Robert Korzeniowski cieszy się dożywotnim przywilejem... chodzenia wokół krakowskiego rynku po każdym hejnale mariackim. Jak przyznaje, chętnie z niego korzysta.
- Jak tylko jestem w Krakowie, chodzę dookoła rynku głównego i wspominam czasy, kiedy organizowaliśmy imprezę sportową "Na rynek marsz". Bardzo inspirowała, wyznaczała pewne kierunki i wyciągała ludzi z domów. Wtedy biegi masowe dreptały w miejscu i miały kłopot z przekroczeniem 1000 uczestników. A my mieliśmy 1400 w 2001 czy 2002 roku - podkreśla czterokrotny złoty medalista olimpijski w programie "Życie po życiu".
W Krakowie powstała nawet pieśń na cześć Korzeniowskiego. Na melodię "Jak długo na Wawelu" można zaśpiewać m.in. "Nasz Robert u stóp Wawelu uparcie ćwiczył krok i zaszedł na sam Olimp, bo Robert to jest gość".
- Tego nie znałem, ale wszystko się zgadza - przyznaje z uśmiechem były chodziarz. - Trenowałem niemalże u stóp Wawelu, najczęściej można było mnie spotkać na Błoniach. Tam pokonywałem trasę o długości 3532 metrów. Bywało, że chodziłem po bulwarach wiślanych, ale to było bardzo turystyczne miejsce, trudne do wykonania kwalifikowanego treningu.