Podczas igrzysk olimpijskich 2024 w Paryżu rolę chorążych będą pełnić Anita Włodarczyk oraz Przemysław Zamojski. Nikt z nich nie przejmuje się "klątwą", która ma towarzyszyć właśnie tej roli. Otóż po jej pełnieniu praktycznie raz po raz nasi sportowcy nie zdobywają medali, w końcu taka sytuacja trwa od 32 lat.
Dzień po ceremonii otwarcia, zaplanowanej na 26 lipca, Zamojski będzie przygotowywał się do inauguracyjnego spotkania koszykarskich zmagań 3x3. W tym czasie natomiast nasza młociarka... będzie już w Polsce. W rozmowie z "Faktem" wytłumaczyła, dlaczego wróci do kraju.
- Polecę do Paryża w dniu otwarcia igrzysk. Poniosę flagę i następnego dnia wracam do Polski i do treningów w Arłamowie. Tu mam spokój i najlepsze warunki do treningów. Wolę tu pracować i wrócić jak najpóźniej do Paryża na mój start - wyjaśniła Włodarczyk.
Nasza lekkoatletka obawia się bowiem o warunki do trenowania, które zastanie w Paryżu. W końcu w Rzymie podczas ostatnich mistrzostw Europy dostępne było tylko jedno koło, wobec czego każda z zawodniczek miała możliwość treningów jedynie przez dwie godziny na dzień.
Warto podkreślić, że kwalifikacje rzutu młotem, w których weźmie udział Włodarczyk, rozpoczną się dopiero 4 sierpnia. Z tego właśnie powodu postanowiła wrócić do kraju, by jeszcze lepiej przygotować się do walki o czwarty z rzędu złoty medal olimpijski.
Przeczytaj także:
Polacy dawno go nie widzieli. Pokazał się publicznie. "Jestem chory"
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielka bijatyka w ringu. Musieli ich rozdzielać trenerzy i ochroniarze