W marcu tego roku kibicami sportu w Stanach Zjednoczonych wstrząsnęła wiadomość o wykryciu dopingu w organizmie Gila Robertsa - sprintera i złotego medalisty igrzysk olimpijski w Rio de Janeiro w sztafecie 4x400 metrów.
Zawodnikowi groziła dyskwalifikacja, a drużynie utrata medalu. Wróciły przy tym złe wspomnienia związane z wykryciem dopingu u Antonio Pettigrew kilka lat temu. Przez to Amerykanie stracili kilka medali igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata.
Już jednak trzy miesiące później Roberts został uniewinniony i oczyszczony z zarzutów. Teraz serwis amerykańskiej telewizji ESPN ujawnia kulisy sprawy i fakty, dotyczące tłumaczeń zawodnika.
Otóż obrona sprintera miała przekonać komisję, że w organizmie lekkoatlety pojawiła się niedozwolona substancja ze względu na jego... namiętne pocałunki ze swoją dziewczyną. Jak to wyjaśnić?
ZOBACZ WIDEO #dziejesie POLADA na straży prawa (WIDEO)
Substancja o nazwie probenecid trafiła do jego organizmu przez ślinę jego partnerki Alexandry Salazar. U niej znalazła się ona przez zażywanie leku "Moxylong" na bóle zatok, które wystąpiły podczas jej wizyty w Indiach.
Dziewczyna zeznała, że brała lek także po powrocie do Stanów i za każdym razem rozgryzała kapsułkę (ze względu na problemy z połykaniem zwykłych tabletek), a następnie popijała wodą.
Dodajmy, że już po wygraniu sprawy Roberts odniósł także zwycięstwo na bieżni, zdobywając złoty medal mistrzostw USA w biegu na 400 metrów.