Koszmar polskiej gwiazdy trwa. "To może być koniec sezonu"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Maria Andrejczyk
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Maria Andrejczyk

Maria Andrejczyk po znakomitym poprzednim sezonie, w tym znów ma poważne problemy zdrowotne. Przez kłopoty z barkiem zawodniczka raczej nie ma szans na medal w zbliżających się MŚ w Eugene, a tuż po zawodach może ogłosić koniec sezonu.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]W tym roku Maria Andrejczyk miała umocnić się w hierarchii najlepszych oszczepniczek świata. W tym celu rozstała się z trenerem i rozpoczęła współpracę z jednym z najlepszych specjalistów od rzutu oszczepem - Petteri Piironenem. Ambitne plany znów pokrzyżowała jednak poważna kontuzja barku.

Zawodniczka ostatecznie zdecydowała się polecieć na mistrzostwa świata w Eugene, ale nie wiadomo, czy będzie w stanie zaprezentować się na swoim poziomie. 
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Na razie tego sezonu nie może pani zaliczyć do udanych. W jakich nastrojach leci pani na mistrzostwa świata do Eugene?

Maria Andrejczyk, wicemistrzyni olimpijska w rzucie oszczepem: Zdaję sobie sprawę jak ten sezon wygląda w moim wykonaniu. Wiem, w którym miejscu jestem i nie ma co ukrywać, że nie jestem w takiej dyspozycji, w jakiej bym sobie życzyła. Nie mogłabym jednak zrezygnować z wyjazdu na mistrzostwa świata. Lecę do USA, żeby walczyć i aby nie stracić czucia wielkiej imprezy. Wiem już jak to jest, gdy ma się przerwę w startach w najważniejszych zawodach sezonu i później dużo trudniej wrócić do rywalizacji. Jeśli uda się dobrze rzucić, to będzie ekstra, ale też realnie oceniam swoje szanse.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski

Jeszcze niedawno po zmianie trenera i wyjeździe do Finlandii tryskała pani optymizmem. Problemy ze zdrowiem znów są aż tak poważne?

We wrześniu ubiegłego roku miałam zabieg ostrzyknięcia barku komórkami macierzystymi. Później pracowałam mocno z fizjoterapeutą, ale przez złą periodyzację treningu, ból wrócił bardzo szybko, gdy tylko rozpoczęłam rzuty. Mimo zmiany planów treningowych, ból nie ustępuje i utrudnia już nie tylko starty w zawodach, ale także normalne trenowanie. Ostatnie badanie wykazało pęknięcia obrąbka stawowego. Niestety to już norma, bo pierwszą operację barku miałam w 2016 roku i od tego czasu problemy ze zdrowiem mam praktycznie co roku. Niestety i tym razem pech mnie nie ominął.

W tym roku wystartowała pani zaledwie dwa razy. Wierzy pani, że ten sezon jest jeszcze do uratowania?

Od pewnego czasu skupiam się już tylko na tym, by móc normalnie trenować, a prawie w ogóle nie myślę o startach. Podczas mistrzostw Polski byłam na tak mocnych środkach przeciwbólowych, że praktycznie w ogóle nie czułam ręki. Niedawno w Finlandii wystartowałam w zawodach bez praktycznie żadnego treningu rzutowego. Efekt jest taki, że w tych dwóch startach uzyskałam zaledwie 57,53 metra. To smutne, bo wiem ile pracy włożyłam w tym roku w trening. Dopóki jednak sezon trwa, to się nie poddaję.

Maria Andrejczyk w Rio zajęła czwarte miejsce, a w Tokio była druga. W Paryżu powalczy o złoto?
Maria Andrejczyk w Rio zajęła czwarte miejsce, a w Tokio była druga. W Paryżu powalczy o złoto?

Jak na pani problemy reaguje nowy trener Petteri Piironen?

Trener cały czas we mnie wierzy i to mnie bardzo motywuje. Być może gdyby nie jego nastawienie, w ogóle nie leciałabym do USA. W ostatnich miesiącach dużo zmieniliśmy w sposobie trenowania i mój organizm - z wyjątkiem barku - dobrze zareagował na te zmiany. Widzę mądrość trenera i jego przygotowanie merytoryczne, jednak zdaję sobie sprawę, że na wszystko potrzeba czasu i cierpliwości, aby przemodelować cały system przygotowań, aby organizm przystosował się do nowych metod i bodźców treningowych. Czas, spokój i systematyczna praca, to wszystko czego nam potrzeba.

To oznacza, że start w Eugene może być dla pani ostatnim w tym sezonie?

Tak jak już wcześniej wspominałam: bark jest w dość kiepskim stanie, w tym sezonie już dwa razy musiał zostać ostrzyknięty, abym w ogóle mogła trenować i prawdopodobnie niedługo przejdę zabieg czyszczenia stawu. Na razie jednak o tym nie myślę, najważniejsze są mistrzostwa świata i po nich będziemy podejmować decyzje.

Jak znosi to pani psychicznie?

