W sobotni wieczór, 5 sierpnia, świat na kilkanaście sekund wstrzyma oddech. W blokach startowych po raz ostatni stanie ten, który w ostatniej dekadzie dostarczał kibicom niesamowitych emocji. Usain Bolt pożegna się ze sportem, walcząc o dwunasty złoty medal mistrzostw świata i czwarty tytuł na dystansie 100 metrów. Powalczy, o ile... awansuje do finału "setki" na MŚ w Londynie (4-13 sierpnia).
Rzut oka na tegoroczną tabelę najlepszych wyników nie pozostawia wątpliwości. Jamajski król sprintu dawno nie był w tak trudnej sytuacji. Startował na 100 m w 2017 r. tylko dwa razy - wygrał oba biegi, ale jego czasy odbiegają od tych, do których nas przyzwyczaił. 10 czerwca, żegnając się z kibicami w swojej ojczyźnie, zwyciężył w Kingston z wynikiem 10,03 s. Z kolei 28 czerwca odwiedził Ostrawę - miejsce, do którego regularnie przyjeżdżał w ostatnich latach - wygrywając z rezultatem 10,06 s.
Gorszy od Turka
Na tegorocznej liście na "setkę" Bolt zajmuje dopiero... 23. miejsce. Przed nim jest m.in. azerski sprinter reprezentujący Turcję Ramil Guliyev czy rekordzista świata w biegu na 400 m Wayde van Niekerk. Listę otwiera 21-letni Amerykanin Christian Coleman (9,82), który z barierą 10 sekund uporał się w tym sezonie już sześciokrotnie. Szybszy od Bolta jest także jego odwieczny rywal Justin Gatlin (9,95 s).
Bolt po wygranej w Ostrawie narzekał na ból pleców, obwieścił, że wybiera się do niemieckiego lekarza Hansa-Wilhelma Muellera-Wohlfahrta (znanego z pracy m.in. w Bayernie Monachium). - Wiem, że on rozwiąże każdy problem. Muszę tylko trenować ciężko i wrócić do formy. Zobaczę się z lekarzem i będę kontynuować treningi - zapowiedział. Już wcześniej poinformował, że rezygnuje z występu na 200 m na MŚ w Londynie (oprócz "setki" pobiegnie także w sztafecie 4x100 m).
Wszyscy zadają sobie pytanie: "Czy Bolt raz jeszcze zmobilizuje się i odejdzie w stylu wielkiego mistrza, czy też będziemy świadkami smutnego pożegnania króla sprintu?". Jamajczyk stara się nie przejmować dotychczasowymi (czytaj: bardzo przeciętnymi jak na niego) wynikami. - Mówię wam rok po roku: jeden bieg nie ma dla mnie znaczenia. Zawsze wszystko sprowadza się do mistrzostw. Chodzi o to, by być na nich w świetnej formie i na tym się teraz skupiam - podkreślił w Ostrawie.
Obawy co do formy dominatora sprintu w ostatniej dekadzie pojawiały się także w 2015 r. Wówczas przed MŚ w Pekinie na bieżni królował Justin Gatlin. Kibice byli przekonani, że w Chinach dojdzie do zmiany warty, ale Bolt w decydującym momencie wspiął się na wyżyny umiejętności i o 0,01 s pokonał w finale Amerykanina. Gatlin do dziś nie może sobie tego wybaczyć.
Bolta może pokonać... tylko Bolt?
Gwiazda Bolta rozbłysła na igrzyskach olimpijskich w Pekinie (2008). Od tego momentu praktycznie nie przegrywał. Na kolejnych czterech mistrzostwach świata (Berlin, Daegu, Moskwa, Pekin) zdobył wszystko poza jednym złotym krążkiem. W Korei Południowej w 2011 r. popełnił falstart w finale na 100 m.
To po tej wpadce zagraniczne media wysnuły następujący wniosek: - Udowodnił, że jedynym człowiekiem, który jest zdolny pokonać Usaina Bolta, jest... Usain Bolt.
NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., JAK DO POKONANIA BOLTA SZYKUJĄ SIĘ JEGO NAJGROŹNIEJSI RYWALE I CO O PRZEJŚCIU NA EMERYTURĘ USAINA MÓWI JEGO OJCIEC
[nextpage]Najgroźniejsi rywale chcieliby, żeby w tym roku było inaczej. Każdy z nich marzy o tym, by wygrać z legendą, zanim ta odejdzie na emeryturę. Najgłośniej mówi o tym Andre De Grasse. 22-letni Kanadyjczyk przed rokiem - na igrzyskach w Rio de Janeiro - dwukrotnie uległ Boltowi (na 100 m zdobył brąz, na 200 m srebro, ale w obu biegach ustanowił rekordy życiowe). W tym sezonie w Sztokholmie osiągnął doskonały czas na "setkę" - 9,69 s - ale przy zdecydowanie zbyt silnym wietrze (+4,8 m/s).
