy nadzieję, że to wpoi nam nowy trener i ta gra się zmieni. Na razie patrząc tylko po pierwszym meczu, jest jeszcze daleka droga do tego, co chcemy grać - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Zaskakujące opinie nt. Roberta Lewandowskiego. Oto co napisali Hiszpanie
Nowy selekcjoner dokonał znaczących zmian w linii obrony. Pod nieobecność Glika, Santos postawił na duet Jakub Kiwior - Jan Bednarek. Niestety, obaj wymienieni kadrowicze zawiedli.
- Nie pamiętam na pewno, żebyśmy tak szybko stracili dwie bramki. Nie było takiej sytuacji i to najbardziej boli, bo błędy, jakie popełnialiśmy w tych pierwszych trzech minutach, nie powinny się zdarzyć zawodnikom na takim poziomie, a jednak się zdarzyły. Obaj stoperzy byli w to zamieszani. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że gdyby nie interwencje Wojtka Szczęsnego, to mogło być już wcześniej 3:0. Zagraliśmy po prostu bardzo, bardzo słaby mecz. Z Czechami zawsze nam się źle grało - przypomniał 69-krotny reprezentant Polski.
- Nie chciałbym indywidualnie kogoś karcić. Cała drużyna zawiodła. Nie można odnosić się do jednego zawodnika, tylko jeżeli przegrywamy, to całą drużyną. Pierwsza bramka padła po wrzucie z autu i po główce Czecha. Chwilę później złe ustawienie Janka Bednarka, bo uważam, że powinien stać bliżej piątego metra, przede wszystkim złe krycie Kiwiora, który ustawił się za zawodnikiem, a powinien go mieć przed sobą. To jest podstawa. Trzecia bramka to już klasyczna akcja i wykończenie - kontynuował ekspert.
Afera premiowa wraca jak bumerang do szatni reprezentacji Polski. Uczestnik MŚ 2002 uważa, że kadrowicze powinni zostawić sporne kwestie za sobą i w stu procentach skupić się na nadchodzących meczach o stawkę.
- Co było, to było, minęło. To już jest stara sprawa. Oczywiście, niepotrzebnie ten konflikt został odświeżony, to powinno być rozstrzygane we własnym gronie. Jest kolejne wyzwanie, kolejne eliminacje, nowy trener i tym powinni się zawodnicy kierować. Coś takiego w nich wstąpiło, jakby pamięcią byli jeszcze przy meczach z poprzedniego roku, a to nie zwiastuje nic dobrego - ocenił nasz rozmówca.
Przed spotkaniem z Czechami drużyna Santosa odbyła zaledwie trzy jednostki treningowe. Szkoleniowiec ma naprawdę mało czasu, by odbudować drużynę. Mecz z Albanią zaplanowano już na najbliższy poniedziałek (27 marca).
- Pamiętajmy, że mecz z Albanią nie będzie łatwy. Przez 2-3 dni nic wielkiego nie zrobimy. Nie wiem, jak trener ustawi drużynę, ale powinniśmy grać dwoma napastnikami, bardziej ofensywnie. Nie może być żadnych kalkulacji, muszą być przede wszystkim bramki, bo tylko tą drogą możemy zdobywać punkty i ewentualnie myśleć o pierwszym miejscu. Pierwszy mecz nie był optymistyczny. Chcąc zająć pierwsze miejsce, musimy wygrywać mecze i nie tracić punktów na wyjeździe - nadmienił Tomasz Kłos.
Czytaj także:
Fatalny debiut. Santos pobił niechlubny rekord
Demony wróciły. To największa katastrofa (OPINIA)