Kradzież, szantaż, pobicie. Legendy lekkoatletyki Mo Farah i Haile Gebrselassie obrzucają się błotem

Getty Images / Nigel Roddis / Na zdjęciu: Mo Farah (z lewej) i Haile Gebrselassie podczas półmaratonu Great North Run w 2013 r.
Getty Images / Nigel Roddis / Na zdjęciu: Mo Farah (z lewej) i Haile Gebrselassie podczas półmaratonu Great North Run w 2013 r.

Mo Farah został okradziony w hotelu należącym do Haile Gebrselassie. Twierdzi, że liczył na pomoc właściciela, ale jej się nie doczekał. Słynny Etiopczyk kontratakuje. "Farah zaatakował dwoje ludzi. Tylko dzięki mnie nie trafił do aresztu" - mówi.

W tym artykule dowiesz się o:

Tuż przed maratonem londyńskim w świecie lekkoatletyki wybuchła bomba. Lont podpalił Mo Farah, mistrz olimpijski z Londynu i Rio de Janeiro na 5000 m oraz 10000 m, obecnie specjalizujący się w biegach ulicznych.

Brytyjczyk, który w niedzielę (28.04.) stoczy w Londynie pojedynek z rekordzistą świata Eliudem Kipchoge (a na starcie zobaczymy także m.in. rekordzistę Polski Henryka Szosta), nieoczekiwanie zaatakował inną legendę biegów długodystansowych Haile Gebrselassie (mistrza olimpijskiego z Atlanty i Sydney na 10000 m, byłego rekordzistę świata w maratonie). Na zakończenie spotkania z dziennikarzami w Londynie opisał, co przydarzyło mu się podczas niedawnego pobytu w Etiopii (przebywał tam na zgrupowaniu).

Zobacz także: Henryk Szost kontra giganci maratonu. Polak liczy, że pech w końcu go opuści

Farah mieszkał w Yaya Africa Athletics Village, hotelu należącym do Gebrselassie, położonym w pobliżu Addis Abeby. W dniu swoich urodzin - 23 marca - padł ofiarą kradzieży.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Kosmiczny mecz w Lidze Mistrzów i kontrowersje przy użyciu VAR-u?

Zginęły pieniądze, zegarek i dwa telefony

- Wyszliśmy o godz. 5.30 z moim trenerem i innymi biegaczami. Oddałem klucz do recepcji, by mogli posprzątać pokój. Gdy wróciłem ok. 16.30, zauważyłem, że moja torba była otwarta. Pomyślałem sobie: "o cholera, zostawiłem otwartą torbę". Później jednak zobaczyłem, że doszło do włamania. Ktoś dostał klucz z recepcji, otworzył torbę, zabrał pieniądze (łącznie ok. 2500 funtów; banknoty były w trzech walutach: miejscowych birrach, funtach i euro - przyp. red.), mój ładny zegarek, który dostałem od żony na naszą rocznicę, a także dwa telefony. Zegarek ma dla mnie wartość sentymentalną - opowiadał Farah.

Od razu próbował skontaktować się z Gebrselassie. Dzwonił, wysyłał SMS-y. Brytyjczyk twierdzi, że liczył na pomoc właściciela hotelu w odzyskaniu przedmiotów, ale jej się nie doczekał. Jego rzeczniczka tłumaczy, że sprawa została zgłoszona na policję.

- Z raportów policyjnych wynika, że doszło do takiego incydentu. Hotel wziął na siebie odpowiedzialność, a jego dyrekcja była w kontakcie z prawnikiem Mo. Zaoferowano nawet zapłatę kwoty równej wartości skradzionych przedmiotów. Propozycja została jednak wycofana, gdy Mo przedwcześnie opuścił hotel i przeniósł się do innego, ze względów bezpieczeństwa - mówiła rzeczniczka Faraha.

Brytyjski biegacz wysyłał kolejne wiadomości do Gebrselassie. W końcu w jednej z nich powiadomił go, co zamierza zrobić. Treść SMS-a ujawnił dziennikarzom. "Chcę cię poinformować, że jestem rozczarowany tym, że nie podjąłeś żadnych wysiłków, by odnaleźć moje skradzione pieniądze, a zwłaszcza mój zegarek. Próbowałem kilkakrotnie skontaktować się z tobą telefonicznie. Wiedz, że nie jestem odpowiedzialny za to, co powiem podczas konferencji w Londynie i za to, jaki wpływ będzie to mieć na twoją osobę i twoje interesy. Pozdrawiam, Sir Mo".

"To próba szantażu, sam zachowywał się haniebnie"

Gebrselassie został wywołany do tablicy i na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Etiopczyk zgodził się tylko co do jednego. Potwierdził, że sprawa kradzieży została zgłoszona na policję. Pięcioro pracowników hotelu - w tym dwie kobiety - trafiło do aresztu na trzy tygodnie. - Zostali zwolnieni po tym, jak niczego im nie udowodniono. Policja prowadziła postępowanie, ale nie znalazła żadnych śladów kradzieży - stwierdził 46-latek.

Etiopczyk zwrócił uwagę na fakt, że Farah sam powinien był lepiej zadbać o cenne przedmioty. W regulaminie hotelu zapisano, że maksymalna kwota, którą można zostawiać w pokoju, wynosi 350 dolarów. Resztę należy przechowywać w sejfie. Biegacz zaś zwrócił do recepcji sejf na dwa-trzy dni przed kradzieżą.

Wiadomość, którą ujawnił mediom Farah, Gerbselassie potraktował jako "próbę szantażu". Jednocześnie wytoczył ciężkie działa przeciwko Brytyjczykowi. Twierdzi, że to Brytyjczyk wielokrotnie łamał zasady obowiązujące w hotelu. Mówi o "wielu przypadkach haniebnego zachowania Faraha odnotowanych przez obsługę hotelową".

Zobacz także: Problemy Mohammeda Faraha na lotnisku w Monachium. Biegacz oskarżył pracowników o prześladowanie

Najcięższy zarzut to rzekome pobicie małżeństwa w hotelowej siłowni. Farah miał się zdenerwować na mężczyznę, który - jego zdaniem - go śledził. Gebrselassie na łamach "The Guardian" tak opisał tę sytuację. - Farah powiedział do niego: "Dlaczego mnie śledzisz?". Gość odpowiedział, że wcale go nie śledzi, tylko wykonuje swoją robotę. Nagle Farah zaatakował mężczyznę i kobietę - uderzył ich pięścią i kopnął. Zwłaszcza mężczyznę. Nie może temu zaprzeczyć, bo w siłowni było mnóstwo świadków tego zdarzenia - to relacja Gebrselassie.

Etiopczyk twierdzi, że sprawą zainteresowała się policja i tylko dzięki jego wstawiennictwu Farah nie trafił do aresztu. - Rozmawiałem z policjantami. Powiedziałem im: "To jest Mo Farah, wielki sportowiec, międzynarodowa sława. Zostawcie go" - mówi, dodając w rozmowie z "The Guardian": - Zawsze opiekowałem się nim na różne sposoby, ale potraktował nas źle. Jestem bardzo, bardzo smutny. Kochałem tego gościa, ale on próbował mnie zniszczyć.

Oprócz tego Gebrselassie zarzucił czterokrotnemu mistrzowi olimpijskiemu niezapłacenie rachunku za pobyt w jego hotelu, i to mimo 50-procentowego rabatu. Farah ma mu zalegać z kwotą 3000 dolarów. Rzeczniczka Faraha stanowczo zdementowała wszystkie oskarżenia wysuwane przez Etiopczyka.

Kiedyś byli przyjaciółmi

I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu legendy biegania uchodziły za przyjaciół. Mo wypowiadał się o Haile z wielkim szacunkiem. Nazywał go swoim idolem. Po pamiętnym biegu Gebrselassie na igrzyskach olimpijskich w Sydney w 2000 r. (Etiopczyk pokonał po dramatycznym finiszu Paula Tergata z Kenii) zapragnął być kimś takim jak on.

- To był jeden z najlepszych biegów, jakie kiedykolwiek widziałem. Od tego momentu powiedziałem sobie: "Chcę być mistrzem olimpijskim" - wspomina Farah, który miał wówczas 17 lat.

Z Gebrselassie miał okazję zmierzyć się w 2013 r., podczas półmaratonu Great North Run. Pokonał Haile, ale nie wystarczyło to do triumfu, bo obu wielkich biegaczy pogodziła inna legenda Kenenisa Bekele z Etiopii.

Teraz Farah i Gebrselassie najprawdopodobniej znów staną do walki, tyle że na sali sądowej. - Wynajął prawnika w Etiopii. A my mamy swojego. Teraz zacznie się walka. Zobaczymy, kto z nas będzie zwycięzcą - podsumował Gebrselassie.

Źródło artykułu: