Tylko jedno miejsce w czołowej "10", do tego pięć ostatnich pozycji na liście. Patrząc na pełne wyniki 88. Plebiscytu "Przeglądu Sportowego" i Polsatu na najlepszego sportowca 2022 roku, można dojść do wniosku że był to kiepski czas dla polskiej lekkoatletyki.
Choć afer i problemów nie brakowało, 4 medale mistrzostw świata i 14 krążków na mistrzostwach Europy to mimo wszystko cenny dorobek. Na sobotniej Gali Mistrzów Sportu najbardziej okazałą i wartościową nagrodę odebrała jednak lekkoatletka, która dziesięć lat temu zakończyła swoją karierę.
W kategorii "Sport bez barier" wyróżniono Monikę Pyrek. Utytułowana skoczkini o tyczce od lat zajmuje się promocją sportu i wspieraniem młodych sportowców. Jej fundacja prowadzi wiele projektów mających na celu propagowanie aktywności fizycznej wśród dzieci, w tym fundusz stypendialny "Skok w marzenia" dla najbardziej obiecujących młodych osób.
Wielkie zaskoczenie
Podczas odbierania nagrody wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy nie ukrywała wzruszenia. Dziś przyznaje, że była bardzo zaskoczona wyróżnieniem jej osoby.
ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą
- Byłam po prostu bardzo zdziwiona, zupełnie się tego nie spodziewałam. Traktuję tę nagrodę nie tylko jako wyróżnienie mojej osoby, ale całej grupy osób, które tworzą fundację. Poczuliśmy się docenieni i dostaliśmy sporego kopniaka pozytywnej energii - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.
W trakcie sportowej kariery Monika Pyrek dwukrotnie zajmowała miejsca w czołowej "10" plebiscytu - w 2001 roku była dziewiąta, w 2005 roku siódma. Zapewnia, że w tym roku jej pojawieniu się na scenie towarzyszyły zupełnie inne emocje niż kilkanaście lat temu.
- To całkowicie inna historia i inne emocje. Wtedy decydował mój wynik sportowy, a drużynę tworzyłam wspólnie z trenerem. Teraz na ten sukces zapracowało znacznie więcej osób. Jestem ogromne dumna, że w tym roku wśród nominowanych znalazły się aż trzy nasze stypendystki (Pia Skrzyszowska, Aleksandra Mirosław i Adrianna Sułek). Czujemy dzięki temu, że to co robimy, ma sens - przekonuje.
- Czujemy wszyscy takie ciepło od środka, gdy słyszymy od Ady Sułek czy Oli Mirosław, że bardzo im pomogliśmy w trudnym momencie życia. Pamiętajmy, że dla młodych sportowców takim czasem jest np. przejście z wieku juniora do seniora. Wtedy trzeba podejmować życiowe decyzje, a kontuzja może sprawić, że wypada się ze szkolenia i traci się finansowe wsparcie.
"To dla mnie niezrozumiałe"
Podczas gali sporo komentarzy wywołały słowa Pawła Fajdka. Najwyżej sklasyfikowany z naszych lekkoatletów, który w ubiegłym roku po raz piąty z rzędu zdobył złoty medal mistrzostw świata, zajął dziewiąte miejsce i nie krył rozczarowania.
Na scenie życzył wszystkim, żeby bawili się lepiej od niego, a po części oficjalnej po raz kolejny wyraził wątpliwości co do zasad plebiscytu.
- Ja się nie denerwuję takimi rzeczami, ale sama struktura tego plebiscytu już od wielu lat wzbudza we mnie mieszane uczucia. Zresztą nie tylko u mnie, ale także wielu innych sportowców. Czas na zmiany, bo teraz okłamujemy siebie i kibiców - powiedział naszej redakcji młociarz (WIĘCEJ TUTAJ) i zaproponował, by od przyszłego roku plebiscyt nosił nazwę "Najpopularniejszy sportowiec roku".
Monika Pyrek nie kryje, że końcowe wyniki plebiscytu i miejsca naszych lekkoatletów trochę ją zaskoczyły. Przypomnijmy - pięć ostatnich miejsc na 26-osobowej liście przypadło właśnie przedstawicielom królowej sportu: Katarzynie Zdziebło, Wojciechowi Nowickiemu, Pii Skrzyszowskiej, Natalii Kaczmarek i Aleksandrze Lisowskiej.
- To był dla naszej lekkoatletyki rok sukcesów i dla mnie to niezrozumiałe, że nie przełożyło się na to miejsca w plebiscycie. Było mi bardzo przykro z powodu Kasi Zdziebło, która zajęła w głosowaniu ostatnie miejsce. Dwukrotna wicemistrzyni świata i wicemistrzyni Europy zasłużyła na więcej, podobnie jak Aleksandra Lisowska. Przecież środowisko biegowe w naszym kraju jest ogromne i spodziewałam się większego odzewu po wywalczeniu przez nią mistrzostwa Europy w maratonie.
"Prztyczek w nos"
- Co poszło nie tak? Musimy pamiętać, że decydują głosy kibiców. Te rezultaty to znak, że musimy dać z siebie więcej i wyjść do ludzi. Upatruję tutaj większą rolę środowiska, musimy się zjednoczyć i nawzajem wspierać - uważa Pyrek
- Lekkoatletyka to wprawdzie sport indywidualistów, ale musimy tworzyć zgraną drużynę. To przecież ona stanowi o sile całej dyscypliny. Mam nadzieję, że włączy się do tego związek i wrócimy na swoje miejsce. To dla nas wszystkich prztyczek w nos, ale i lekcja do odrobienia na przyszłość - dodaje.
Choć w sobotę Fundacja im. Moniki Pyrek otrzymała zasłużoną nagrodę na oczach milionów telewidzów, to na co dzień musi się mierzyć ze sporymi problemami. W ubiegłym roku wycofał się jeden ze sponsorów i niestety, do dziś nie udało się znaleźć nowego partnera do współpracy.
- Cały czas próbujemy, docierają do nas sygnały zainteresowania, jednak z dystansem podchodzę do wszelkich deklaracji. Bez finalizacji nie ma się z czego cieszyć i wiwatować. Jedyne co mogę potwierdzić, to że w tym roku ruszamy z akcją przekazania 1,5 procenta swojego podatku na fundusz "Skok w marzenia" - podsumowuje.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty