O przekazaniu złotego medalu na cel charytatywny Tomala poinformował na początku stycznia, w czasie Gali Mistrzów Sportu. Dochód z licytacji postanowił przeznaczyć na pomoc dla 12-letniego Kacpra Woźniaka z Żor, chorego na mózgowe porażenie dziecięce. Chciał zebrać 150 tysięcy złotych, które umożliwiłoby Kacprowi operację i rehabilitację w specjalistycznej klinice ortopedycznej Paley European Institute.
Licytację, która miała miejsce 9 stycznia w hotelu Marriott w Warszawie, wygrał Robert Lewandowski. Gwiazdor piłkarskiej reprezentacji Polski wyłożył prawie dwa razy tyle, na ile liczył mistrz olimpijski w chodzie na 50 kilometrów - 280 tysięcy złotych. A potem zapowiedział, że medal do mistrza wróci.
Lewandowski oddał Tomali jego trofeum w niedzielę, w swojej restauracji "NINE's". - Trochę się za tym medalem stęskniłem - przyznał lekkoatleta w rozmowie z WP SportoweFakty. - Wiedziałem, że do mnie wróci, bo tę informację niedługo po licytacji przekazała mi menadżerka Roberta, ale nie miałem pojęcia, kiedy to się stanie, bo w ostatnim czasie obaj mamy bardzo napięty terminarz i trudno było się zgrać. Bardzo się cieszę, że teraz się udało.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"
Przy okazji Tomala podzielił się wrażeniami ze spotkania ze słynnym piłkarzem. Okazuje się, że dwaj utytułowani sportowcy bardzo się polubili.
- Mamy z Robertem mega flow! Jakbyśmy znali się całe życie. Mamy podobne poczucie humoru. Ja uwielbiam się śmiać i widzę, że Robert też - zdradził lekkoatleta. - Czasami poznajesz kogoś, kto jest fajnym, otwartym człowiekiem, z kim od pierwszej chwili bardzo dobrze ci się rozmawia. To super, że dla mnie kimś takim okazał się najbardziej znany polski sportowiec - dodał.
Złoty medalista olimpijski z Tokio dodał, że podziwia Lewandowskiego za to, jak dobrze radzi sobie ze swoją sławą. - Jak przed naszym spotkaniem podjechał pod restaurację, przejście 20 metrów zajęło mu jakieś 20 minut. Takie sytuacje, kiedy nie można normalnie przejść ulicą, bo zaraz masz wokół siebie tłum osób, które chcą autograf albo zdjęcie, muszą być męczące. Ale on się w nich odnajduje, dla każdego znajduje chwilę czasu. Rozumie, że jest dla kibiców i szanuje ich.
Jako że medal został wylicytowany za większą kwotę, niż ta, której potrzebuje Kacper, Tomala i Lewandowski uzgodnili, że reszta pieniędzy zostanie przekazana na rozwój fundacji chodziarza "ToMali zwycięzcy". Fundacja przeznaczy ją na organizację imprez sportowych dla dzieci z domów dziecka i rodzin zastępczych. Chociaż najprawdopodobniej nie w całości. - Muszę jeszcze porozmawiać z moim menadżerem, bo możliwe, że część pieniędzy wspomoże Ukrainę. Mamy taki czas, że pomoc naszym sąsiadom jest priorytetem - podkreślił właściciel złotego krążka.
Bardzo możliwe, że Lewandowski będzie wspierał fundację Tomali również w przyszłości. - Prowadzimy rozmowy na ten temat z jego menadżerami. Wiadomo, że obecność Roberta na jakiejś imprezie ogromnie przyciąga ludzi. On już nam bardzo pomógł. Jak na razie jest pierwszym i największym sponsorem fundacji - zaznaczył Tomala.
Przy okazji przyznał, jak powstała niezwykle trafiona nazwa jego fundacji: - To była burza mózgów, w czasie której zaproponowano między innymi nazwy "Zwycięzcy ToMali" i "ToMali zwycięzcy". Mi bardziej spodobała się ta druga wersja. Genialna gra słów.
Sprawca największej polskiej sensacji na letnich igrzyskach olimpijskich w Tokio przebywa obecnie w Spale, przygotowuje się do sezonu, w którym najważniejszą dla niego imprezą będą lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Eugene w Stanach Zjednoczonych. Wcześniej weźmie udział w mistrzostwach Polski w chodzie na 20 kilometrów w Sulejówku (kwiecień), w mistrzostwach Polski na 35 km w Opolu (maj) i w kilku mityngach, m.in. w Memoriale Janusza Kusocińskiego na Stadionie Śląskim (czerwiec).
Czytaj także:
Złość przekuła w siłę. Justyna Święty-Ersetic postawiła na swoim
Odważny gest mistrza olimpijskiego. Tak wspierał Ukrainę