- Jeszcze to wszystko do mnie nie dociera. Od dwóch dni odbieram bardzo dużo bodźców - mówił wyraźnie speszony Maksymilian Szwed po powrocie z Halowych Mistrzostw Europy w Apeldoorn. Polski sprinter nie tylko zdobył srebrny medal w biegu na 400 metrów, ale pobił przy okazji dwa rekordy.
Przede wszystkim poprawił rekord Polski, który przez 23 lata należał do Marka Plawgo (45,39 s). Nowy rekord kraju - 45,31 s - to także najlepszy wynik w historii Europy biegacza do lat 23.
20-latek pokazał niesamowity talent, a srebro HME może być dopiero pierwszym z jego wielu sukcesów.
ZOBACZ WIDEO: Tak strzela syn legendy. Stadiony świata!
Jego trener Krzysztof Węglarski nie ukrywa, że nigdy jeszcze nie miał do czynienia z tak utalentowanym sprinterem. A dodajmy, że pod jego okiem rozwijali się choćby Kajetan Duszyński, Daniel Dąbrowski czy Piotr Kędzia.
Co ma w sobie Szwed, czego nie mają inni? - Żeby biegać 400 metrów trzeba mieć odpowiednie predyspozycje. Maks jest rewelacyjnie przygotowany szybkościowo, co najlepiej pokazał właśnie w Apeldoorn, gdy pierwsze 200 metrów biegał w czasie 21,20 s. Dzisiaj taki wynik wystarczyłby na halowych mistrzostwach Polski do medalu - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty.
Doświadczony szkoleniowiec ujawnia ponadto, że bardzo mocno dozuje obciążenia treningowe swojego podopiecznego. To znakomity prognostyk, bo świadczy tylko o jego ogromnych możliwościach.
- Wytrzymałość budujemy systematycznie. Nie trenujemy bardzo mocno, staram się to rozkładać i wszystko planować pod kątem kolejnych igrzysk olimpijskich w Los Angeles. W mocniejszy trening spróbujemy wejść bliżej tej imprezy - tłumaczy.
Węglarski widział już bardzo wiele, ale zapewnia, że wynik osiągnięty przez Szweda w Apeldoorn zrobił na nim ogromne wrażenie. - To, że po takim treningu Maks tak sobie poradził na Halowych Mistrzostwach Europy mnie także zaskoczyło. Powiem szczerze - sam muszę to przetrawić, obejrzeć bieg jeszcze raz. Na razie nawet mnie to przerasta.
Jakim zawodnikiem jest nowy rekordzista Polski w trakcie treningu? Czy lubi dopytywać o szczegóły zajęć i wchodzi w rozmowy z trenerem? - Maks słucha i potem to robi, nie wchodzi w dodatkowe dyskusje. Trenuje tak jak grupa, nie wykonujemy tam nie wiadomo czego. Po prostu poziom możliwości szybkościowych determinuje potem ostateczny wynik.
Szkoleniowiec ujawnia, że przełomowy dla jego zawodnika był ubiegły rok. Wtedy postanowił w 100 procentach poświęcić się tylko bieganiu. O tym zawodnik mówił po finale, że w głowie ma jedynie sport.
- On w ubiegłym roku dorósł. Wtedy zdał na Politechnikę Łódzką, ale postanowił skupić się na sporcie, wziął urlop dziekański. I myślę, że dobrze zrobił, nauka na pewno mu nie ucieknie. Przygotowania do tego roku potraktował bardzo sumiennie, profesjonalnie. I jest właśnie tak jak mówi - ma w głowie tylko trening, odpowiednie żywienie i regenerację - słyszymy.
Po wyczynie Szweda z Apeldoorn rozpoczęły się dyskusje, na co będzie stać sprintera na otwartym stadionie. Jego obecny rekord życiowy to 45,25 s. Nie brakuje głosów, że zawodnik AZS-u Łódź szybko zbliży się rekordu kraju Tomasza Czubaka, czyli 44,62 s.
Jego trener chce jednak tonować nastroje, choć oczywiście zdaje sobie sprawę z perspektyw, jakie stoją przed 20-latkiem.
- Zawsze się zakładało, że zawodnicy na otwartym stadionie biegali około sekundy szybciej niż w hali, a czasami nawet więcej. Ale żeby to wszystko zagrało, musi złożyć się mnóstwo czynników. Na razie jest więc za wcześnie na przewidywania jego limitów - podsumowuje.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty