Niedosyt Lecha Poznań. Zmarnował wielką szansę na zadanie ciosu

PAP/EPA / Mats Torbergsen / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
PAP/EPA / Mats Torbergsen / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań

W tyłach bez zarzutu, w ataku mogło być zdecydowanie lepiej. Lech Poznań zremisował na wyjeździe z FK Bodo/Glimt 0:0. "Kolejorz" stworzył mało okazji, ale jedna była wręcz wybitna.

O pierwszej połowie w wykonaniu mistrza Polski nie da się powiedzieć wiele dobrego. Największym pozytywem był bezbramkowy wynik. Zawodnicy ze stolicy Wielkopolski grali bojaźliwie, nad wyraz ostrożnie i w ofensywie praktycznie nie istnieli. Nie oddali ani jednego strzału na bramkę Juliana Faye Lunda.

A co w tyłach? Na szczęście ekipa gospodarzy nie grzeszyła dokładnością. Po kilku uderzeniach aktywnego, ale nieprawdopodobnie chaotycznego Farisa Pemiego Moumbagny, piłkę można było szukać poza terenem stadionu. Groźnie było za to w 36. minucie, gdy ładny techniczny strzał oddał Albert Gronbaek, jednak Filip Bednarek zachował czujność.

W przerwie John van den Brom dokonał pierwszej, dość ofensywnej zmiany. Zdjął z boiska Nikę Kwekweskiriego, posyłając w jego miejsce Filipa Marchwińskiego. Powinien zebrać za tę decyzję pochwały za wyczucie, ale nie zebrał, bo 21-latek koncertowo zmarnował okazję, by zostać bohaterem!

To była 53. minuta. Marchwiński otrzymał doskonałe dośrodkowanie od Filipa Szymczaka, był kilka metrów przed bramką i... spudłował. Nieprawdopodobna była to pomyłka, gdyż w tej sytuacji trudno było nie trafić. Młody pomocnik jakimś cudem sprawił, że piłka poleciała nad poprzeczką.

ZOBACZ WIDEO: Niemoc Lewandowskiego w ostatnich meczach. "Złość rośnie"

Druga część była wyraźnie lepsza w wykonaniu poznaniaków, którzy zaczęli wreszcie atakować i pokazali mistrzowi Norwegii, że na kolejne komfortowe 45 minut nie ma szans.

Piłkarze FK Bodo/Glimt wyczuli tę zmianę i po przerwie nie byli już tak odważni. Z ich optycznej przewagi nic nie zostało. Problem w tym, że "Kolejorz" nie potrafił przełożyć progresu w grze na więcej sytuacji. Bramkarz miejscowych był właściwie bezrobotny (przez całe spotkanie Lech nie zatrudnił go ani razu), a momentami z boiska wręcz wiało nudą.

W takich okolicznościach trudno się dziwić, że goli w czwartek nie zobaczyliśmy. Wynik 0:0 nie jest zły w kontekście rewanżu, mimo to kibice "Kolejorza" mogą czuć spory niedosyt. Już w Bodo można było wypracować zaliczkę i przybliżyć się do udziału w 1/8 finału Ligi Konferencji Europy.

Starcie rewanżowe odbędzie się w czwartek 23 lutego o godz. 21.00.

FK Bodo/Glimt - Lech Poznań 0:0

Składy:

FK Bodo/Glimt: Julian Faye Lund - Brice Wembangomo (80' Isak Amundsen), Brede Moe, Marius Lode, Adam Sorensen, Morten Konradsen, Patrick Berg, Albert Gronbaek (86' Ask Tjaerandsen-Skau), Joel Mugisha (70' Sondre Sorli), Faris Pemi Moumbagna (70' Runar Espejord), Amahl Pellegrino (70' Nino Zugelj).

Lech Poznań: Filip Bednarek - Joel Pereira, Bartosz Salamon, Nika Kwekweskiri (46' Filip Marchwiński), Antonio Milić, Alan Czerwiński, Filip Szymczak (72' Kristoffer Velde), Radosław Murawski, Jesper Karlstrom (80' Filip Dagerstal), Michał Skóraś, Mikael Ishak (89' Artur Sobiech).

Żółte kartki: Faris Pemi Moumbagna (FK Bodo/Glimt) oraz Radosław Murawski (Lech Poznań).

Sędzia: Harald Lechner (Austria).

Czytaj także:
Kolejne transfery Lecha Poznań? Jasna deklaracja Johna van den Broma
Warta Poznań ma nowego kapitana. Wybory wymusiły kontuzje

Źródło artykułu: WP SportoweFakty