Zbiera na igrzyska w Los Angeles. Po naszym telefonie zmienił opis zbiórki

Facebook / UKS Talent Wrocław / Na zdjęciu: Dawid Malicki
Facebook / UKS Talent Wrocław / Na zdjęciu: Dawid Malicki

Dawid Malicki chce uzbierać 25 tys. zł, aby zakupić łuk i przygotować się do igrzysk olimpijskich 2028. Łucznik twierdzi, że nie może liczyć na wsparcie związku. - Jesteśmy zaskoczeni i oburzeni tą zrzutką - odpowiada prezes Dawid Michalski.

Dawid Malicki to były brązowy medalista mistrzostw Europy juniorów (2010 rok) w łucznictwie. Zawodnik z Dolnego Śląska miał następnie kilkuletnią przerwę w karierze, ale ostatnio wrócił do strzelania. W sierpniu ustanowił Rekord Guinnessa w oddawaniu strzałów przez 24 godziny na świeżym powietrzu z odległości 31 metrów. Obecnie czeka na wpis do księgi rekordów, ale równocześnie zbiera pieniądze na dalsze starty.

Zrzutka na IO 2028?

W opisie zrzutki można było przeczytać, że zawodnik UKS Talent Wrocław potrzebuje wsparcia, bo chce jak najlepiej przygotować się do igrzysk olimpijskich w Los Angeles, a nie może liczyć na wsparcie Polskiego Związku Łuczniczego, który "nie partycypuje w kosztach przygotowań".

- Widziałem tę zrzutkę. Jestem nią zaskoczony i oburzony, bo to nieprawda. Kontaktowaliśmy się nawet z Dawidem, bo przecież związek partycypuje w kosztach przygotowań - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty Dawid Michalski, prezes Polskiego Związku Łuczniczego.

ZOBACZ WIDEO: Szeremeta szczęśliwa po gali w Lublinie. "Na pewno tego brakowało"

Z informacji przekazanych nam przez prezesa PZŁ wynika, że tylko w tym roku Malicki otrzymał dwa zestawy strzał i celownik. Sprzęt wart jest kilkanaście tysięcy złotych. Wziął też udział w zawodach w tureckiej Antalyi. Dlatego też Michalski do końca nie rozumie, dlaczego łucznik z Dolnego Śląska ruszył z taką inicjatywą. - Każdy zawodnik ma prawo się szykować do igrzysk, ale dopiero będziemy ogłaszać skład kadry. Będzie też nowy trener - mówi prezes związku o planach na przyszłość.

Ile kosztuje sprzęt łuczniczy? Majdan z ramionami to wydatek rzędu 9 tys. zł, osprzęt - 5 tys. zł, komplet 10 strzał karbonowych - 3-4 tys. zł, celownik - 2 tys. zł. Zdaniem prezesa Michalskiego, można się jednak zamknąć w kwocie 18 tys. zł.

Konfliktu nie ma

Słowa prezesa postanowiliśmy skonfrontować z zawodnikiem. Po naszym telefonie opis zrzutki uległ zmianie. Wykreślono z niego słowa o przygotowaniach do IO 2028 w Los Angeles. Nie ma tam też wzmianki o tym, że związek nie partycypuje w kosztach przygotowań łuczników.

- W grupie szkolenia olimpijskiego jest trzynastu zawodników, z czego dwunastu otrzymało wsparcie, a ja jako jedyny nie - twierdzi Malicki, zdaniem którego zbiórka została założona "spontanicznie", a jej opis został stworzony przez "osobę znającą realia dyscypliny".

Zapytaliśmy o to prezesa PZŁ. Odpowiedział, że zawodnik z Wrocławia spóźnił się o trzy dni z terminem zgłoszenia wniosku. - Chcę podkreślić, że nie ma między nami konfliktu. Dawid bierze udział w zgrupowaniu kadry. Nikt go nie wyklucza. Ma miejsce w drużynie na rok 2025 - zapewnia Michalski.

- Nie ma złej krwi między mną a prezesem - potwierdza Malicki. Zawodnik UKS Talent Wrocław twierdzi, że korzysta ze sprzętu, który ma kilka lat. - Miałem przerwę w karierze, ale od trzech lat znów strzelam i należę do ścisłej krajowej czołówki. Program przygotowań do IO 2024 został zmieniony na moją niekorzyść, podczas gdy wcześniej w Turcji pokonałem m.in. mistrza olimpijskiego - dodaje.

- Od pana się dowiaduję, że mam dostać jakiś sprzęt jeszcze w grudniu. Nikt się ze mną nie kontaktował w tej sprawie - odpowiada Malicki, gdy informujemy go o planowanej na grudzień wysyłce strzał. Wcześniej miał otrzymać celownik, z którego nawet nie skorzystał, bo nikt nie zapytał go o preferowane parametry sprzętu.

- To nieprawda. Kierownik do spraw wyszkolenia kontaktuje się z zawodnikami i pyta o parametry - odpowiada prezes Michalski.

Nadejdą lepsze czasy dla łucznictwa?

Czy Malicki wystartuje na IO 2028? Tego na razie nie wiadomo. Jak sam podkreśla, nie sądził, że wróci do "strzelania na tak wysokim poziomie". Przed trzema laty sam założył klub, dając możliwość trenowania dzieciom. - Miały mnóstwo frajdy z treningów. Sam zacząłem strzelać i byłem zaskoczony, jak forma zaczęła rosnąć. W rok z czternastego miejsca w krajowym rankingu awansowałem na czwarte - zdradza.

- Jestem niewygodny, bo mam 30 lat, zarobiłem pieniądze poza sportem i chcę być niezależny. Związek zrobił też dużo roboty, chociażby organizując Puchar Polski w Chorzowie. Oby ktoś z nas "wyskoczył" w Pucharze Świata, bo łucznictwo może być naszym sportem narodowym. Jako dyscyplina jesteśmy na czwartym miejscu pod względem medali mistrzostw świata, choć nie zdobyliśmy ich dla Polski od jakichś 30 lat - mówi Malicki.

Czy łucznictwo w Polsce faktycznie czekają lepsze czasy? - Finansowanie zawsze mogłoby być większe. Chociażby turnieje zagraniczne odbywają się w dalekich krajach - Chiny, Turcja, Korea Południowa. Wyjazdy na zawody są drogie. Wysłanie czterech zawodników i kilku trenerów to koszt nawet 150 tys. zł - wylicza prezes Michalski.

- Każdą złotówkę obracamy kilka razy, zanim postanowimy ją wydać - podsumowuje prezes PZŁ, którego organizacja może liczyć przede wszystkim na wsparcie z Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty