ŁKS Łódź był o krok od potknięcia. Trener Kazimierz Moskal tłumaczy

Materiały prasowe / Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź / Na zdjęciu: piłkarze ŁKS-u Łódź
Materiały prasowe / Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź / Na zdjęciu: piłkarze ŁKS-u Łódź

- Takimi meczami nie robi się awansu, ale w takich meczach ten awans można sobie mocno zagmatwać - tak wygrane 2:1 spotkanie z ostatnią w tabeli Fortuna I Ligi Skrą Częstochowa tłumaczy trener ŁKS-u Łódź Kazimierz Moskal.

Łodzianie są liderami zaplecza PKO Ekstraklasy, ale w ostatnim meczu ligowym długo męczyli się z zamykającą tabelę ekipą z Częstochowy. Biało-czerwono-biali szybko rozpoczęli strzelanie, bo po golach Bartosza Szeligi w piątej oraz Michała Mokrzyckiego w osiemnastej minucie prowadzili 2:0, ale później stopniowo oddawali pole gry przeciwnikom.

Sygnałem ostrzegawczym dla ełkaesiaków był gol Kamila Lukoszka w 61. minucie. Do końca spotkania to Skra była bliższa zdobycia bramki wyrównującej niż ŁKS trafienia na 3:1.

- Druga połowa w dużej mierze do zapomnienia w naszym wykonaniu, ale spodziewaliśmy się trudnego meczu. W sytuacji kiedy prowadziliśmy do przerwy 2:0, trudno było oczekiwać, że Skra nie będzie szukała swoich szans. Nie mieli nic do stracenia. Byli przed tym meczem na ostatniej pozycji, dla nich nie ma różnicy, czy przegrać 0:3 czy 1:2 i próbować wyciągnąć rezultat - podkreślił Kazimierz Moskal.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony

Do Bełchatowa, gdzie Skra rozgrywa mecze w roli gospodarza, przyjechało około 1500 kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego i to oni dominowali na trybunach GIEKSA Areny. Im bliżej było końca spotkania, tym większą wywierali presję na piłkarzach, bo bali się, że ich ulubieńcy nie zgarną trzech punktów.

- Cieszę się też, że mogliśmy ją poczuć przy wyniku 2:1. Widać, że ta presja jest mocna. Rozmawialiśmy z zawodnikami, że muszą się do tego przyzwyczaić. Pomimo głosów niezadowolenia, myślę że po ostatnim gwizdku kibice też mogą docenić te trzy punkty. Takimi meczami nie robi się awansu, ale w takich meczach ten awans można sobie mocno zagmatwać. Jestem zadowolony z wyniku. A gra? Pięknie graliśmy tydzień wcześniej z GKS-em Tychy i skończyło się remisem - stwierdził trener ŁKS-u.

Z drugiej strony informacją, która może pocieszyć sympatyków biało-czerwono-białych jest fakt, że z drużynami z dolnych rejonów tabeli ekipie trenera Moskala nie gra się łatwo i nie zawsze udaje się wygrywać. Na przykład z Chojniczanką ełkaesiacy przegrali 0:1.

- Przyjechaliśmy po trzy punkty. Straciliśmy je w Chojnicach, straciliśmy też ze Stalą Rzeszów, choć przebieg tych spotkań był zupełnie inny Nie ma co się tutaj nad tym rozwodzić. Po pierwszej połowie wielu ludzi spodziewało się, że skończy się tak jak w Katowicach (ŁKS wygrał 5:1 - przyp. red.), ale niestety czasami okoliczności i sposób gry przeciwnika są takie, że trzeba cieszyć się z tego co ma się w garści - zaznaczył szkoleniowiec.

Pozytywne opinie za występy zbiera od początku rundy Bartosz Szeliga, który aktualnie pełni rolę piłkarza ofensywnego, grającego na skrzydle. W starciu z GKS-em Tychy miał kilka dogodnych okazji, a w meczu ze Skrą zdobył gola.

- Bartek Szeliga już w poprzednich meczach strzelał bramki, na przykład z Arką Gdynia i GKS-em Katowice. Myślę, że ten manewr z przesunięciem go wyżej wypalił. Cieszy mnie to, że nie tylko strzela bramki, ale dochodzi do wielu sytuacji - zakończył Moskal.

W następnej, 21. kolejce Fortuna I Ligi ŁKS podejmie na Stadionie Króla trzeciego w tabeli Chrobrego Głogów. Początek spotkania o 20:00 w sobotę, 25 lutego.

Sprawdź także: Problem Ruchu Chorzów. Najgorszy weekend

Komentarze (0)