Piotr Lisek rozpoczął eliminacje od strącenia poprzeczki zawieszonej na wysokości 5,45 m. Tę wysokość zaliczył w drugim podejściu, a później poprzeczka powędrowała o 15 centymetrów wyżej. Polak nic sobie z tego nie zrobił - pewnie zaliczył 5,60 i zameldował się w wielkim finale.
Niestety, Lisek będzie jedynym przedstawicielem Biało-Czerwonych we wtorkowym finale. Paweł Wojciechowski zaliczył 5,25 m, ale z 5,45 m już sobie nie poradził. Żadnej wysokości w eliminacjach nie zaliczył natomiast Robert Sobera i w złym stylu pożegnał się z mistrzostwami.
- Było parę wypadków na naszej skoczni. Guma się zerwała na rozgrzewce, nie mogli sobie z tym poradzić. Problem ze stojakami. Wiatr w twarz. Nie ma co narzekać, dobrze, że jestem w finale. Zrzutka? W ogóle się nie zestresowałem - skomentował Lisek przed kamerą TVP Sport.
Przez etap eliminacji przebrnęły też dwie reprezentantki Polski w rzucie oszczepem. Maria Andrejczyk była jedną z trzech zawodniczek, przy której nazwisku pojawiło się duże "Q", czyli kwalifikacja po osiągnięciu eliminacyjnego minimum. W drugiej próbie uzyskała dokładnie 60,61 m.
- Byłam sfrustrowana po pierwszym rzucie, bo wiedziałam, że to proste do przejścia. Nie jest to jeszcze optymalna forma, to będzie w innym momencie. Ale jestem z siebie zadowolona - skomentowała Andrejczyk w TVP Sport.
W finale zobaczymy także Marcelinę Witek, której awans dał rzut na odległość 57,73 m (11. miejsce w całej stawce). Rywalizację o medale zaplanowano na wtorkowy wieczór.
ZOBACZ WIDEO: Śmierć zajrzała w oczy Świderskiemu. "Mogliby mnie nie odratować"