Trener KGHM Zagłębia Lubin ostrzył sobie zęby na wyjazdowe starcie z Legią. Opowiadał, że mecze w Warszawie to idealna okazja do pokazania się dla piłkarzy i dobre okno wystawowe. W pierwszej połowie jego piłkarze do 25 minuty pokazali dobrze zorganizowaną obronę, ale jeden błąd przy golu Pawła Wszołka, właśnie w 25. minucie, okazał się kluczowy dla Legii. Po przerwie goście bezskutecznie ruszyli do odrabiania strat. To gospodarze podwyższyli prowadzenie w ostatniej akcji meczu po rzucie karnym.
- Przyjechaliśmy z planem. Żeby grać w piłkę, nie wybijać jej, nie murować się i mieć odwagę. W pierwszej połowie zabrakło polotu i agresywności w środku pola. Brakowało też dobrego podania w ataku - analizuje trener Piotr Stokowiec.
Najlepszą okazję na gola miał w 75. minucie Martin Doleżal po dobrym podaniu Łukasza Łakomego. Na nieszczęście dla Zagłębia strzał czeskiego napastnika efektownie obronił bramkarz Legii, Kacper Tobiasz.
ZOBACZ WIDEO: Ten filmik obejrzało już milion ludzi. A Ty?
- Były momenty, kiedy dominowaliśmy, a to przy Łazienkowskiej nie jest łatwe. Staraliśmy się gonić wynik i przynajmniej wyrównać. Zabrakło skuteczności i umiejętności - dodał trener.
Choć Stokowiec drugą kadencję w Lubinie zaczął w grudniu, to zwrócił uwagę, że dopiero latem dokonał przebudowy zespołu. I ma to wpływ na początek sezonu. W dwóch meczach Zagłębie wywalczyło jeden punkt po bezbramkowym remisie ze Śląskiem Wrocław.
- Budujemy nowe Zagłębie. Odeszło od nas 16 piłkarzy, przychodzą nowi, wkomponowujemy ich, ale trochę to trwa. Wpuszczam młodych, wobec których mam takie same wymagania co do reszty - opowiada.
I dodaje, jakie ma oczekiwania co do gry: - Tu muszą lecieć wióry. Gra miała wyglądać na agresywniejszą, co nie ma jednak nic wspólnego z brutalnością. Sam tak grałem, a kibice przychodzą na mecze, by doświadczyć emocji. Dlatego trzeba grać w sposób agresywny i zdecydowany. Do tego dołożyć jakość, którą mamy.
Na pomeczowej konferencji 50-latek skomentował sytuację swoich piłkarzy. Zaczął od Filipa Starzyńskiego, który jest przymierzany do Widzewa Łódź.
- Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że miał do nas przyjść Robert Lewandowski, ale Tornike Gaprindaszwili wziął "9" i Robert poszedł do Barcelony. Skończmy żartować. Filip jest naszym zawodnikiem i o jego odejściu myślę w kategoriach plotki - wyjaśnił z humorem.
Stokowiec wyjaśnił też, że w poniedziałek do pełnego treningu wróci Damjan Bohar, który od powrotu z NK Osijek rozegrał 80. minut w spotkaniu pierwszej kolejki i zabrakło go na boisku w meczu z Legią.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Trener Legii potwierdza. Kapitan o krok od transferu
FC Barcelona i jej związki z Katalonią. Lewandowski ma przywrócić blask