[b]
Z Kataru Mateusz Skwierawski [/b]
Czesław Michniewicz przyjął na mistrzostwa świata jasną strategię: przede wszystkim bronić dostępu do własnej bramki. Styl schodzi w tym przypadku na dalszy plan, albo w ogóle się nie liczy i selekcjoner tego nie kryje. Ale efekty są - po dwóch meczach reprezentacja ma cztery punkty, zero bramek straconych i jest na pierwszym miejscu w grupie. Do awansu brakuje bardzo niewiele.
Apele byłego selekcjonera
Dwa spotkania turnieju jednak mocno się od siebie różniły. W meczu z Meksykiem (0:0) polski zespół w zasadzie skupiał się tylko na oddalaniu zagrożenia. Jeżeli próbowaliśmy atakować, to długimi piłkami na Roberta Lewandowskiego. Oprócz rzutu karnego (Lewandowski nie strzelił) Polacy nie stworzyli zagrożenia.
Po spotkaniu pozostał niedosyt. Zawodnicy wspominali, że chcieli przede wszystkim nie przegrać i woleli wybrać bezpieczny wariant. Nawet były selekcjoner Adam Nawałka apelował do Czesława Michniewicza o większą odwagę w grze.
Michniewicz przyznał później, że być może zbyt mocno skupił się na defensywie.
- Mieliśmy z tyłu głowy, że pierwszego spotkania nie możemy przegrać. Może w niektórych momentach zabrakło odwagi. Podczas analizy pokazałem drużynie wiele sytuacji, w których brakowało jednego elementu technicznego, by ta akcja potoczyła się lepiej - mówił selekcjoner.
To pomaga
Z Arabią Saudyjską przez większą część pierwszej polowy wyglądało to nawet jeszcze gorzej. Ale gdy Piotr Zieliński trafił do bramki, to nagle okazało się, że Polacy potrafią całkiem nieźle atakować. Z drużyny zeszło ciśnienie.
- Od początku było założenie, że z Arabią mamy atakować, stwarzać sytuacje, dlatego inaczej wyszliśmy na to spotkanie - mówił Robert Lewandowski. - Musieliśmy złapać balans po pierwszym meczu i dodać coś więcej. Samą defensywą nie wygramy spotkania - przypominał kapitan reprezentacji.
W drugim meczu mundialu Michniewicz zmienił ustawienie na bardziej ofensywne wystawiając z przodu dwóch napastników. Obok Lewandowskiego zagrał Arkadiusz Milik. Współpraca obu graczy nie wyglądała może perfekcyjnie, ale polski zespół stworzył kilka świetnych okazji. Lewandowski oprócz gola zmarnował sytuację sam na sam i strzelił w słupek. Milik trafił z kolei w poprzeczkę. Były też inne okazje.
- Takie ustawienie na pewno pomaga - twierdzi "Lewy". - Stwarzyliśmy sytuacje, głowa inaczej pracowała - komentuje Lewandowski.
Kapitan uwierzył
Milik też uśmiecha się na wątek ofensywnej gry. - Opinia publiczna i dziennikarze trochę nas skrytykowali za to, że graliśmy bardziej defensywnie. W jakimś stopniu na pewno mieli rację. Z Arabią zagraliśmy inaczej i wygraliśmy - mówił.
Okazuje się, że można połączyć defensywną taktykę z ciekawymi akcentami z przodu, a do tego osiągnąć korzystny wynik. - Wiadomo, styl jest ważny i pomaga w dobrych występach, ale koniec końców w piłce nożnej najważniejszy jest wynik - uzupełnia Milik.
Lewandowski mówił odważniej. - Mecz z Arabią dał mi przekonanie, że może się tu jeszcze wiele ciekawego wydarzyć – twierdzi. - Z Argentyną nie będziemy kalkulować. Zrobimy wszystko, by wyjść z tej grupy - mówi.
Mówią jednym głosem
Choć ofensywna gra zdecydowanie bardziej leży wielu graczom kadry, w tym Lewandowskiemu, to trzeba oddać, że zawodnicy nie uderzają w trenera. Piłkarze mówią z selekcjonerem jednym głosem. Na więcej pozwala sobie tylko kaitan drużyny, ale robi to w sposób wyważony. Polscy piłkarze "kupili" pomysł Michniewicza na najważniejszy turniej świata.
- Musieliśmy trochę pocierpieć, ale w efekcie mamy cztery punkty - ocenia Piotr Zieliński. - Można wiele mówić o stylu, ale my realizujemy to, co nam trener nakreśli - odpowiada Kamil Glik. - Po prostu realizujemy cele - dodaje. A Wojciech Szczęsny puszcza oko. - Narzeka się na "lagi", ale moje "lagi" są zawsze precyzyjne - komentuje bramkarz.
Kolejny spotkanie nasza reprezentacja rozegra w środę 30 listopada z Argentyną. Po dwóch meczach Biało-czerwoni mają cztery punkty i są na pierwszym miejscu w swojej grupie.
Cichy bohater reprezentacji już był skreślony. "Dostaje nowe życie"
Robert Lewandowski zaskakuje. "Poczułem to już na hymnie”
ZOBACZ WIDEO: "To jest znaczące". Co się wyprawiało w szatni Argentyńczyków?