To będzie wydarzenie gali KSW 55. Mamed Chalidow chce wyrównać rachunki ze Scottem Askhamem. Ich pierwsza walka zakończyła się triumfem Askhama, który dobrze podszedł do niej pod względem taktycznym. Zamiast rywalizować w stójce, szybko przeniósł walkę do parteru. Chalidow jest dobrze przygotowany do sobotniej walki i ma nadzieję, że tym razem będzie mógł pokazać wszystkie swoje atuty.
Askham przed walką słownie prowokował Chalidowa. Mówił między innymi o tym, że to on wygra i tym samym zakończy karierę Czeczena. Nazwał go też "dużym dzieckiem". Chalidow w żaden sposób nie zareagował na te zaczepki.
- To wychodzi poza ramy mojego rozumienia. Wychodzę do walki, by promować moją piękną dyscyplinę sportu. Te obelgi w ogóle mnie nie obchodzą, bo to są tylko słowa. Jak ktoś obraża, to obraża tylko sam siebie. Ja na niego ani nie jestem obrażony, ani wkurzony - powiedział Chalidow w rozmowie z Polsatem Sport.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce". Chalidow postawił KSW sprawę jasno. "Jeśli mam walczyć, to ze Scottem Askhamem"
Czeczen skupia się na najbliższym pojedynku i nie wybiega w przyszłość. Zadeklarował, że jeśli stoczy kolejną walkę, to jego rywalem na pewno nie będzie Michał Materla. Obaj się przyjaźnią, ale mają za sobą pojedynek w klatce. Podczas KSW 33. Wtedy przez nokaut wygrał Chalidow.
Gwiazda KSW wykluczyła jednak możliwość walki ze swoim przyjacielem. - Jedyna możliwość jest taka, że spotkamy się w sali treningowej, bez publiczności, bez kamer. Do takiej walki w klatce, na gali, już z nim nie wyjdę, nikt mnie nie namówi - dodał.
Czytaj także:
Boks. Frank Warren zmienia stanowisko. Walka Fury vs Wilder jednak w 2021 r.?
MMA. UFC. "Zaakceptowałem ofertę walki". Conor McGregor wraca do oktagonu