Tomasz Skrzypczyński: Najwybitniejsza (komentarz)

Getty Images / Streeter Lecka / Na zdjęciu: Irena Szewińska
Getty Images / Streeter Lecka / Na zdjęciu: Irena Szewińska

Trudno ubrać w słowa to, ile znaczyła i będzie znaczyć dla polskiego sportu. Legenda to słowo adekwatne, lecz wciąż zbyt małe. Irena Szewińska zmarła w piątek w Warszawie, ale będzie obecna zawsze.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie miałem możliwości żyć w czasach jej wielkiej lekkoatletycznej kariery. Jej biegi i wielkie sukcesy widziałem tylko w archiwalnych materiałach telewizyjnych, komentowane przez niezapomnianego Bohdana Tomaszewskiego. Jednak już jako dziecko nie mogłem nie wiedzieć kim była, wiedzieć kim jest i kim będzie.

Mimo że w piątek Irena Szewińska zmarła w Warszawie w wieku 72 lat, na zawsze pozostanie najwybitniejszym polskim sportowcem. I pozostanie też niezapomniana.

Jej osiągnięcia są niewiarygodne. Siedem medali igrzysk olimpijskich (w tym trzy złote), dziesięć na mistrzostwach Europy (pięć złotych), rekordy świata. Jak dziś mówi Tomasz Majewski, w latach 60-tych i 70-tych była gwiazdą na miarę Usaina Bolta. Ma rację.

Mimo że sama była multimedalistką, stoi za jeszcze większą liczbą sukcesów - to ona w szarych latach Polski Ludowej wskazywała drogę innym, że można, że warto. Była idolem dla dziesiątek innych sportowców, którzy potem stawali na podium największych imprez.

Była wszędzie. Gdy złote medale IO odbierali Robert Korzeniowski, Justyna Kowalczyk, Adam Małysz - na szyi wieszała im krążki właśnie ona. Nawet gdy kilka lat temu poważnie zachorowała, nie mogło jej zabraknąć w Pjongczangu. To ona, z błyskiem w oku i dumą, uhonorowała tam Kamila Stocha.

Niestety, gdy przez 12 lat prezesowała Polskiemu Związkowi Lekkiej Atletyki, królowa sportu w naszym kraju przechodziła kryzys. Na szczęście w ostatnich latach polscy lekkoatleci znów zaczęli osiągać wielkie sukcesy, a serce Szewińskiej znów zaczęło bić szybciej. Była dumna, że dyscyplina sportu wróciła na należne jej miejsce.
Jeszcze na początku czerwca była gościem honorowym corocznego pikniku olimpijskiego na warszawskim Żoliborzu. Pełna werwy i optymizmu przekonywała, by inwestować w dzieci i sport. - Bo sport to fantastyczny wynalazek - mówiła Polskiej Agencji Prasowej.
Jak groteskowo wygląda teraz piątkowe powitanie piłkarzy reprezentacji Polski przez kibiców i okrzyki "dziękujemy!"? Piłkarzy, którym na turnieju w Rosji nie zabrakło tylko umiejętności, ale i zwykłej determinacji?

Jak kilkanaście godzin później mamy podziękować jej, najwybitniejszej w historii?

Źródło artykułu: