W niedzielny poranek Błachowicz jako pierwszy mężczyzna z Polski stanie przed szansą zdobycia pasa mistrza UFC - najcenniejszego trofeum w MMA. Wcześniej tego zaszczytu dostąpiła jedynie Joanna Jędrzejczyk, która nie tylko w wielkim stylu sięgała po pas, ale też z powodzeniem go broniła. Rywalem Błachowicza na gali UFC 253 będzie Dominick Reyes. O szansach Polaka i o specyfice walki o pas porozmawialiśmy z byłą mistrzynią UFC.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: W mediach społecznościowych co chwila publikujesz zdjęcia z sali treningowej. Czy to oznacza powrót do oktagonu?
Joanna Jędrzejczyk: Cały czas jestem aktywna, ale nie planuję powrotu do oktagonu. Doszło do tego, że niektóre osoby już uznały, że zakończyłam karierę. To nieprawda. Codziennie jestem na sali: w Olsztynie, Krakowie, Warszawie i każdym mieście, które danego dnia odwiedzam. Dużo pracuję, podróżuję, rozwijam różne projekty. Nie potrafię żyć bez treningu, ale teraz mam taki okres w życiu, że chcę trochę pauzować od startów.
Dlaczego?
Nie jestem już to samą dziewczyną, co kiedyś. Z jednej strony mam głód trenowania i ogromną chęć do walki, co udowodniłam w starciu z Weili Zhang, ale z drugiej - nie chcę toczyć trzech, czterech pojedynków w roku. Do oktagonu wciąż będę wchodzić, ale rzadziej: raz, maksymalnie dwa razy w roku. Teraz chcę spędzać więcej czasu z rodziną. Kariera sportowca wiele mi dała, ale też wiele zabrała. Przez 17 lat nie mogłam być blisko rodziny. Tego czasu już nie odzyskam, nie kupię go. Dlatego teraz chcę żyć. W 2019 roku też zrobiłam przerwę od startów i ona mi wiele dała. Wykorzystałam ten czas i teraz robię dokładnie to samo.
Co pochłania twój czas?
Dbam o siebie, o swoje zdrowie, życie rodzinne, swoje biznesy. Ludzie widzą, że angażuję się w różne projekty i piszą, że zrobiła się ze mnie większa celebrytka niż sportowiec. Ale ci, którzy tak piszą, niewiele wiedzą. Inni z kolei sugerują, żebym zwolniła, bo zaraz fiknę. Ale to wszystko jest kwestią odpowiedniej organizacji czasu pracy. Nie jestem z tych, co idą na 8 godzin do pracy, a powrocie sięgają po "browar", chipsy i włączają telewizor. Ja czytam, rozwijam się, edukuję. W maju skończyłam nawet kolejne studia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: odważna pasja Karoliny Kowalkiewicz
To kiedy przyjdzie czas na wejście do oktagonu?
W przyszłym roku, ale nie na początku. To będzie drugi albo nawet trzeci kwartał.
A kiedy wrócisz do Stanów?
Teraz przez huragany i koronawirusa sytuacja na Florydzie jest bardzo trudna. Myślałam o tym, żeby wrócić w październiku, ale rozpoczęłam duży projekt, który muszę do końca roku zakończyć. Dlatego wrócę chyba dopiero w styczniu. Nie wyobrażam sobie przygotowań do walki poza American Top Team. Nie widzę też siebie na gali bez udziału kibiców, bo oni mnie nakręcają. Mam nadzieję, że do czasu mojego powrotu świat też wróci do normy.
Chociaż masz napięty grafik, nie zapominasz o starych znajomych. Media obiegło twoje zdjęcie z Magdaleną Rak, której pomagałaś w przygotowaniach do walki na piątkowej gali Babilon MMA.
