Tokio 2020. Problemy Marii Andrejczyk. "Nie wiem, jak to ugryźć"

Newspix / Na zdjęciu: Maria Andrejczyk
Newspix / Na zdjęciu: Maria Andrejczyk

- Jest ciężko. Cały czas kombinuję i szukam rozwiązań - mówi nam Maria Andrejczyk o stanie swojego barku. Polska oszczepniczka ściga się z czasem, aby na igrzyskach w Tokio powalczyć o medal.

W tym artykule dowiesz się o:

Kosmos. 71,40 m, czyli nowy rekord Polski na Pucharze Europy w Splicie, sprawiło, że Maria Andrejczyk stała się dla kibiców pewnym kandydatem do medalu na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Przecież jej rezultat jest trzecim najlepszym w historii damskiego rzutu oszczepem i oczywiście najlepszym w tym roku wynikiem na świecie. To musiało pobudzić wyobraźnię (WIĘCEJ TUTAJ).

Znakomity występ w Chorwacji nasza lekkoatletka okupiła jednak problemami ze zdrowiem. Andrejczyk nie zobaczyliśmy m.in. na Drużynowych Mistrzostwach Europy w Chorzowie. Po dłuższej przerwie pojawiła się dopiero na rozgrywanych w ostatni weekend mistrzostwach Polski w Poznaniu.

I tam, zgodnie z oczekiwaniami, zdobyła złoty medal, jednak jej rezultat był daleki od oczekiwań. W najlepszej próbie osiągnęła 59,69 m i - sama przyznała - zrobiła to niemal rzucając z miejsca, bo na rozbiegu kiepsko pracowały jej nogi. To wszystko musiało zaniepokoić fanów, bo igrzyska coraz bliżej.

ZOBACZ WIDEO: Igrzyska w Tokio będą dla sportowców katorgą. "Mamy być odizolowani totalnie"

-  Bardzo się cieszę, że zaniepokoiłam kibiców, to ściąga ze mnie presję, będę się czuła bardziej komfortowo - uśmiecha się rekordzistka Polski w rozmowie z WP SportoweFakty. I choć bije z niej optymizm, sytuacja nie jest komfortowa.

- Jest ciężko. Dobrze by było zapytać lekarza, jak wygląda rehabilitacja barku - to jeden z najtrudniejszych stawów do rehabilitacji, z moim dzieje się tak samo. Bardzo źle reaguje na każdy siłowy trening, pojawia się spięcie i ból, nie wiem, jak to ugryźć, z której strony, a tylko ja mogę to zrobić. Cały czas kombinuję i szukam rozwiązań - tłumaczy.

Polka ma problem z torebką stawową, do tego doszło naderwanie mięśni. Czyli stało się coś, czego lekkoatletka bała się na początku sezonu. Wtedy mówiła nam, że po raz pierwszy od pięciu lat przepracowała cały okres przygotowawczy bez żadnych problemów ze zdrowiem (WIĘCEJ TUTAJ). Liczyła przy tym, że tak pozostanie do Tokio.

Andrejczyk: - Moje zdrowie jest bardzo kruche i muszę na nie uważać. Tylko tego mi potrzeba, żeby było dobrze, bo wiem, że wykonałam świetną pracę przez ostatni rok, a także wcześniej.

25-latka nie ukrywa, że nie zamierza nakładać na siebie dodatkowej presji, bo i tak czuje ją ze strony kibiców. - Podchodzę do tego w ten sposób, że cieszę się z wyjazdu na drugie igrzyska olimpijskie w życiu. Nie chcę zapowiadać, co tam zwojuję. Nie mogę też powiedzieć, że wyleczę się w trzy dni. Tego po prostu nie wiem.

Co dalej? Mimo problemów Polka nie zamierza rezygnować ze startów. - Najpierw Diamentowa Liga w Oslo (1 lipca), potem Monako (9 lipca), a próbą generalną przed igrzyskami będzie Festiwal Rzutów w Cetniewie 12 lipca. A już 21 lipca wylot do Tokio - ujawnia.

Andrejczyk poszła drogą pełnej aklimatyzacji w Japonii, choć nie wszyscy sportowcy zdecydowali się na taki krok. - Dla mnie to będzie najbardziej odpowiednie. Czy chcę się przyzwyczaić do upałów? Szczerze, ja to bardzo lubię startować w takich warunkach, mimo że jestem z Suwalszczyzny - śmieje się.

- Mam dobre wspomnienia z Azją, do tej pory startowało mi się tam bardzo dobrze i z tego czerpię swój optymizm - podsumowała czwarta zawodniczka ostatnich igrzysk w Rio de Janeiro.

Kwalifikacje rzutu oszczepem kobiet w Tokio odbędą się 3 sierpnia, finał zaplanowano trzy dni później.

Źródło artykułu: