American dream w Katarze. USA wysłały Iran do domu

PAP/EPA / Mohamed Messara / Na zdjęciu od prawej: Sergino Dest
PAP/EPA / Mohamed Messara / Na zdjęciu od prawej: Sergino Dest

Mecz z politycznym podtekstem okazał się wielkim kibicowskim świętem. Ale na murawie przyjaźni już nie było - USA pokonały Iran 1:0. Zwycięzcy awansują z drugiego miejsca, przegrani wracają do domu.

Z Kataru - Dariusz Faron, WP SportoweFakty

Choć do meczu godzina, przy Al Thumama Stadium tłumy. Pod wielkim ekranem fani ze Stanów Zjednoczonych bawią się z kibicami z Iranu. Jasny stadion rzuca światło na uśmiechnięte twarze. Może wspólna fotka? Jasne, czemu nie.

Uwaga, uśmiech!

Zamiast futbolowej wojny, futbolowe święto. Kibice z Iranu mają gdzieś, że w ich kraju nazywa się Stany Zjednoczone "Wielkim Szatanem" i oskarża o wszystko, co złe, a federacja pisała "przed chwilą" do FIFA, żeby wyrzucić najbliższego rywala z mundialu.

Tych z USA nie obchodzi, że dzień wcześniej irańscy dziennikarze zrobili z konferencji prasowej przed sportowym wydarzeniem polityczny happening - nazwali Stany Zjednoczone rasistowskim krajem, pytali trenera USA o ruch wizowy, pouczali, jak się prawidłowo wymawia nazwę ich kraju, a na koniec pokłócili się o politykę z "kolegami" po fachu "z drugiej strony barykady".

Naprawdę - bez znaczenia. Zabawa trwa.

Aż chciałoby się napisać ten wyświechtany frazes, że futbol nie ma nic wspólnego z polityką. Ale to przecież bzdura.

Kibice Iranu przed meczem (fot. Newspix).
Kibice Iranu przed meczem (fot. Newspix).

Zmuszeni do śpiewania

Bo gdy jedenastu irańskich piłkarzy staje przed meczem do hymnu, setki tysięcy ludzi patrzą na ich usta. Będą śpiewać czy nie? W meczu otwarcia, przeciwko Anglikom, milczeli, co potraktowano jako wyraz poparcia dla antyrządowych protestów i kobiecej rewolucji w kraju. Władza zareagowała - według informacji CNN, zawodnicy usłyszeli od wysłanników rządu groźby, że jeśli z USA zrobią to samo, ich rodziny zostaną aresztowane i poddane torturom.

Więc tym razem śpiewają.

- Nie mam prawa ich osądzać - rzuca 25-letnia Malika, przekrzykując odgłos irańskich trąbek. Ciemne włosy i duże brązowe oczy. W przerwie ze mną porozmawia, ale prosi, bym nie pokazywał jej twarzy.

Malika uważa, że podczas mundialu trzeba powiedzieć światu, co naprawdę dzieje się w Iranie. Po śmierci 22-letniej Mahsy Amini, którą zatrzymano za nieprawidłowo założony hidżab, i która najprawdopodobniej została pobita na śmierć w areszcie, kobiety wyszły na ulice, a władza odpowiedziała brutalnymi represjami. Zginęło już ponad 400 osób. W Iranie od września trwają masowe protesty.

Na stadion nie można wnosić żadnych politycznych symboli ani manifestów, ale Malika znalazła sposób. - W drugiej połowie przebiorę koszulkę na drugą stronę. Mam na niej napisane: "Wolny Iran".

- Boję się, ale czuję, że to mój obowiązek.

Najpierw niepokój, potem rozpacz

Dla Maliki wynik ma drugorzędne znaczenie. Ale rodacy siedzący wokół niej reagują zupełnie inaczej. Są głośniejsi od kibiców ze Stanów, jednak co chwilę nerwowo wiercą się na krzesełkach, bo od początku lepsi są piłkarze Gregga Berhaltera. Częściej nacierają, nie dopuszczają Irańczyków do sytuacji, dobrze zarządzają meczem.

W 38. minucie Irańczycy już się nie wiercą, tylko łapią za głowy. Po wrzutce w pole karne Sergino Dest przytomnie zgrywa głową przed bramkę, a Christian Pulisić uderza do siatki z bliskiej odległości. W pełni zasłużone prowadzenie.

Chwilę później USA mogą podwyższyć, ale koncertowo psują kontrę, wychodząc trzy na dwa. Berhalter i tak może być zadowolony.

Do przerwy 0:1.

