Kilka lat temu Agnieszka Radwańska zapozowała do odważnych zdjęć, na których widać ją siedzącą nago przy basenie pełnym piłek tenisowych. Sesję skrytykowała wtedy Joanna Jóźwik. - W dalszym ciągu mi się nie podoba i nie wzięłabym w takiej udziału - mówi dziś brązowa medalistka mistrzostw Europy.
- Nie uważam, żebym miała za co przepraszać. Ja nie opisywałam osoby, lecz samą sesję. Agnieszka jest fantastycznym człowiekiem, osiągnęła tak dużo, że ja mogę tylko o tym pomarzyć. Uważam, że ocena jakichś działań nie jest oceną samego człowieka - podkreśla Jóźwik w programie "Życie po życiu".
Nie ukrywa jednak, że po krytyce, wylała się na nią fala hejtu. Żałowała nawet, że nie trzymała języka za zębami.
- Dostałam mocno po głowie w okresie, kiedy powinnam odczuwać spokój psychiczny i należało odciąć się od mediów. Tymczasem one bardzo na mnie parły. Wypowiedź odbiła się głośnym echem, zaczęto mnie hejtować, oceniać przez tę jedną głupią wypowiedź - tłumaczy była wybitna biegaczka.
Hejterzy ruszyli do ataku w bardzo niefortunnym momencie.
- To był okres przygotowań do halowych mistrzostw Europy w Pradze. Jechałam tam z pierwszym czasem, jako faworytka. Wróciłam natomiast z miejscem czwartym. Presja startu i to, że nie miałam w sobie spokoju zrobiły swoje. Dużo wtedy płakałam - tak reaguję na stres. Wiadomo, że teraz to wygląda, jakbym opowiadała o jakimś wielkim dramacie - cała sytuacja trwała może trzy-cztery dni. Natomiast moment, kiedy to we mnie uderzyło był newralgiczny. Zamiast relaksować się, skupić na starcie, myślałam o tym, czy naprawdę kogoś uraziłam i że może nie warto mówić, co się myśli. Trzeba wiedzieć, jaką się jest osobą. Nie mam twardej skorupy, od której odbijają się negatywne opinie. Jestem wrażliwa i biorę do siebie dużo rzeczy. Nadal uczę się właściwych reakcji na hejt - zaznacza Jóźwik.