Skończyło się panowanie Joanny Jędrzejczyk w federacji UFC. Polska wojowniczka 4 listopada została znokautowana przez Rose Namajunas. Teraz to Amerykanka jest nową mistrzynią kategorii słomkowej. "JJ" jednak nie daje za wygraną i twierdzi, że pas należy do niej i przy pierwszej okazji go odbierze. Dlaczego zatem nie obroniła tytułu na gali w Nowym Jorku?
Eksperci zarzucali jej m.in., że była zbyt pewna siebie. Jędrzejczyk ma jednak inne wytłumaczenie. Opowiada, że dwa dni przed pojedynkiem zaczął się jej koszmar z powodu zbyt dużej wagi.
- Nadal wierzę w to, że mogłam wygrać ten pojedynek i byłam do niego przygotowana. Nie mam nic do zarzucenia sobie i swoim trenerom. (...) Musiałam jednak stawić czoła bardzo ciężkiemu zbijaniu wagi i wiem, że to wpłynęło na efekt końcowy - przyznaje w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Walka o zmieszczenie się w limicie wagowym przypominała koszmar. Polka miała kilkanaście godzin, aby zrzucić wiele kilogramów, a organizm bardzo wolno wydalał wodę. "JJ" z czwartku na piątek spędziła kilka godzin na treningach i dziesięć razy wchodziła do wanny z gorącą wodą i solami.
- Osoby, z którymi współpracowałam, doprowadziły mnie do bardzo krytycznego stanu. Mi przyświecało tylko jedno, aby zrobić wagę i swojej doktor mówiłam, że rano muszę zmieścić się w limicie 115 funtów. Wieczorem z czwartku na piątek miała 7,5 kg do zbicia, a to jest bardzo dużo. Jestem w ogóle szczęśliwa, że żyję, bo wiele razy się słyszy, że jakiś zawodnik poniósł śmierć lub wydarzyło się coś niekorzystnego dla zdrowia w trakcie zbijania wagi. Zbyt mocno cenię życie, żeby powtórzyć takie coś.
Jak przyznaje Jędrzejczyk, w limicie złapała się cudem i to w ostatniej chwili. Tak drastyczne zbijanie wagi kosztowało ją mnóstwo sił, co potem miało odzwierciedlenie w klatce. Polska fighterka jest pewna, że gdyby nie takie problemy, to dziś nadal byłaby niepokonana w zawodowym MMA.
ZOBACZ WIDEO: Polak przez 14 lat brał narkotyki. "Byłem zniewolony. Nie chciałem tak dłużej żyć"
A gdyby tak wstrząsnąć pismakiem?