W nocy z 30 na 31 grudnia zeszłego roku Dani Alves miał dopuścić się przestępstwa seksualnego w jednym ze znanych mu dobrze klubów w Barcelonie. Poszkodowana kobieta zgłosiła, że została przez niego zgwałcona. Alvesowi grozi nawet 10 lat pozbawienia wolności.
Były piłkarz FC Barcelony od tego czasu przebywa w areszcie. Wielokrotnie zmieniał swoje zeznania. Jak tłumaczył, robił to w obawie przed tym, że jego żona dowie się o zdradzie. Ta, gdy wszystko wyszło na jaw, zapowiedziała, że złoży pozew rozwodowy.
Alves chce opuścić areszt za kaucją, ale jak dotąd nie było na to zgody. W czwartek odbyła się rozprawa w sprawie zwolnienia piłkarza z aresztu tymczasowego. Zarówno prokuratura, jak i obrona kobiety wnioskowały o pozostawienie Alvesa w więzieniu. Z kolei obrona piłkarza apeluje o zwolnienie. Po raz pierwszy kobieta przyznała też, że doszło do zbliżenia, ale za obopólną zgodą.
W czwartek po przesłuchaniu wszystkich stron trzej sędziowie będą mieli czas na debatę i rozważenie stanowiska. Według dziennikarza Carlosa Quileza z "Yahora Sonsoles", decyzja zostanie podana do publicznej wiadomości w poniedziałek lub wtorek.
Obrona Alvesa chciała wykazać, że nie ma ryzyka ucieczki jego klienta. Hiszpańskie służby obawiają się jednak, że piłkarz wyjedzie do Brazylii, z którą kraj nie ma umowy ekstradycyjnej.
Czytaj także:
Lewandowski odezwał się do kibiców. Tak skomentował mecz w Lidze Europy
Włosi jednomyślni ws. Szczęsnego. Tak ocenili polskiego bramkarza
ZOBACZ WIDEO: Niemoc Lewandowskiego w ostatnich meczach. "Złość rośnie"