Choć od ich ostatniego meczu w Warszawie minęły ponad trzy miesiące, to niewiele się zmieniło. Z okazji ich meczu okolice stadionu Legii na kilka godzin zamieniają się w małą Ukrainę. Pod stadionem dominuje ukraiński język, a trybuny podczas meczów zalewają niebiesko-żółte flagi. I nadal przychodzą tłumy, choć nie jest to - jak jesienią - wielki Real Madryt w Lidze Mistrzów, a szósty zespół francuskiej Ligi, Stade Rennais w rywalizacji play-off Ligi Europy. Francuscy kibice też zostawili swój ślad w Warszawie, bo z obawy przed zamieszkami pod stadionem policja musiała zabezpieczyć jedną z ulic przy stadionie, by odgrodzić ich od reszty fanów.
Jednak więcej radości mecz dostarczył kibicom Szachtara. Zespół z Ukrainy ostatni mecz o stawkę grał pod koniec listopada, ostatni miesiąc spędzili na zgrupowaniu w Turcji, a starcie z Rennes było ich pierwszym po przygotowaniach. Tymczasem Francuz przyjechali w rytmie meczowym, bo ich rozgrywki wznowiono już pod koniec grudnia. - Zobaczymy, czy popchną nas motywacja, chęć walki i energia ludzi z Ukrainy - zastanawiał się poważnie trener Szachtara, Igor Jovicević. Ale Francuzi wyglądali, jakby wyszli na boisko po długiej przerwie.
Szachtar dobrze się bronił i bezlitośnie wykorzystywał sytuacje. Pierwszą w 11. minucie. Bohdan Mychajliczenko ruszył lewą stroną, oddał strzał, a dobitkę wykorzystał Dmytro Kryskiw. W doliczonym czasie gry wynik podwyższył z rzutu karnego Artem Bondarenko. Chwilę wcześniej faulowany był Jewhen Konoplia. Nawet z daleka było widać rozczarowanie trenera Stade Rennais, Bruno Genesio.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol w Meksyku! Stadiony świata
Pierwsza połowa zakończyła się niespodzianką. Wprawdzie nikt nie skazał Szachtara na porażkę już przed meczem, ale to ekipa z Bretanii była murowanym faworytem. W tym czasie najlepszą próbę zmarnował Karl Toko Ekambi, który miał doskonałą okazję oko w oko z bramkarzem po fatalnej stracie obrońcy Szachtara tuż przed własnym polem karnym.
Po grze Stade Rennais jak na dłoni było widać, że są w dołku. W lidze również grają w kratkę i gubią punkty. W końcu byli w tym sezonie nawet na ligowym podium, po licznych wpadkach - jak ostatnio z Tuluzą (1:3) i Lorient (1:2) - spadli na szóste miejsce. Swój honor w Warszawie uratowali w 59. minucie. Wtedy Toko Ekambi odkupił winy i z bliska wykorzystał dośrodkowanie Jeremy'ego Doku.
Ten gol zwiększył też ich nadzieje na awans do 1/8 finału. Rewanż zagrają u siebie w następny czwartek. Jednak to Szachtar poleci do Francji z lepszą zaliczką. Tam też - podobnie jak w innych europejskich miastach - będzie uświadamiał Europę o zbrodniach, które Rosjanie dokonują w ich kraju od blisko roku.
Szachtar Donieck - Stade Rennais 2:1 (2:0)
1:0 - Mychajliczenko 11.
2:0 - Bondarenko (rzut karny) 45+1'
2:1 - Toko Ekambi 59'
Szachtar: Anatolij Trubin - Jewhen Konoplia, Walerij Bondar, Mykola Matwijenko, Bohdan Mychajliczenko - Taras Stepanienko - Oleksand Zubkow, Artem Bondarenko, Georgij Sudakow, Dmytro Kryskiw (77. Iwan Petriak) - Lassina Traore (77. Danylo Sikan).
Rennais: Steve Mandanda - Djed Spence, Warmed Omari, Jeanuel Belocian, Adrien Truffert - Jeremy Doku (71. Ibrahim Salah), Benjamin Bourigeaud, Lesley Ugochukwu (77. Baptiste Santamaria), Karl Toko Ekambi (77. Lovro Majer) - Arnaud Kalimuendo (86. Birger Meling), Amine Gouiri (71. Desire Doue).
Żółte kartki: Stepanienko, Mychajliczenko, Zubkow (Szachtar) oraz Bourigeaud, Ugochukwu, Omari (Rennais).
Sędzia: Irfan Peljto (Bośnia i Hercegowina).
Widzów: 13415.
Czytaj też:
"Cyniczny i absurdalny żart". Ukraińcy wściekli na UEFA za decyzję ws. Rosji
Co za słowa?! Anglik zachwycony "Lewym"