Jerzy Brzęczek nie uratował sytuacji Wisły Kraków. Za jego kadencji przy ul. Reymonta było gorzej. Jedna wygrana w 13 meczach ligowych, wylądowanie w strefie spadkowej, z której nie udało się wydostać. Biała Gwiazda żegna się z Ekstraklasą, zajmując w tym sezonie przedostatnie miejsce w tabeli.
Na pożegnanie z ligą Wisła przegrała u siebie z Wartą Poznań 0:1. Pogrzeb odbył się w smutnej atmosferze i tylko pogorszył już fatalne nastroje kibiców. Jednak początek meczu z Zielonymi mógł dać nadzieję na trzy punkty. Gospodarze zaczęli dobrze, atakowali, ciągle dochodzili do sytuacji strzeleckich, ale nie potrafili zamienić ich na gole.
- Patrząc na pierwsze 25 minut tego meczu, to powinniśmy prowadzić wtedy 3:0, ale nie potrafiliśmy wykorzystać sytuacji, które tworzyliśmy. Przeciwnik oddał jeden strzał i wygrał to spotkanie. Mimo że włożyliśmy w to wszystko niesamowitą pracę z tą drużyną, to na końcu zabrakło nam jakości - stwierdził Brzęczek na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: Glik jak Robocop. Wrócił szybciej i gra o kolejny awans
Kibice byli wściekli, sfrustrowani, nawet szyderczo cieszyli się z nieudanych akcji Wisły w tym meczu. Mimo wszystko przyszli na stadion kibicować, za co Brzęczek był wdzięczny.
- Dziękuję kibicom. Spadek Wisły jest niesamowitą rzeczą, ale największą wartością klubu są kibice i myślę, że trzeba to docenić. Ja to bardzo doceniam. To trudny czas dla całej Wisły, ale są takie sytuacje w życiu, że trzeba upaść, żeby się podnieść - powiedział.
Nikt nie przypuszczał, że za kadencji Brzęczka Wisła praktycznie przestanie wygrywać. Trener Białej Gwiazdy jednak nie ujmuje piłkarzom zaangażowania.
- Statystyki są straszne i brutalne. Możemy przygotować taktykę, wszystko przećwiczyć, ale ostatecznie to zawodnik musi trafić w bramkę. Nie zarzucam zawodnikom braku zaangażowania, czy to w treningu, czy w meczach. Jest jednak różnica w umiejętnościach, jeśli chodzi o sytuacje stresowe. To w kilku momentach zadecydowało - mówił.
Brzęczek wskazał dwa kluczowe momenty rundy wiosennej dla Wisły.
- Pierwszy to mecz z Lechem, który powinniśmy wygrać. To na pewno dałoby zawodnikom większej pewności siebie. Niestety, tak się nie stało. Drugi, to mecz z Wisłą Płock. Porażka, ale też wszystko to, co działo się wokół spotkania, w czasie i po. Gwoździem do trumny była sytuacja, kiedy Luis Fernandez został ukarany czterema spotkaniami, a to jest najlepszy piłkarz tej drużyny, mający najwięcej jakości, potrafiący zdobywać bramki. Dla nas to jest bardzo duża nauczka jako klubu - ocenił.
Trener przyznał, że drużyna musi przejść rewolucję. Miał już gotowe transfery na wypadek zostanie w Ekstraklasie, ale nie dojdzie do ich realizacji.
- Zdaję sobie sprawę, że bez względu na to, kto będzie trenerem, będzie to bardzo trudny czas. Ja jestem to dyspozycji. Decyzję podejmą zarząd, właściciele. Część zawodników musi z tego klubu odejść, ale to nie będzie takie proste. Muszą nastąpić zmiany. Nie wyobrażam sobie, żeby to funkcjonowało tak, jak dzisiaj. Już przygotowywałem pewne transfery, jeżeli chodzi o Ekstraklasę. Niestety, przez spadek nie jest nam dane tych transferów przeprowadzić - przyznał.