30, a nawet 50 milionów złotych miało trafić na konta piłkarzy reprezentacji Polski i całego sztabu Czesława Michniewicza. Premier Mateusz Morawiecki podobno obiecał taką premię za wyjście z grupy w mistrzostwach świata 2022 w Katarze.
Dziś już wiadomo, że nie będzie publicznych pieniędzy dla Biało-Czerwonych. Afera jednak nadal się kręci, a na jaw wychodzą nowe fakty. Tym razem pojawiła się informacja, że to nie był pomysł premiera.
Takie informacje podał "Przegląd Sportowy Onet". Pomysłodawcą nagrodzenia reprezentantów Polski miał być Mariusz Chłopik, czyli doradca Mateusza Morawieckiego. To człowiek, który w przeszłości był pełnomocnikiem zarządu Legii Warszawa. W czerwcu tego roku z kolei miał zostać powołany do zarządu Legia Training Center.
Co ciekawe, o premiach nie wiedzieli najważniejsi politycy Prawa i Sprawiedliwości. Kiedy powstała z tego narodowa afera, w partii zrobiło się bardzo nerwowo.
ZOBACZ WIDEO: Kłótnia o podział pieniędzy. "Wszystko powinno być ustalone przed wylotem z Warszawy"
"Gdy sprawa została ujawniona przez dziennikarzy, czołowi politycy partii, łącznie z Kaczyńskim, byli wściekli. Jak można w obecnej sytuacji gospodarczej gwarantować 30 czy 50 milionów piłkarzom, którzy i tak są milionerami? Od razu zaczęło się śledztwo, czyj to pomysł" - pisze "Przegląd Sportowy Onet".
Premier Morawiecki jeszcze niedawno mówił, że piłkarzom "należy się jakaś premia". Ostatecznie całkowicie się z tego wycofał.
W międzyczasie w mediach krążyły informacje, że piłkarze rzekomo pokłócili się, ustalając podział pieniędzy. Temu jednak zaprzeczyli Czesław Michniewicz i Kamil Glik. Sprawa premii miała żyć na zgrupowaniu kilka minut i wszystkie strony szybko ustaliły szczegóły.
"Jak ojciec syna". Michniewicz ujawnił, jak zachował się Lewandowski >>
Cezary Kulesza o przyszłości Czesława Michniewicza: To będzie kontrowersyjna decyzja! >>