Justyna Święty-Ersetic pokazywała w ostatnich tygodniach bardzo wysoką formę - najpierw uzyskała w Toruniu świetny czas 51,36 s, a potem na mistrzostwach Polski zdobyła złoto, pokonując Natalię Bukowiecką.
Do Apeldoorn przyjechała z zamiarem awansu do finału i walki o medale. Niestety, eliminacje przyniosły jej ogromny rollerocaster emocji.
W swojej serii Polka zajęła trzecie miejsce (51,97 s), co nie dawało jej automatycznego awansu. Po tym występie była ogromnie zawiedziona, czego nie ukrywała w rozmowie z Michałem Chmielewskim z TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: Nowy format Ligi Mistrzów pomógł Polakom. "Koło ratunkowe"
- Jest mi piekielnie smutno, nie ukrywam że po pierwszym treningu wiedziałam że będzie mi trudno się odnaleźć, są krótkie proste, a długie wiraże. Przy moim stylu biegania to nie pomaga. Przyjechałam tu z innymi marzeniami, czas prysł... - mówiła ze łzami w oczach.
Nasza gwiazda była bardzo rozczarowana, choć przed ostatnią serią wciąż miała szanse na awans do półfinału. Po kilku minutach okazał o się jednak, że druga w jej biegu Nikoleta Jichova z Czech została zdyskwalifikowana.
Święty-Ersetic uzyskała więc awans z dużym "Q", co daje też jej lepszą sytuację jeśli chodzi o tor w półfinale. Jak ujawnił komentator TVP Szymon Borczuch, po otrzymaniu informacji o awansie, nasza biegaczka po prostu się rozpłakała (patrz wideo poniżej).
Do półfinału nie awansowała Anastazja Kuś. Młoda biegaczka miała arcytrudne zadanie, ponieważ startowała z drugiego toru i miała obok siebie silne rywalki. Ostatecznie Kuś zajęła piąte miejsce z wynikiem 53,45 s.