Kilka dni temu Polska Agencja Prasowa, powołując się na dwa niezależne źródła, poinformowała o wykryciu zabronionej substancji w organizmie Norberta Kobielskiego. Niedługo później skoczek wzwyż wydał oświadczenie, w którym pisał:
"Szanowni Państwo, w nawiązaniu do publikacji medialnych informujących o naruszeniu przeze mnie przepisów antydopingowych, chce wyraźnie oświadczyć, że nie postawiono mojej osobie zarzutów naruszenia przepisów antydopingowych, jak również nie jestem tymczasowo zawieszony, a przez to mogę w pełni uczestniczyć w przygotowaniach i współzawodnictwie sportowym".
Niestety, we wtorkowe popołudnie potwierdziło się najgorsze. Agencja antydopingowa przekazała informacje o zawieszeniu Kobielskiego - "za obecność w organizmie zabronionej substancji (metabolit pentedronu norefedryny)".
W przebadanych próbkach Polaka znaleziono substancje, które obecne są w tak zwanych "dopalaczach". Zawieszenie rzecz jasna kończy szansę Kobielskiego na udział w igrzyskach olimpijskich.
Przypomnijmy, że Kobielski ma za sobą jedną przymusową przerwę. W 2020 roku w jego organizmie wykryto używkę i groziły mu aż cztery lata zawieszenia. Skończyło się na trzech miesiącach dyskwalifikacji. Teraz konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze, choć już sam brak startu w igrzyskach jest niezwykle bolesny.
ZOBACZ WIDEO: dziejesiewsporcie: Niecodzienne obrazki z boiska. Bramkarz aż wziął się za łopatę