Jan Błachowicz już w pierwszej rundzie potężnym ciosem znokautował Coreya Andersona i odniósł efektowne zwycięstwo. Tym samym zrewanżował mu się za porażkę z 2015 roku.
- Przeczuwałem, że znokautuję Coreya nie w pierwszej, ale w drugiej rundzie - lewą bądź prawą ręką - powiedział Błachowicz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
- Skoro stało się to wcześniej, to tylko lepiej dla mnie. Tym razem nie miałem kłopotu z wyczuciem dystansu, jak zdarzyło się w ostatniej walce w Brazylii z "Jacare" Souzą - dodał Polak.
36-latek przyznał, że do walki z Andersonem przygotowywał się inaczej niż poprzednim razem. Zdecydował się na przylot do Stanów Zjednoczonych znacznie wcześniej, aby się zaaklimatyzować.
- Zawsze potrzebuję dużo czasu na aklimatyzację, źle reaguję na zmianę czasu i klimatu. Tym razem nie popełniłem błędu z 2015 roku i dotarłem do Rio Rancho już dwa tygodnie temu - skomentował Błachowicz.
Wiele wskazuje na to, że jego kolejnym rywalem zostanie Jon Jones, a stawką pojedynku będzie pas UFC. Błachowicz zapytany o to, czy zdoła znokautować Jonesa, kipiał pewnością siebie.
- Pewnie! Wspólnie z trenerami przygotowaliśmy już coś pod walkę z nim. Na razie to sekret, ale oczywiście pokażę wszystko w pojedynku - zakończył.
Po zakończeniu walki z Andersonem Jan Błachowicz zwrócił się bezpośrednio do obecnego na gali Jona Jonesa. Później Polak dodawał wymowne wpisy w mediach społecznościowych. Powiedział także, że chce zmierzyć się wyłącznie z Jonesem.
Czytaj także:
- Jan Błachowicz królem rewanżów. Zawsze brał odwet na rywalach
- Jan Błachowicz - Corey Anderson. Przegrany zabrał głos
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" #41. "Zawiodłem się na Parnassie. Chciał walki z Gamrotem, a teraz schował się w Paryżu"