Wiadomo, że zawodowy sport to ciężki kawałek chleba, to normalne, że boli, już się do tego przyzwyczaiłam, ale jednak jest to frustrujące. Tym bardziej, że po ubiegłym sezonie zrobiłam wszystko, by dobrze przygotować bark do rozpoczęcia treningów i wkładałam w to całe serce. Choć otrzymałam ostatnio duże wsparcie, to zasoby energetyczne nieco siadły. Z drugiej strony jestem zawodniczką startową, uwielbiam rywalizację i z takim nastawieniem jadę do Eugene.

Większość okresu przygotowawczego spędziła pani w Finlandii, z dala od rodziny i przyjaciół. To mogło mieć wpływ na gorsze samopoczucie?

Choć do Finlandii jeżdżę tylko na zgrupowania, to od kwietnia spędziłam w Polsce łącznie zaledwie dwa tygodnie. W Kuortane mam naprawdę doskonałe warunki i mogę się skupić tylko na pracy. Gdybym była zdrowa, to bez problemu mogłabym tam siedzieć całymi miesiącami. Dodatkowo zostałam ciepło przyjęta w grupie i dostałam od wszystkich duże wsparcie. Dłuższe pobyty w Finlandii w przyszłości nie będą więc żadnym problemem.

Jak na pani zmianę zareagowali przedstawiciele PZLA?

Muszę przyznać, że na początku miałam spore obawy jak to wszystko będzie wyglądało, bo w końcu do zmiany doszło w trakcie sezonu przygotowawczego i myślałam, że będę musiała radzić sobie sama. Jednak związek naprawdę stanął na wysokości zadania, otrzymałam wszelkie wsparcie i niezbędną pomoc, a dyrektor sportowy Krzysztof Kęcki wykazał się dużym zrozumieniem. Nikt nie oceniał decyzji i od razu zrobiono wszystko, by pomóc mi jak najsprawniej przeprowadzić zmianę. Jestem za to naprawdę wdzięczna.

Rozstanie z dotychczasowym trenerem Karolem Sikorskim nie przebiegło jednak w zbyt miłej atmosferze (więcej TUTAJ). Czy od tego czasu miała pani okazję, by wyjaśnić sytuację z byłym trenerem?

Ten temat jest już zamknięty i nie chciałabym do niego wracać. Powiem tylko tyle, że po wszystkim zadzwoniłam do trenera Sikorskiego, ale to wszystko co mam do powiedzenia, dla mnie to już przeszłość. Uważam, że takie sprawy powinno się załatwiać i wyjaśniać w cztery oczy, a nie publicznie, ale zostawmy to już, ten etap mojej kariery jest już zamknięty.

Po srebrnym medalu na igrzyskach w Tokio stała się pani jednym z najpopularniejszych polskich sportowców. Odczuła pani większe zainteresowanie swoją osobą? Miało to wpływ na pani przygotowania?

Większe zainteresowanie po takim sukcesie to naturalna sprawa, ale to praktycznie nic nie zmieniło w moim życiu. Pojawiło się sporo propozycji współpracy, część z nich podjęłam, a z części zrezygnowałam. Jeśli wspólnie z menedżerem uznajemy, że coś jest do pogodzenia z moimi obowiązkami treningowymi, to decydujemy się na podpisanie umowy. Dla mnie najważniejszy jest sport i żadne kontrakty reklamowe, czy nawet największe pieniądze, tego nie zmienią.

Czy po zdobyciu medalu na igrzyskach ma pani jeszcze jakieś sportowe marzenia?

Oczywiście, że mam, ale nie będę ich zdradzała. Kocham sport i wierzę, że najlepsze wciąż przede mną. Wszystkie zmiany, jakie przeprowadzam, robię z myślą o tym, by dłużej móc trenować w zdrowiu i rzucać oszczepem coraz dalej.

Czy ewentualne zakończenie sezonu tuż po mistrzostwach świata będzie oznaczało dla pani dłuższy odpoczynek od sportu i czas na regenerację?

Rozmawiałam o tym z trenerem i on jest zdania, że przygotowania do kolejnego sezonu należy rozpocząć od razu po zakończeniu sezonu startowego. Czuję jednak, że mój organizm, a szczególnie bark, potrzebuje odpoczynku i czasu na regenerację. Mam nadzieję, że uda mi się przekonać trenera do kilku tygodni wakacji. Myślę, że do mocnych treningów wróciłabym pod koniec października. Oczywiście tradycyjnie chciałabym rozpocząć je w polskich górach, bo po tylu latach, nie wyobrażam sobie innego miejsca na pierwszy obóz.

Mówi pani, że na mistrzostwa świata jedzie pani na zupełnym luzie. Nie wierzę jednak, że ma pani jakiegoś planu minimum. Awans do finału jest realny?

Kiedy jedzie się na zawody a szczególnie takiej rangi jak mistrzostwa świata, na których startuje się dla Polski, z orzełkiem na piersi, to jedzie się po to, aby walczyć. Nie zakładam planu minimum, ani maksimum. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby zaprezentować się jak najlepiej i to jest jedyne, co mogę obiecać. Trzymajcie kciuki, wsparcie będzie potrzebne.

Czytaj więcej:
Doskonałe ME dla Polaków
Tak mieszkają Polacy w USA

Źródło artykułu: