[b]
Z Budapesztu - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty[/b]
Kryscina Cimanouska startowała w czwartek w półfinałach biegu na 200 metrów. Reprezentantka Polski przybiegła jednak w swojej serii na ostatniej pozycji, z dużą stratą do rywalek.
Zaledwie kilkadziesiąt sekund po finiszu nasza sprinterka totalnie opadła z sił i musiała skorzystać z pomocy medyków. Bieżnię opuściła na wózku inwalidzkim.
Jak przekazał w rozmowie ze sport.pl doktor kadry Jarosław Krzywański, Cimanouska tak zareagowała na bardzo wysoką temperaturę i jej organizm musiał być schładzany specjalnymi kamizelkami.
Na szczęście zawodniczka szybko doszła do siebie i w piątkowy wieczór wystartowała w eliminacjach sztafety 4x100 metrów. Polki awansowały do finału, a Cimanouska zabrała głos ws. tego, co wydarzyło się dzień wcześniej.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #7. Nikola Horowska ozłocona. "Przeżywałam w tym roku trudne chwile"
- Tak naprawdę to sama siebie przestraszyłam. Pierwszy raz w moim życiu tak się czułam, nie pamiętam ostatnich 30 metrów biegu - ujawniła sprinterka.
- Tak jak napisałam na Instagramie, miałam czarno przed oczami. Może organizm nie wytrzymał - pogoda i stres dały o sobie znać - dodała urodzona na Białorusi lekkoatletka. Zapewniła, że czuje się już znacznie lepiej.
W sobotnim finale, który rozpocznie się o godz. 21:50, Polki pobiegną z trzeciego toru.