Jest zachwycony polskim miastem. Zainwestuje swoje miliony

Getty Images / Na zdjęciu: Philip Platek
Getty Images / Na zdjęciu: Philip Platek

Philip Platek, prezes Spezii, ma zainwestować w ŁKS. Dlaczego akurat Łódź i czy miał oferty z innych polskich klubów? Co łączy go z naszym krajem? W pierwszym wywiadzie dla polskich mediów biznesmen opowiedział m.in. o pochodzeniu swojej rodziny.

Platkowie pojawili się w europejskiej piłce stosunkowo niedawno. Najpierw kupili za nieco ponad 20 milionów euro włoską Spezię Calcio (obecnie 17. miejsce w Serie A), następnie portugalski Casa Pia (piąte miejsce w portugalskiej lidze), a teraz Phil Platek, odpowiedzialny w rodzinie za sprawy sportowe, zamierza zainwestować w ŁKS Łódź.

Amerykański biznesmen polskiego pochodzenia (wraz z bratem Robertem od wielu lat działają w sektorze finansowym) był niedawno w Łodzi, gdzie oglądał infrastrukturę i prowadził rozmowy z przedstawicielami klubu i miasta.

I choć Philip Raymond jr Platek nie mówi po polsku, to przyznaje, że sentyment do naszego kraju miał wpływ na jego decyzję o inwestycji w łódzki klub.

Obecnie trwa sprawdzanie sytuacji ŁKS-u, a jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za kilka tygodni 60-letni obecnie Platek przejmie kontrolny pakiet akcji.

ZOBACZ WIDEO: To będzie coś nowego. Fernando Santos zaskoczył

A jaka jest historia tej rodziny? Skąd dokładnie pochodzą? Jaki pomysł ma Platek na futbol i funkcjonowanie ŁKS-u? O tym amerykański biznesmen opowiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Wiemy, że ma pan polskie i chorwackie korzenie. Oczywiście interesuje nas ta polska część. Jak to dokładnie wygląda?


Philip Platek, prezes Spezii Calcio, negocjujący przejęcie większości udziałów w ŁKS Łódź: Tak, to prawda. Część mojej rodziny dotarła do USA właśnie z Polski. Chodzi dokładnie o moich dziadków. Mój dziadek Zygmunt Platek pochodził z północy Polski, a babcia Anastazja, z domu Turek, z południa kraju, z okolic Krakowa.

A ma pan wciąż w Polsce rodzinę?

Niestety, te więzi się zerwały. Po pierwsze, moi dziadkowie wyjechali z Polski bardzo dawno temu, a po drugie, potem w Polsce zapanował komunizm i te relacje byłyby trudne do utrzymania. Tak samo stało się z częścią mojej chorwackiej rodziny. Chorwacja za komunistów była częścią Jugosławii, czyli też znajdowała się pod wpływem komunistów.

Ale jeśli chodzi o Polskę, to jej tradycja w mojej rodzinie przetrwała, głównie w jedzeniu. Pamiętam, że często przygotowywaliśmy pierogi, na naszym stole pojawiały się też gołąbki, choć muszę przyznać, że tych drugich wręcz nie znosiłem! Gdybym miał porównywać pierogi z gołąbkami, to zdecydowanie jestem fanem tych pierwszych! Pamiętam też, że w okolicach świąt zawsze wybieraliśmy się do polskiego rzeźnika, aby kupić kiełbasę.

Jeśli chodzi o miejsce pańskiego urodzenia, jest to Nowy Jork?

Dokładnie tak. Mam trzech braci i dwie siostry. Wychowaliśmy się na Bronksie, w dzielnicy dla imigrantów. Było tam mnóstwo przybyszów z południa Włoch, oni pojawili się w USA w potężnej masie. Zabawne było to, że w okolicy byłem jednym z niewielu chłopców z niebieskimi oczami. Mocno przeważała tam włoska uroda.

Słyszałem, że jako dziecko próbował pan grać w piłkę.

Tak, próbowałem, ale do czasu. Kiedyś mocno dostałem piłką w twarz i zaczęły się problemy z oczami. Potem znów grałem bez ochrony i znów uderzenie w twarz. Przez to przeszedłem dwie operacje oczu, miałem też problemy z achillesem. W końcu dałem sobie spokój, ale od piłki nigdy nie odszedłem. Byłem na przykład trenerem młodzieży.

Bo właśnie o to chciałem zapytać. Jak się zrodziła pańska miłość do piłki, która ostatecznie zaowocowała przejmowaniem klubów?

W pewnym sensie, poza graniem na podwórku, zaczęła się od oglądania Pele i Franza Beckenbauera. Miałem ten przywilej, że mogłem ich podziwiać na własne oczy, bo był taki czas, że obaj grali właśnie tam, gdzie mieszkałem, czyli w Nowym Jorku. Chodzi oczywiście o słynny New York Cosmos. No i trudno było nie zakochać się w piłce, oglądając na własne oczy jednych z najlepszych piłkarzy w historii.

A miłość do piłki doprowadziła do tego, że zamierza pan przejąć ŁKS Łódź. Dlaczego właśnie ten klub?

Wcześniej zgłaszali się do mnie różni pośrednicy w imieniu innych polskich klubów. Ale w kilku przypadkach zawsze coś nie grało. A to dokumenty, a to kwota. W jednym przypadku za polski klub zażądano ode mnie szalonych pieniędzy, chodziło o 20 milionów euro. A jeśli chodzi o ŁKS, to też sprawa zaczęła się od pośrednika, który zwrócił moją uwagę na ten klub.

Ostatecznie zdecydował się pan w to wejść. Co pana przekonało?

