Pojedynek odbył się w limicie wagi półciężkiej. Mistrzem tej kategorii jest inny reprezentant Polski, Jan Błachowicz.
Marcin Prachnio trafił do UFC w 2018 roku po udanych występach w cenionej azjatyckiej organizacji One Championship. Tam odniósł cztery zwycięstwa, w tym trzy przez efektowne nokauty.
Spodziewano się, że karateka może szybko zapukać do czołowej piętnastki kategorii półciężkiej UFC. Rzeczywistość byłą jednak brutalna.
Do tej pory przygoda Polaka ze światowym potentatem miała fatalny przebieg. 32-latek przegrał trzy wcześniejsze walki. Za każdym razem został pokonany przez szybkie nokauty w pierwszych rundach. Kibice byli w szoku, że nie został zwolniony przez UFC.
Na gali UFC 257 w Abu Zabi Polak zmierzył się z bardziej doświadczonym w organizacji Khalilem Rountree'em. Amerykanin dotychczas walczył w kratkę, ale pokonał między innymi Gokhana Sakiego czy Eryka Andersa.
W swojej karierze "War Horse" mierzył się też z innym Polakiem, Michałem Oleksiejczukiem. "Lord" pierwotnie pokonał go przez decyzję, jednakże w organizmie zawodnika z Lubelszczyzny wykryto nielegalne substancje, co skutkowało zmianą werdyktu na no contest.
Bukmacherzy w starciu polsko-amerykańskim faworyzowali Khalila Rountree'ego. Szanse Marcina Prachnia były niewielkie. Za jego zwycięstwo można było zarobić ponad czterokrotność postawionej sumy.
Karateka z Warszawy obiecywał, że sprawi niespodziankę i wreszcie zwycięży w UFC. - Poukładałem sobie w głowie, zacząłem pracować z psychologiem. Wróciła do mnie ta moc, którą miałem, gdy walczyłem jeszcze w One Championship. Ta walka zacznie moją dobrą passę - zapowiadał na antenie Polsatu Sport.
Prachnio dotrzymał słowa! Zaprezentował się najlepiej w swojej dotychczasowej karierze w UFC i nie tylko wytrzymał w oktagonie dłużej niż jedną rundę, ale nawet zwyciężył pojedynek!
Walka potrwała pełen dystans. Dziennikarze i kibice w mediach społecznościowych spekulowali, że 29-28 powinien triumfować Polak. Amerykańscy eksperci podkreślali, że to dla nich niemała niespodzianka. Arbitrzy nie mieli wątpliwości - jednogłośnie wskazali na taki rezultat na korzyść zawodnika z Warszawy.
Polak bardzo dobrze rozpoczął pojedynek. W pierwszej rundzie kontrolował w stójce, był pewniejszy od Amerykanina. Odsłona była co prawda dość bliska, jednak przewaga Prachnia była zauważalna.
Największe kłopoty 32-latek miał w rundzie drugiej. Został szybko trafiony przez rywala, tuż po rozpoczęciu starcia, ale wytrwał! Problemy miał też na 30 sekund przed końcem rundy, gdy Rountree ponownie bardzo mocno uderzył. Na szczęście warszawianin wytrzymał.
Obaj zawodnicy w trzeciej rundzie byli już bardzo zmęczeni. Jednak to Marcin Prachnio przejął inicjatywę i mógł cieszyć się ze zwycięstwa w tej rundzie, a w konsekwencji w całym starciu!
W walce wieczoru UFC 257 dojdzie do hitowego pojedynku wagi piórkowej. Gwiazdor z Irlandii, Conor McGregor, po raz drugi zmierzy się z Dustinem Poirierem. W karcie głównej gali w Abu Zabi jest również inny zawodnik powiązany z Polską. Wystąpi trenujący na co dzień w Poznaniu Machmud Muradow.
Czytaj także:
Szpilka negocjuje, dwaj rywale w grze
Królewskie powitanie McGregora
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tego talentu Chalidowa nie znaliśmy. Co za umiejętności!