"Chyba zaraz się popłaczę". Karolina Kowalkiewicz opowiedziała o swoim dramacie

Getty Images / Jeff Bottari/Zuffa LLC / Na zdjęciu: Karolina Kowalkiewicz
Getty Images / Jeff Bottari/Zuffa LLC / Na zdjęciu: Karolina Kowalkiewicz

Szerokiej publiczności jest znana z walk w formule MMA, ale w życiu musiała się mierzyć nie tylko z rywalkami. W rozmowie z WP SportoweFakty Karolina Kowalkiewicz opowiada o powrocie do UFC, treningach w dobie pandemii, ślubie i walce z depresją.

W tym artykule dowiesz się o:

Artur Mazur: Rozmawiam z Karoliną Kowalkiewicz czy Karoliną Zaborowską?

Karolina Kowalkiewicz: W dokumentach widnieje już jako Zaborowska, ale sportowo wciąż jestem Karoliną Kowalkiewicz.

Rok temu wszyscy mówiliśmy o makabrycznej kontuzji, jakiej doznałaś w walce z Xiaonan Yan. Wkrótce wrócisz do oktagonu UFC. Czy znasz szczegóły?

Znam już konkretną datę walki, ale mogę tylko powiedzieć, że będzie to druga połowa czerwca. Obecnie świat wygląda tak, że wszystko się może zmienić, ale przygotowuję się na ten konkretny termin. Nazwiska rywalki jeszcze nie znam. Usłyszałam kilka potencjalnych nazwisk, ale to nie ode mnie zależy. Czekam na konkrety od UFC.

ZOBACZ WIDEO: Michał Materla mówi o kulisach rozstania z KSW. Opowiada o ambitnych planach EFM SHOW

Czy potencjalne rywalki są notowane w czołowej "10" UFC?

Jedna z potencjalnych rywalek długo nie walczyła. Jest weteranką UFC i to byłoby fajne zestawienie. Bardzo bym chciała, żeby wybór padł na nią, ale nie chcę za dużo mówić, bo mogę zapeszyć.

Wracasz na dłużej, czy to będzie walka pożegnalna? Bo po kontuzji w środowisku pojawiały się różne opinie.

Nie traktuję tego jak pożegnalnej walki. Mam nadzieję, że jeszcze kilka tych pojedynków stoczę. Plan jest taki, żeby powalczyć jeszcze dwa lata. Ale nie chcę snuć wielkich planów, bo ostatnio - jak coś planuję - to nic z tego nie wychodzi. Takie mam marzenie, ale wszystko będzie zależeć od najbliższego pojedynku.

Uzależniasz dalsze starty od wyniku najbliższego pojedynku?

Tak.

Gdyby pojawiła się piąta porażka z rzędu, to...

Tej piątej porażki nie będzie! Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie przegram tej walki.

Jak wyglądają przygotowania do powrotu? Bo w środowisku coraz częściej mówi się o kontrolach policji w klubach.

Jest strasznie dziwnie. Nasz klub jest zamknięty. Przygotowuję się w Łodzi pod okiem moich trenerów, byłam też w klubie XYZ w Bydgoszczy. Miałam okazję popracować z Pauliną Kątną, która przez 15 lat trenowała zapasy. Rozmawiałam też z topowymi zawodniczkami z Polski i one zadeklarowały pomoc. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się je zaprosić do Łodzi. Rozważamy też wyjazd poza Polskę.

To wszystko nie jest łatwe, bo w Łodzi zamknięto nie tylko Shark Top Team.

To jest chora sytuacja. Wczoraj w jednym z łódzkich klubów była kontrola policji. Zawodnicy uciekali z klubu w ochraniaczach i rękawicach na rękach, żeby uniknąć wylegitymowania. Policjanci pozwolili im uciec i nawet ich nie gonili. Myślę, że dla policjantów nie jest fajne kontrolowanie klubów, w których sami chcieli potrenować. Wczoraj mój mąż (Łukasz Zaborowski, red.) trenował na powietrzu z dwoma chłopakami, którzy przygotowują się do zawodów amatorskich. Po chwili pojawili panowie w mundurach i musieli się tłumaczyć.

Czy uda się w takich warunkach przygotować do walki z gatunku "być albo nie być"?

Wierzę, że tak. Na pewno nie będą to normalne przygotowania, ale już teraz forma nie jest zła. Czasami takie przeciwności działają motywująco. Ta roczna przerwa też na mnie dobrze wpłynęła. Zaleczyłam wszystkie urazy. Lepiej się regeneruję. Czuję ogień i każdy trening sprawia mi ogromną radość. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.