Myślę, że to dobra okazja. ŁKS ma nowy stadion, zaplecze treningowe, rozwija klubową akademię. Mają dobre relacje z miastem, jest duża baza fanów. Również miasto Łódź się rozwija, jest tam wszystko, czego potrzeba. Do tego jest dobrze, centralnie położone. Oczywiście, ostatnie lata były dla klubu trudne, ale myślę, że najgorsze już za nimi, że sporo spraw już tam wyczyszczono.

Pańscy ludzie wciąż analizują klubowe dokumenty. Ile to jeszcze potrwa, zanim podejmie pan ostateczną decyzję?

Myślę, że to kwestia kilku tygodni.

A fakt, że w pańskich żyłach płynie polska krew, miał w tej sprawie znaczenie?

Myślę, że tak. W pewnym stopniu na pewno.

Załóżmy, że wszystko pod względem formalnym będzie w porządku i przejmie pan pakiet większościowy. Zostanie pan wtedy prezesem?

Nie. Plan jest taki, aby obecny management pracował dalej.

A jaki będzie pański plan na ŁKS?

Wielu zadawało mi to samo pytanie, gdy przejmowaliśmy Spezię...

No właśnie. Czy to są różne modele? "Model Spezia", "model Casa Pia" i "model ŁKS", czy jeden wspólny dla tych klubów?

Powiedziałbym, że to będzie podobny model. Słowo, które najbardziej lubię i które odzwierciedla filozofię mojej rodziny w zakresie inwestowania w futbol, to "odpowiedzialność".

Prowadząc klub, chcę być odpowiedzialny, a nie emocjonalny. Bo jeżeli jesteś zbyt emocjonalny w działaniach, to łatwiej o popełnienie kosztownych pomyłek. Nie można rosnąć zbyt szybko.

Zatem wracając do pytania o ŁKS: oczywiście, celem jest powrót do Ekstraklasy. Zespół jest teraz na pierwszym miejscu w tabeli, z dużymi szansami na awans. Celem byłoby pozostanie w Ekstraklasie, ugruntowanie swojej pozycji w niej i dalsze tworzenie solidnych fundamentów. Krok po kroku.

Jakub Kiwior wypromował się zarówno w Spezii, jak i polskiej kadrze. Stąd rekordowy transfer do Arsenalu
Jakub Kiwior wypromował się zarówno w Spezii, jak i polskiej kadrze. Stąd rekordowy transfer do Arsenalu

Kontynuujmy polskie wątki, ale już w odniesieniu do Spezii, która zatrudnia teraz czterech Polaków. Drągowski, Reca, Żurkowski i Wiśniewski. Nie ma w ligach top 5 drugiego klubu z tak dużą liczbą naszych piłkarzy. Kryje się za tym jakaś filozofia, czy to czysty przypadek?

Powiedziałbym, że czysty przypadek. Szukając dobrych piłkarzy, nie patrzymy w pierwszej kolejności na narodowość. Kiedy rozglądaliśmy się za bramkarzem, to Drągowski znalazł się na naszej liście z powodu dużych umiejętności i etyki pracy, a nie dlatego, że jest Polakiem. Tak samo było w przypadku innych polskich piłkarzy. Każdy coś nam daje.

Reca to między innymi szybkość i inne walory. No i Kiwior. Do Spezii trafił ze słowackiego klubu i szybko udowodnił gigantyczny potencjał. To środkowy obrońca, ale może też grać na innych pozycjach. Gdy mieliśmy kontuzje defensywnych pomocników, to dla Kiwiora nie było problemu, aby zagrać tam w zastępstwie. A kiedy pojechał na mistrzostwa świata, to od razu pomyślałem: "Niedługo zgłosi się po niego wielu ludzi".

I tak się stało. Ostatecznie sprzedaliście go do Arsenalu. To była łatwa czy trudna decyzja, aby pozwolić mu odejść w zimowym okienku?

To była bardzo trudna decyzja.

Poza Arsenalem mieliście sporo innych ofert dla niego?

Tak, to prawda. Niektóre oferty otrzymaliśmy już latem. To były różne propozycje, różne pakiety. Niektóre niskie, inne wysokie. Ostatecznie, jak wiadomo, stanęło na Arsenalu.

A w Spezii zastąpił go inny Polak, Przemysław Wiśniewski. To była szybka decyzja, czy obserwowaliście go od jakiegoś czasu?

To nie była decyzja w ułamku sekundy. Nasi ludzie w Spezii odpowiedzialni za monitorowanie piłkarzy mieli go od pewnego czasu na oku. Ma sporo atutów, wliczając w to dobrą szybkość.

[b]

[/b]

Widzę, że lubi pan też używać klubu piłkarskiego do pomocy innym. Chodzi mi na przykład o akcję wsparcia Ukrainy.

Tak, mieliśmy już w tym zakresie kilka inicjatyw, jak na przykład oddanie 50 procent wpływów z biletów z meczu Spezia - Cagliari organizacji Save Children, która pomaga teraz ukraińskim dzieciom cierpiącym przez wojnę.

Inny przykład to nasz trzeci zestaw strojów na ten sezon, inspirowany regionem Cinque Terre, uznanym za dziedzictwo UNESCO, znajdujący się niedaleko Spezii. W tym przypadku naszym celem jest promocja wartości związanych ze środowiskiem, z etyką, zwłaszcza wśród młodych ludzi.

Jak mówiłem wcześniej, wierzę w to, że klub, kibice, miasto i region mogą żyć w pewnego rodzaju symbiozie. Tak staram się działać.

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Dawid Kownacki o upadku transferu
Włoski gigant też chciał Kiwiora

Źródło artykułu: WP SportoweFakty