Na początku kwietnia wybuchła afera w reprezentacji Polski w lekkiej atletyce. Najpierw do mediów trafiła informacja o skandalu na zgrupowaniu kadry przebywającej w USA. W pokojach zawodników został znaleziony alkohol, co miało być bezpośrednią przyczyną wyrzucenia Polaków z hotelu w Chula Vista.
Wkrótce okazało się, że sprawa ma drugie dno. Anita Włodarczyk, która natychmiast odcięła się od "afery alkoholowej", została zaatakowana przez koleżankę z kadry -Joannę Fiodorow. Zarzuciła ona mistrzyni olimpijskiej i jej trenerowi Krzysztofowi Kaliszewskiemu, że ci są odpowiedzialni za fatalną atmosferę panującą w grupie młociarzy.
Włodarczyk wraz ze swoim szkoleniowcem mieli utrudniać życie pozostałym zawodnikom, wychodzić z pozycji siły i sami dążyć do konfliktu. - Traktowali innych jak sportowców gorszego sortu - przekonywała Fiodorow w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Teraz na odpowiedź zdecydowała się Włodarczyk. W rozmowie z Polską Agencją Prasową wyznała, że nie rozumie krytyki pod swoim adresem, bo nie zrobiła nic złego. Zapewnia także, że to nie ona doniosła kierownictwu hotelu na swoich rodaków.
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek wyzywa Zbigniewa Bońka na boiskowy pojedynek. "To bardzo ważny zakład!"
- Nie mam z tym nic wspólnego. Napisałam oświadczenie, ponieważ zobaczyłam, że zaczęły się ukazywać artykuły o różnej tematyce. Nie chciałam być z tym wiązana, bo w niczym nie uczestniczyłam - twierdzi.
- Prawda jest taka, że my w USA byliśmy pierwsi i zawsze jest tak, że grupy, które przyjeżdżają później, muszą się dostosować. Ja też w latach ubiegłych musiałam trenować bardzo wcześnie rano, bo takie są po prostu zasady. A z mediów się dowiaduję, że np. wywaliliśmy kogoś z siłowni, kiedy w ogóle coś takiego nie miało miejsca. To jakiś absurd - przekonuje znakomita młociarka.
- Z drugą grupą nie jesteśmy w najlepszych relacjach od mniej więcej dwóch lat. To nie była żadna tajemnica i dlatego tym bardziej byłam w szoku, że zrobiła się z tego taka afera. Ale czy to jest powód, aby spadła na mnie taka fala hejtu? Może to była prowokacja? Może ktoś chce, byśmy się zaczęli kłócić? - zastanawia się Włodarczyk
Polka odniosła się także do innej kwestii, a więc jej wyjazdu na kolejne zgrupowanie do Kataru, na co nie chce zgodzić się Polski Związek Lekkiej Atletyki.
- Bardzo mi zależy, by polecieć do Dauhy. Z wielu powodów. W Cetniewie w tym samym czasie co my, ma być znowu grupa Wojtulewicz-Sobierajskiej. Chcę trenować w spokoju, nie chcę, aby znowu ktoś mi zarzucił, że to ja powoduję problemy, dlatego schodzę z drogi (...). Po drugie znam ten ośrodek, byliśmy tam na zaproszenie Katarczyków w listopadzie i warunki do trenowania są naprawdę świetne. Poza tym za dwa lata odbędą się tam mistrzostwa świata - argumentuje.
Np pisze Pan "W pokojach zawodników został znaleziony alkohol, co miało być bezpośrednią przyczyną wyrzucenia Polaków z hotelu Czytaj całość