- Każdy wie, że Bolt trochę zwolnił. Starzeje się, ale wciąż to on jest tym człowiekiem, którego trzeba pokonać. Wciąż biega szybko - mówił De Grasse, który nie chce zostać najlepszym sprinterem po odejściu jamajskiego króla sprintu. - Przyzwyczaiłem się do tego, że dziennikarze ciągle pytają mnie o Bolta. Żeby przestali o nim rozmawiać, muszę wyjść i go pokonać. Mam wielką szansę na mistrzostwach świata - podkreślił Kanadyjczyk.
Gatlin zszokował Jamajczyka
Drugim, który ma wielką chrapkę na zdetronizowanie "Błyskawicy", jest wspomniany Gatlin. Wielokrotnie mierzył się z Jamajczykiem, ale wygrał z nim tylko raz w życiu - w 2013 r., na mityngu Diamentowej Ligi w Rzymie. Amerykanin zadziwia, bo w lutym skończył 35 lat. Niedawno wygrał mistrzostwa USA w Sacramento, pokonując m.in. lidera światowej listy Colemana.
Nawet Bolt przyznaje, że było to dla niego duże zaskoczenie. - Byłem w szoku, że Gatlin wygrał, biorąc pod uwagę, jak szybko biegają młode dzieciaki - powiedział Jamajczyk. - Gatlin rok po roku pokazuje, że nie można go lekceważyć. Cieszę się na tę rywalizację - dodał.
Amerykanin, który dwukrotnie był zawieszony za stosowanie niedozwolonych środków, w przeciwieństwie do Bolta na emeryturę się nie wybiera (marzy mu się nawet start w igrzyskach w Tokio w 2020 r.). - Pustka, którą Usain pozostawi, otworzy drzwi dla innych. To będzie ekscytujące - podkreślił. Najpierw jednak zamierza go pokonać po raz drugi w karierze. - Zawsze chciałem walczyć z gośćmi, którzy dzierżą rekordy. Gdy wróciłem do sportu, za cel obrałem sobie być z nim ramię w ramię - kontynuował Gatlin.
Na emeryturę przechodzi razem z ojcem
Niektórzy twierdzą, że Bolt stosuje w tym sezonie zasłonę dymną. Nie osiąga oszałamiających wyników, sprawia wrażenie zmęczonego i schorowanego, narzeka na urazy. Może jednak z jego plecami nie jest aż tak źle, skoro podczas mityngu w Ostrawie - dla żartów - pozwolił sobie na kilka prób w... skoku w dal? Oto jedna z nich.
Wiele zależeć będzie od tego, co ośmiokrotny mistrz olimpijski pokaże w przedostatnim starcie w karierze i próbie generalnej przed MŚ w Londynie. 21 lipca wystąpi w mityngu Diamentowej Ligi w Monako. Musi zrobić to, co zrobił przed dwoma laty w ważnym sprawdzianie przed MŚ. Bolt miał być wówczas "bez formy", ale w kluczowym momencie - na mityngu w Londynie - osiągnął 9,87 s i zasiał niepewność w głowie Gatlina. O tym, co było później - podczas MŚ w Pekinie - już wspominaliśmy.
Kibice - zwłaszcza ci z Jamajki - mieli nadzieję, że Usain Bolt być może zmieni zdanie i zdecyduje się kontynuować karierę. Tego życzyłby sobie także ojciec sprintera Wellesley. - To smutny moment. Ale oczywiście to on zna swoje ciało najlepiej. Powiedział, że już czas na niego. Jako rodzice musimy to uznać i pogodzić się z tą decyzją - powiedział 61-letni ojciec Bolta w rozmowie z "Hindustan Times". - Wiem, że wielu fanów jest rozczarowanych, ale gdy nadejdzie czas, trzeba odejść - dodał senior rodu, który... niedawno także przeszedł na emeryturę. Zamknął sklep spożywczy, który prowadził od 15 lat. Teraz wybiera się do Europy, by zobaczyć ostatnie występy syna.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tańczący Leo Messi i Katarzyna Kiedrzynek na plaży