Wybitny lekkoatleta znów nie zdołał włączyć się do walki o czołowe miejsca, a plebiscyt "Przeglądu Sportowego" zakończył dopiero na dziewiątym miejscu. Swojej frustracji dał wyraz już podczas odbierania statuetki, gdzie wprost przyznał, że jest zdziwiony tak niskim miejscem i za rok musi chyba przestać wygrywać, by liczyć na wyższe miejsce w plebiscycie. Co więcej, podczas finału Gali Mistrzów Sportu Fajdek nie stanął do tradycyjnego zdjęcia ze wszystkimi laureatami plebiscytu (więcej tutaj).
Mateusz Puka, WP Sportowefakty: Znów to właśnie o panu mówi się najwięcej podczas Gali Mistrzów Sportu. Aż tak zdenerwował pana brak w czołówce plebiscytu?
Paweł Fajdek (mistrz świata w rzucie młotem): Ja się nie denerwuję takimi rzeczami, ale sama struktura tego plebiscytu już od wielu lat wzbudza we mnie mieszane uczucia. Zresztą nie tylko u mnie, ale także wielu innych sportowców. Czas na zmiany, bo teraz okłamujemy siebie i kibiców.
ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą
W poprzednich latach narzekał pan na popularność Bartosza Zmarzlika. Porażka z którym sportowcem tym razem zabolała najbardziej? Kto według pana powinien być znacznie niżej?
Kojarzę większość zawodników i nie mam problemu, że ktoś z nich jest wyżej ode mnie. Sam jestem kibicem sportu i z radością śledzę sukcesy innych zawodników. Naprawdę to nie tak, że teraz chcę sobie ocieplić wizerunek. Chodzi mi tylko o uczciwe zasady i nazewnictwo tego plebiscytu.
Jakie są pana propozycje zmian?
Zróbmy kategorię najpopularniejszy sportowiec, bo tego oczekuje społeczeństwo. Wtedy będziemy uczciwi co do nazewnictwa tego plebiscytu. Na razie nazywa się to Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Roku, ale coś jest nie tak, bo w czołówce wielokrotnie znajdowały się osoby, które nie powinny znaleźć się tak wysoko. O tytuł najlepszego sportowca roku powinni walczyć ludzie, którzy w danym roku zdobyli dla Polski medale na najważniejszych imprezach. Wprowadźmy dodatkowe kategorie i walczmy jednocześnie o tytuł najpopularniejszego i najlepszego sportowca. Wbrew pozorom to dwie inne sprawy. Nie róbmy już więcej pośmiewiska ze sportowców. Zasady powinny być jasne.
Tuż po zakończeniu uroczystej Gali Mistrzów Sportu nie wyszedł pan na scenę wraz z innymi laureatami nagrody. Dlaczego?
Już podczas odbierania nagrody powiedziałem przecież wyraźnie, że ja nie będę się dobrze bawił. Nie jestem człowiekiem, który cieszy się z porażki. Wiem, że w grudniu wielu kibiców cieszyło się z porażki reprezentacji Polski, ale ja nie jestem tego typu człowiekiem.
A tak zupełnie szczerze, na które miejsce liczył pan w tegorocznym plebiscycie?
Jadąc tutaj byłem przekonany, że będzie gnój i gnój faktycznie był. Trafiłem w dziesiątkę. Żona już jednak sprawdziła, że dziewiątka to dobra liczba i liczę, że w tym roku przyniesie mi szczęście.
Tegoroczny plebiscyt jest porażką nie tylko pana, ale i całego środowiska lekkoatletycznego. Z siedmiu nominowanych w dziesiątce znalazł się tylko pan i to dopiero na dziewiątym miejscu.
To kwestia tego, że było nas bardzo wielu i głosy na nas po prostu bardzo rozłożyły. Gdyby jednak te głosy zsumować, to pewnie nie byłoby na nas mocnych. Można więc powiedzieć, że największym minusem dla lekkoatletów są ogromne sukcesy innych przedstawicieli tej dyscypliny. Jestem jednak w szoku, że Kasia Zdziebło, która zdobyła w tym roku trzy medale mistrzostw świata i Europy, czy Wojciech Nowicki, który wrócił z dwoma krążkami nie zdołali załapać się do czołowej dziesiątki plebiscytu. Wszyscy, z którymi rozmawiam, mówią, że są po raz kolejny zniesmaczeni wynikami. Nie może to tak dłużej wyglądać.
Za rok przyjmie pan zaproszenie na galę? To nie pierwszy raz, gdy ma pan ogromne zastrzeżenie do formuły tej imprezy.
Na razie skupiam się tylko na tym, by zdobyć szósty tytuł mistrza świata. To jest teraz dla mnie najważniejsze, a o przyjściu na przyszłoroczną galę zdecyduję później. Nie wiadomo, czy za rok znów będzie bal, bo przecież może pojawić się koronawirus albo coś innego. Będę się tym martwił za rok. W tym roku też pewnie bym się nie pojawił, ale w niedzielę rano mam wylot z Warszawy na zgrupowanie do USA.
Nie boi się pan, że po tym wszystkim straci pan sympatię nie tylko kibiców, ale także innych sportowców? Oni mogą się poczuć urażeni pana słowami.
Tak jak powiedziałem, nie mam nic do innych sportowców. Chodzi mi tylko o usystematyzowanie pewnych spraw. Najpopularniejsi sportowcy powinni wygrywać osobną kategorię, a mistrzowie świata powinni walczyć między sobą o tytuł najlepszego sportowca.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP Sportowefakty
Czytaj więcej:
Ona także jest rozczarowana wynikami plebiscytu
Iga Świątek na tronie