- To był fantastyczny etap, bardzo zróżnicowana i wymagająca trasa. Momentami jechałem prawie 150 km/h, później trasa stała się bardziej techniczna. To był jeden z miliona zakrętów, które zawsze pokonywałem w płynny sposób - wyjaśnia Sonik na łamach oficjalnej strony internetowej Orlen Team.
- Nigdy wcześniej, przez całą moją karierę nie zdarzyło mi się wpaść w lekko większy, niż przewidywałem poślizg w zakręcie i trafić w skałkę, która leżała na samym środku trasy. Normalnie obróciło by mnie bokiem i postawiło w poprzek trasy. Tymczasem głaz podbił koło i można powiedzieć, że przeżyłem dachowanie na quadzie. Kiedy kibice pokazali mi filmy, które nakręcili otworzyłem szeroko oczy, gdyż nie spodziewałem się, że wypadek był aż tak poważny - przyznał.
Zawodnik przeszedł serię bardzo specjalistycznych badań. Wszystko wskazuje na to, że jego ręka nie doznała poważnych obrażeń, jest jednak podejrzenie złamania. Sonik zapewnił już, że tegoroczny wypadek nie zniechęca go do Dakaru i za rok ponownie powalczy o jak najlepszy wynik.