Chociaż przez rok nie walczyłaś zawodowo, nie dajesz o sobie zapomnieć. Udzieliłaś głośnego wywiadu o walce z depresją. Cieszysz się, że to z siebie wyrzuciłaś?

To wyszło spontanicznie. Któregoś dnia rano oglądałam telewizję i zobaczyłam, że jest Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją. Pomyślałam, że może to jest fajny dzień, żeby opowiedzieć światu o tym, przez co przeszłam. Cieszę się, że to zrobiłam, chociaż na początku się zastanawiałam, czy to dobry pomysł. Dostałam mnóstwo wiadomości od ludzi, którzy się zmagają z tą chorobą. Pisali, że widzą nadzieję, to światełko w tunelu, że skoro ja sobie poradziłam, to oni też sobie poradzą. Pisali do mnie rodzice chorych na depresję nastolatków. Odzew był niesamowity.

Co jest największym dramatem ludzi chorych na depresję?

Chorowałam na depresję 20 lat temu i teraz czasy się zmieniły. W moim przypadku najgorszy był brak zrozumienia. Aktualnie ludzie mają większą świadomość tego, czym jest depresja, ale to niezrozumienie wciąż się pewnie pojawia. Wyobraź sobie, że leżysz w łóżku, nie masz ochoty i siły z niego wstać, a ktoś przychodzi i mówi: przestań się nad sobą użalać. Właśnie to jest najgorsze.

Próbowałaś popełnić samobójstwo. Co czuje człowiek, który targa się na swoje życie?

Ogromny ból, żal i bezsilność. Chyba zaraz się popłaczę, bo wspomnienia wróciły.

Ale jest też światełko w tunelu. Kiedy się obudziłaś, obok ciebie była rodzina. Czy to był punkt zwrotny?

Tak. To bardzo pomaga, kiedy obok siebie masz kogoś, na kogo możesz liczyć: brat, siostra, przyjaciel, rodzic, partner. Ważne, żeby kogoś mieć. Ale najważniejsze jest to pragnienie, żeby coś zmienić, żeby chcieć wyjść na prostą. Człowiek musi to w środku poczuć i to jest najważniejsze.

W twoim życiu też dokonały się zmiany. Czy ślub wywrócił coś do góry nogami?

W moim odczuciu nic się nie zmieniło. Poza jednym. Chce mi się śmiać, bo kiedy się kłócimy, to już nie mówimy, że się rozstajemy. Teraz mówimy o rozwodzie. A już na poważnie, to ślub zmienia niewiele i wszystko. W moim przypadku dał mi poczucie bezpieczeństwa.

Czy Łukasz Zaborowski po ślubie zmienił się jako trener?

To się zmieniło już jakiś czas temu. Wydaje mi się, że kilka okresów przygotowawczych i kilka walk było dla Łukasza bardzo trudnych. Już samo oglądanie moich sparingów z chłopakami z klubu było dla niego niezbyt miłym przeżyciem. Trudno, żeby facet wyłączył emocje w sytuacji, kiedy jego kobieta jest po prostu bita. Łukasz na pewno mi pomoże w przygotowaniach, ale do narożnika raczej ze mną nie wejdzie.

Wiem, że bardzo przeżywał to, co stało się w walce z Xiaonan Yan. Niektórzy krytykowali go za to, że nie przerwał walki. Rozmawiałem z nim prywatnie i on to bardzo przeżywał.

Gdyby wtedy w grę wchodziła relacja trener-zawodnik, to on by tę walkę przerwał. Wiedział, jak bardzo mi zależy. Wierzył we mnie, że mogę odwrócić sytuację. I było blisko, kiedy ciągnęłam "skrętówkę". Widziałam, że po walce utykała, bo przeciągnęłam jej tę dźwignię, ale się nie poddała. Dla Łukasza to było traumatyczne przeżycie.

A kto wejdzie do oktagonu: Karolina Kowalkiewicz czy Zaborowska?

Jeszcze nie wiem. UFC może mnie zapowiedzieć tak, jak będę sobie tego życzyła. Czasami żartuję, że Zaborowska może wystartować w UFC z rekordem 0:0 i czystą kartą. Ale przecież Kowalkiewicz nie może tak zostawić tej serii porażek i musi dopisać do rekordu kolejne zwycięstwo. A może tym razem poproszę o wyczytanie mnie jako "Polish Princess". Muszę się nad tym zastanowić.

Zobacz także:
Wyniki ważenia przed EFM Show
Materla o ambitnych planach EFM Show

Źródło artykułu: