W sukcesach sportowych Aidę Bellę wspierał mąż. Wyzwania związane z karierą było mu łatwiej zrozumieć ze względu na jego pracę. Jakub Bella był wieloletnim bramkarzem Odry Opole. Dostał propozycję transferu do Znicza Pruszków oraz Jagiellonii Białystok. Nie skorzystał.
- Jestem mocną osobowością, ale w związku nie rządzę. Idealnie się z mężem uzupełniamy, jesteśmy ze sobą wiele lat. Mój mąż w pewnym momencie powiedział, że w reprezentacji Polski nigdy nie zagra, a ja mam przecież szansę pojechać na igrzyska olimpijskie. Dlatego nie przyjął propozycji od Znicza i Jagiellonii. To niezwykle dojrzałe zachowanie dało mi kopa i świadomość, że podziela moją pasję. Życie sportowca jest ciężkie, na co dzień widać tylko wierzchołek góry lodowej. Nie widać natomiast wylanych łez i potu na treningu. Średnio 200 dni w roku sportowiec taki jak ja jest poza domem. Mąż dojrzewał do odrzucenia ofert, ja nie byłam żoną piłkarza, która jedzie tam, gdzie mąż dostanie kontrakt. Miałam swój sport. Treningi między zgrupowaniami odbywały się w Opolu i trudno byłoby nam rozjechać się po Polsce i nadal trenować na takim poziomie - wyjaśnia Bella w programie "Życie po życiu".