34-letni Brytyjczyk w swojej karierze aż czterokrotnie zdobywał złoty medal olimpijski. W sobotę po raz pierwszy od siedmiu lat nie wygrał finałowego biegu na wielkiej imprezie. W rywalizacji na 5000 metrów Mo Faraha zdetronizował Muktar Edris. To był ostatni bieg w jego karierze, teraz Farah zamierza skoncentrować się na biegach maratońskich.
W trakcie niedzielnej konferencji prasowej Brytyjczyk był bardzo emocjonalny i oskarżył media o wielokrotne próby zniszczenia jego reputacji. Chodzi o amerykańskiego trenera Faraha - Alberto Salazara, który w 2015 roku został oskarżony o podawanie środków dopingujących swoim podopiecznym. Podejrzenie o stosowanie dopingu padło też na Faraha. Amerykańska agencja antydopingowa nadal prowadzi śledztwo w sprawie Salazara.
Farah nigdy nie zapomniał o oskarżeniach wysuwanych przez dziennikarzy i podczas konferencji dał temu wyraz. - Osiągnąłem to co osiągnąłem, a wy próbowaliście to zniszczyć. Tyle razy mnie atakowaliście, byliście nieuczciwi. Nie wiem dlaczego - mówił ze łzami w oczach, bijąc się jednocześnie w pierś i podkreślając, że jest "czystym" sportowcem.
- Przez wiele lat robiliście wiele rzeczy, aby sprowadzić mnie na dno. Ja nadal będę walczył i robił wszystko, aby mój kraj był ze mnie dumny. Możecie napisać, co wam się podoba, ale jestem czystym sportowcem i dopóki mam tego świadomość, nie mam problemów ze snem - kontynuował jeden z najbardziej utytułowanych lekkoatletów w historii Wielkiej Brytanii.
Farah czuje się dotknięty, ciągłymi pytaniami o jego relacje z Salazarem. Pytania powracają, chociaż biegacz rozstał się już z amerykańskim szkoleniowcem. - Przez ostatnie 3-4 lata praktycznie trenowałem sam i nie robiło mi to większej różnicy. Wiedziałem, co muszę robić - stwierdził Farah.
ZOBACZ WIDEO Piotr Lisek o skokach na tyczkach Bubki: Zapamiętam ten dzień
Ciekawe czy mają zakaz całowania się w czasie Mistrzostw