Super Aguri zgodnie z przewidywaniami

Zespół Super Aguri, który z powodu problemów finansowych opuścił większość zimowych testów, nie sprawił niespodzianki w Grand Prix Australii. Anthony Davidson swój udział w wyścigu zakończył tuż po starcie, Takuma Sato musiał wycofać się po 32 okrążeniach.

Davidson uczestniczył w kolizji w pierwszym zakręcie, zdołał dojechać do boksów, ale bolid nie nadawał się już do naprawy. - Jestem rozczarowany - przyznał Brytyjczyk. - To frustrujące, że nie mogłem ukończyć wyścigu, co było moim głównym celem. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na testowanie, dlatego wyścig był dla mnie bardzo ważny. Davidson nie czuje się jendak winny kolizji. - Nie wydaje mi się, żeby to była moja wina. Dostałem się między dwa samochody i starałem się uniknąć nieuniknionego. Próbowałem hamować, żeby się stamtąd wydostać, ale bolidy po prawej i lewej stronie najechały na moje przednie koła i nie mogłem nic zrobić - zrelacjonował.

Więcej szczęścia miał Japończyk, który przejechał ponad połowę dystansu. - To był dla nas trudny wyścig. Nie wystartowałem najlepiej, ale potem walczyłem, aby wrócić na pozycję i awansowałem o kilka miejsc jeszcze na pierwszym okrążeniu. To była najbardziej fascynująca walka w pierwszym okresie - ocenił. - Po pierwszym tankowaniu i przejechaniu kilku okrążeń pojawiły się problemy i musiałem się zatrzymać. Jest to dla nas rozczarowanie, bo wiele osób pracowało, abyśmy się tu znaleźli - powiedział Sato. Kierowca Super Aguri znalazł jednak pozytywną stronę występu w Australii. - Zebraliśmy wiele pożytecznych informacji i danych. Nie mogę doczekać się kolejnego startu w Malezji.

- Chciałem podziękować całej mojej ekipie i kierowcom, bo wiem, że mamy za sobą trudny okres - powiedział Aguri Suzuki, szef zespołu. - Jesteśmy w Australii, mimo że nie przeprowadziliśmy odpowiedniej ilości testów w okresie przygotowawczym. Myślę, że każdy wykonał wspaniałą robotę w ten weekend, mimo że mieliśmy ograniczoną liczbę okrążeń podczas treningów, kwalifikacji i wyścigu. Anthony miał pecha po starcie, a Takuma miał niezły początek i zaprezentował się nieźle w czasie wyścigu - podsumował Suzuki. - Żaden z naszych bolidów nie dojechał do mety, ale jesteśmy tutaj, rozpoczęliśmy sezon 2008 i nasza wola walki na pewno nie zniknęła - zapewnił.

Komentarze (0)