Z Londynu Tomasz Skrzypczyński
Bardzo odważne zagranie nie przyniosło efektów. Joanna Jóźwik zaryzykowała i zaatakowała rywalki już na 300 metrów przed metą biegu półfinałowego. Przez to jednak musiała biec chwilami po trzecim torze, a sił zabrakło jej na finiszu.
Ostatecznie piąte miejsce nie dało naszej zawodniczce przepustki do finału. Polka nie kryła rozczarowania swoim występem, ponieważ liczyła na więcej.
- Czułam, że będzie albo bardzo szybki, albo bardzo wolny bieg. Musiałam zaryzykować. Niestety, nie udało się. Na finiszu nie miałam z czego ruszyć, nie było pary - oceniła smutna zawodniczka.
Według Jóźwik przygotowania do obecnego sezonu nie przebiegły tak, jak powinny.
- Jest z czego wyciągać wnioski. Na pewno niepotrzebny był start w Doha. Szkoda, że moje słowa nie zostały do końca wysłuchane przez trenera... Musimy nauczyć się tego, że powinien mnie słuchać, jestem już doświadczoną zawodniczką i znam swój organizm - powiedziała niezadowolona lekkoatletka.
Czy zatem Jóźwik zamierza zakończyć współpracę z trenerem Andrzejem Wołkowyckim? - Nie, na pewno nie - odpowiedziała zdecydowanie piąta zawodniczka igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.
Dla Jóźwik rok 2017 ma zatem słodko-gorzki smak. Zimą pobiła w świetnym stylu 18-letni rekord Polski w hali (1:59.29). Formy zabrakło jednak latem. - Mało kto o tym wie, ale zimą musiałam sobie radzić z kontuzją. Przed każdym biegiem spędzałam mnóstwo czasu u fizjoterapeutów, a po starcie nie mogłam chodzić - wyznała.
Do finału 800 metrów awansowała za to Angelika Cichocka.
ZOBACZ WIDEO Metoda Adama Kszczota. "To prywatna rzecz. Jeżeli ma działać, musi zostać ze mną"