Magdę znam od 12 lat. Jeszcze z czasów występów w muay-thai. Na wyjazdach często dzieliłyśmy pokój i ta przyjaźń przetrwała do dziś. Kiedy kilka tygodni temu zobaczyłam, że rozpoczyna przygotowania do walki, powiedziałam sobie: wow, muszę jej pomóc! Chwyciłam za telefon i powiedziałam krótko: mam tydzień wolnego, dlatego przyjeżdżam i pomagam ci w przygotowaniach. Trochę z nią posparowałam i pomogłam na tyle, na ile mogłam. W piątek będę wspierać ją na żywo. Cieszę się również z innego powodu. Zawsze miło wracam na gale Tomka Babilońskiego. Jest to trochę mniejsza organizacja, ale wykonuje kawał dobrej roboty i ma ogromny wkład w rozwój MMA w Polsce. Teraz w czasach pandemii ma to szczególne znaczenie, bo zawodnicy mają po prostu gdzie walczyć. Oprócz tego zawsze podobały mi się zestawienia na galach Babilon MMA.
Potwierdzeniem tego jest starcie Magdy z Rożą Gumienną. To dwie mocno bijące zawodniczki, na zbliżonym poziomie. Mam nadzieję, że zwycięstwo otworzy Magdzie drzwi do wielkiej kariery. Ona nie miała łatwo w ostatnim czasie. Zmagała się z poważną kontuzją, a ponadto wiele rywalek zwyczajnie bało się z nią walczyć. Dziewczyny patrzyły, jak Magda bije i nie chciały się z nią mierzyć.
Ta walka jest świetnie zestawiona. Czy można powiedzieć, że któraś z dziewczyn jest faworytką?
Dla wielu osób faworytką będzie Gumienna. Dlatego cały czas powtarzam Magdzie: wszyscy mówią o Róży, bo nie wiedzą, kim jest Magda Rak, dlatego wejdź dziewczyno do tej klatki i ze zdwoją siłą pokaż im, co potrafisz! Ale nie chcę nic ujmować Róży, bo to mocna utytułowana zawodniczka. I dlatego cieszę się, bo taka walka zapowiada się kapitalnie.
W jakiej formie jest Magda?
Rozmawiałam z nią przed ważeniem. Czuła się świetnie, z wagą nie miała problemów. Jest silna fizycznie, zdeterminowana i ma dobry plan. Do tego przepracowała mocno okres przygotowawczy. Byłam zadowolona z tego, jak się prezentowała podczas wspólnych treningów. Ona bardzo mocno bije prawą ręką. Powiem szczerze, że były sparingi, gdzie czułam, że poziom baterii mi spadał po jej uderzeniach. Doszło do tego, że musiałam zakładać kask. Ale nie tylko uderzenia robiły wrażenie. W parterze też się rozwinęła. Widać, że nie zmarnowała tego czasu, w którym nie miała okazji walczyć w klatce.
W niedzielny poranek oczy fanów MMA będą skierowane na Jana Błachowicza, który powalczy o pas UFC. W 2015 roku po porażce z Coreyem Andersonem kibice go skreślali, a teraz powalczy o pas. Jak to wytłumaczyć?
To nie jest ten sam Janek co z pierwszej walki z Andersonem. To jest zupełnie inny zawodnik, inny człowiek. Zyskał pewność siebie. Zadzwoniłam ostatnio do niego, żeby mu to powiedzieć.
Co jeszcze powiedziałaś?
Że ta walka na pewno będzie piekielnie trudna. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Powiedziałam też "chłopie, idź po swoje, bo po tobie widać, że jesteś bardzo mocny". Droga po pas nigdy nie jest łatwa i ja mogę coś o tym powiedzieć. Ja akurat nie przegrywałam, ale nie brakowało trudnych momentów. Kariera Janka była pełna wzlotów i upadków, zwycięstw i porażek, ale najważniejsze jest to, że on to wszystko przetrwał. A tym już pokazał mistrzowską klasę i charakter.
W czym tkwi największa siła Błachowicza?
Właśnie w tej waleczności i duszy wojownika. A jeśli mówimy o wyszkoleniu, to widać, że ma mocny cios.
Na co trzeba zwrócić szczególną uwagę przed takim pojedynkiem?
Trzeba zachować chłodną głowę i pamiętać o planie, a jednocześnie ze wszystkich sił wierzyć w siebie. Trzeba sobie wizualizować ten cel i wierzyć, że da się go osiągnąć. Jeżeli jesteś pretendentem do pasa UFC, to znaczy, że masz umiejętności, że zostałeś stworzony do wielkich rzeczy. Trzeba tylko odnaleźć w sobie wszystkie pokłady energii i sprawić, żeby one eksplodowały w klatce w tym najważniejszym momencie.
Kiedy przed walką o pas z Carlą Esparzą zapytano cię, dlaczego jesteś tak pewna siebie, odpowiedziałaś: bo jestem z Polski. Jan Błachowicz wymyślił z kolei hasło "legendarna polska siła" i używa go przed walką. Widzę tu podobieństwa.
Błachowicz i Reyes są świetnie wyszkolonymi zawodnikami, będą godnymi siebie przeciwnikami. Czy ktoś wątpi w ich umiejętności?
Myślę, że nie.
A na tym poziomie często decydują detale. Ja zmiażdżyłam Carlę Esparzę właśnie tą pewnością siebie. Ona była mistrzynią, ale widziała, że ta laska z Polski jest głodna jak wilk, że chce ją zwyczajnie pożreć. I tak było! To samo musi zrobić Błachowicz: wyjść do klatki, odciąć się od świata zewnętrznego i pójść po swoje. Polacy to waleczny naród. Przez wieki byliśmy tłamszeni z wielu stron, ale zawsze potrafiliśmy znaleźć w sobie siłę do powstań, do zmieniania historii. Nigdy się nie poddawaliśmy. Ta moc w nas jest, trzeba tylko ją w sobie odnaleźć.
Gdzie będziesz oglądać jego pojedynek?
Bardzo się cieszę, ponieważ zostałam zaproszona do studia w Polsacie. Będę miała możliwość rozmawiać o tym pojedynku i dzielić z kibicami swoimi spostrzeżeniami. Czeka nas wielka noc nie tylko dla polskiego MMA.
Środowisko MMA w Polsce cieszy się nie tylko walką Błachowicza, ale też transferem Mateusza Gamrota do UFC. Oglądając zdjęcia w sieci, miałem wrażenie, że miałaś w tym transferze udział.
Miałam czy nie miałam - to nie ma znaczenia. To Mateusz ciężka pracą sobie wywalczył ten angaż. Oczywiście, podziękowania należą się właścicielowi American Top Team Danowi Lambertowi, ponieważ wspólnie walczyliśmy o ten transfer z całych sił. Myślę, że kluczowa była też postawa Dany White'a (szefa UFC - red.) i Seana Shelby'ego (matchmakera organizacji - red.), którzy dali Mateuszowi szansę. To wielka sprawa. Ludzie, on już odniósł wielki sukces, ponieważ wyszedł ze strefy komfortu! Wielu zawodników nie potrafiło tego zrobić i zostało w tym samym miejscu. On nie patrzył na pieniądze! Kiedy rozmawialiśmy, zawsze powtarzał to samo: Asia, chcę tam pójść, bo mam ambicje sportowe i kasa nie gra roli. Po tym rozpoznaje się klasę mistrzowską. Niech tam idzie i wojuje. Bez względu na to, czy będzie wygrywał, czy nie, już jest zwycięzcą.
Cieszymy się, ale mamy też obawy. Trzy walki w cztery miesiące, to ryzykowny ruch.
Kiedy dostaliśmy ofertę, od razu zadzwoniłam do Mateusza. Rozmowa była krótka: debiut w pięć tygodni, wchodzisz? Długo się nie zastanawiał. Uważam, że historia lubi się powtarzać, a moje wejście do UFC było identyczne. Łącznie z debiutem w tej organizacji, zrobiłam trzy walki w trzy miesiące. Powiedziałam mu, że zrobi to samo i wkupi się w ten świat. Mateusz chce wykorzystać tę szansę.
Gamrot jest niepokonany w klatce, ale zrobił też wrażenie na treningach w twoim klubie. Chyba możemy zaryzykować stwierdzenia, że w UFC namiesza.
Oczywiście, że namiesza! Pamiętam jak przyjechał do ATT. Było widać, że nie odstaje poziomem od zawodników naszego klubu. Już wtedy udowodnił, że zasługuje na bycie w TOP 15 zawodników na świecie. Pamiętajmy, że jego dywizja jest bardzo mocno obsadzona i przygoda z UFC nie będzie spacerkiem.
Zobacz także:
Niepokonany Szwed rywalem Janikowskiego na KSW
Chalidow: taka jest natura Polaka