Kuba nadrobił jedną lokatę już na starcie i pierwszym zakręcie. Zaraz potem awansował jeszcze o dwie pozycje. Wielu kierowców wiedząc, jak trudne jest wyprzedzanie na Hungaroring, starało się nadrobić lokaty za wszelką cenę już na samym początku zmagań. W efekcie doszło do dwóch incydentów.
Najpierw z wyścigu wypadli Norbert Siedler i Stefan Rosina. To pozwoliło Kubie ulokować się na szóstej pozycji. Zaraz potem doszło do kolejnej, potężnej kraksy, która spowodowała neutralizację. Stawkę poprowadził samochód bezpieczeństwa.
Świadkiem całego zajścia był Lukas, który sam trochę ucierpiał w wyniku tej kolizji. Polak był w grupie czterech samochodów, które próbowały na raz zmieścić się w jednym zakręcie. Postanowił zwolnić, a rywal atakujący go z prawej strony obrócił się wokół maski Roberta i uderzył w dwa inne auta.
Choć Porsche Lukasa ucierpiało w tej kolizji, kierowca VERVA Racing Team nie zrezygnował z jazdy. Ostatecznie awansował na 11. miejsce.
Wyścig wznowiono po pięciu okrążeniach neutralizacji. Obaj zawodnicy utrzymali swoje miejsce do samej mety. Teraz czeka ich czterotygodniowa przerwa przed kolejnym wyścigiem - podczas GP Belgii.
Po ośmiu rundach Porsche Supercup Giermaziak z 38 punktami zajmuje 13. Miejsce w klasyfikacji generalnej, Lukas z 24 „oczkami” jest 17. Prowadzi z 122 punktami Rene Rast.
Kuba Giermaziak: Mieliśmy plan, aby po starcie w pierwszym zakręcie pójść na zewnętrzną. Analizowaliśmy wszystkie starty i z tego weekendu i poprzednich lat. To pokazało, że zewnętrzna strona sprawdza się, szczególnie jak startujesz z dalszych miejsc, bo po wewnętrznej robi się kolejka i tracisz dużo czasu. Plan jednak legł w gruzach, bo stawka była bardzo ciasna i nie było za dużo miejsca. Sam start był jednak bardzo dobry i nadrobiłem jedno miejsce. Była walka. Widziałem dokładnie jak Siedler i Rosina wywieźli się z toru i powiem szczerze, że trochę się tego spodziewałem, jak widziałem ich wejście w zakręt. Tam nie ma miejsca na dwa samochody. Ledwo można się zmieścić samemu przy małym błędzie, więc oni wypadli z toru na własne życzenie. Tej drugiej kraksy nie widziałem, ale samochody wyglądały na mocno zniszczone. Szczerze powiem, że neutralizacja nam pomogła, bo znów mieliśmy ustawienie, które faworyzowało nas raczej w środkowej części wyścigu, ale nie na początku, kiedy miałem sporo uślizgów. Potem ta sytuacja się ustabilizowała i spokojnie miałem prędkość, aby utrzymać pozycję. Pod koniec wyścigu doganiałem Bleekemolena i Van Lagena, kiedy walczyli, a później tempo spadło i byłem szósty, z czego jestem zadowolony. Generalnie był to dla mnie raczej spokojny wyścig. W tym tygodniu mamy testy. W następny weekend mam przerwę, którą wykorzystam na rodzinną uroczystość, a następnie mam wyścig ADAC Masters w Lausitz. Dla mnie ta przerwa nie będzie tak długa jak dla niektórych kierowców, ale nie narzekam, bo kocham to, co robię.
Robert Lukas: Trudno to nazwać wyścigiem. Na pierwszym okrążeniu tak się wszyscy pchali, że trudno było się połapać, na którym miejscu w ogóle jestem. Kiedy doszło do wypadku, ja byłem między tymi kierowcami, którzy brali w nim udział. Do zakrętu jechaliśmy w czwórkę, a ja, jako jedyny, pojechałem po linii wyścigowej, ale postanowiłem nacisnąć hamulec. Żaden z nich nie odpuszczał i tuż przede mną doszło do karambolu. Miałem to szczęście, że nie poleciałem z nimi, ale i tak uszkodzili mi dwie felgi z przodu, a kierownica przestawiła się chyba o 90 stopni. Od tej pory samochód nie jechał już tak, jak powinien. Miałem cały czas wielkie wibracje i przód wyjeżdżał, więc bardziej walczyłem o utrzymanie na torze niż o pozycję. I to się udało się. Podczas przerwy wakacyjnej raczej nie będę wypoczywał. Jutro mamy sesję zdjęciową, a następnie o 19 lecimy do Mediolanu na testy, które odbędą się na torze Monza. Zaraz potem wyjeżdżam na zawody Carrera Cup, później mam jeszcze dwa dni testów na torze Brands Hatch w Wielkiej Brytanii. O wakacjach będę myślał w zimie.