Nie obiecuj, tylko skasuj

- Nie możemy tego przegrać! - zapala się Malika, a jej ciemne policzki różowieją. Ale nie chodzi jej o mecz.

- Piszcie o nas, przekażcie dalej nasz głos. Po to jesteśmy na mundialu! Podobno przed tym meczem rząd opłacił przeloty grupie "kibiców", którzy mają nas pilnować. Nie wiem nawet, ilu ich jest. Ale nie możemy się poddać. Rozumiem, że Katar przygotowywał tę imprezę przez lata. Nie chcemy robić im pod górkę i być źródłem zamieszania. Tyle że musimy być głosem społeczeństwa - tłumaczy.

- Mnóstwo ludzi siedzi w irańskich więzieniach, a reżim morduje niewinnych, włącznie z dziećmi. Nie możemy milczeć! - dodaje Malika.

Kilkanaście rzędów dalej, na łuku, siedzi Nora. Ona też znalazła sposób, żeby nie narazić się ochronie. Napisała sobie na ręce "Woman. Life. Freedom" po arabsku, podczas kontroli przykryła napis rękawem. Mówi, że trzeba uważać. Przy okazji poprzedniego meczu Iranu, z Walią, zatrzymano kobietę, która chciała wnieść na stadion transparent popierający protesty. Podobno puścili ją dopiero po pięciu godzinach.

"Woman. Life. Freedom" - napis na ręce jednej z irańskich fanek.
"Woman. Life. Freedom" - napis na ręce jednej z irańskich fanek.

Jest strach.

Dlatego większość kobiet odmawia rozmowy. Te, które się zgadzają, dopytują: - Na pewno nie podasz mojego imienia?

Przed meczem w małej grupie dziennikarzy rozmawiamy z Zarą i Aminem. Nagle ona zauważa, że jedna z reporterek nagrywa ich telefonem.

- Nie pokazuj naszych twarzy!
- Chcę mieć tylko dźwięk. Nie będę publikować wideo, obiecuję.
- Nie obiecuj, tylko skasuj.

Piłka znowu w grze

Zawodnicy Carlosa Queiroza od początku drugiej połowy robią wszystko, żeby nie wypaść z turnieju. Saeid Ezatolahi dopada do piłki w polu karnym. Gdy oddaje groźny strzał z pierwszej, Matt Turner nawet się nie rusza, ale futbolówka mija słupek jego bramki. Amerykanie zwalniają grę i starają się jak najdłużej utrzymać przy piłce. Kolejnymi podaniami powoli upuszczają z Irańczyków powietrze.

Iran - USA (fot. Grzegorz Wajda/Newspix).
Iran - USA (fot. Grzegorz Wajda/Newspix).

W doliczonym czasie gracze Queiroza domagają się jeszcze rzutu karnego po upadku Taremiego, ale arbiter pozostaje niewzruszony.

W końcu Mateu Lahoz gwiżdże po raz ostatni. Tylko jeden gol, ale dla Amerykanów bezcenny. Awansują do fazy pucharowej z pięcioma punktami, zajmując drugie miejsce za Anglią. Iran - trzy "oczka" - wraca do domu.

Stadion powoli pustoszeje.

Na Al Thumama były we wtorkowy wieczór strzały, zasieki, ataki flanką i manewry taktyczne. Ale to nie była wojna, tylko piłkarski mecz.

Z prawdziwym świętem na trybunach.

Iran - USA (0:1)
0:1 - Christian Pulisic 38'

Sędzia: Antonio Mateu Lahoz (Hiszpania)

Żółte kartki: Hosseini, Kanaani, Jalali (Iran) - Tyler Adams (USA)

Iran: Ali Beiranvand - Milad Mohammadi (Ali Karimi 46'), Morteza Pouraliganji, Majid Hosseini, Ramin Rezaeian - Ehsan Haji Safi (Abolfazl Jalali 71'), Saeid Ezatolahi, Mehdi Taremi, Ali Gholizadeh (Karim Ansarifard 77'), Ahmad Noorollahi (Mahdi Torabi 71'), Sardar Azmoun (Sama Ghoddos 46')

USA: Matt Turner - Sergino Dest (Shaquell Moore 82'_, Antonee Robinson, Tim Ream, Cameron Carter-Vickers - Tyler Adams, Yunus Musah, Weston McKennie (Kellyn Perry-Acosta 65') - Christian Pulisic (Brenden Aronson 46'), Tim Weah (Walker Zimmermann 82'), Josh Sargent (Haji Wright 77')

ZOBACZ WIDEO: Duża zmiana w składzie Polaków? "Bardzo mi przykro"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty