W tym artykule dowiesz się o:
Golden State Warriors (bilans 4 zwycięstwa, 15 porażek) Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Kibice Golden State Warriors w ostatnich latach żyli jak w bajce. Ich pupile wygrywali mecz za meczem i bili kolejne rekordy. Od 2015 roku, regularnie grywali w finałach NBA. Trzykrotnie zostali mistrzem, a dwukrotnie wicemistrzem.
Wielki balon pękł już latem, gdy w finale lepsi od Warriors okazali się Toronto Raptors. Naszpikowana gwiazdami ekipa z Kalifornii stworzyła najmocniejszą drużynę w historii, jednak koniec końców przegrała z kontuzjami. Latem z drużyny odeszło 13 zawodników, a w trakcie rozgrywek kontuzji doznał Stephen Curry.
Ostatnie miejsce w konferencji zachodniej to dla takiego zespołu katastrofa. Tym bardziej, że od września Golden State występują w ultranowoczesnej hali w San Francisco.
San Antonio Spurs (bilans 6-13) To nie są łatwe miesiące dla trenera Greega Popovicha. Najpierw przeżył katastrofę na mistrzostwach świata w Chinach, w których reprezentacja USA zajęła dopiero siódme miejsce. Teraz jego San Antonio Spurs grają zdecydowanie słabiej niż w poprzednim sezonie, w którym zajęli siódme miejsce w konferencji i zagrali w play-offach.
ZOBACZ WIDEO: Christo Stoiczkow o Robercie Lewandowskim. "Jest jednym z dwóch najlepszych napastników na świecie"
Przyczyn słabszej formy Spurs jest wiele. Zawodzą gracze obwodowi, którzy mają wielkie problemy, aby regularnie trafiać z dystansu. Na wysokości zadania stają jedynie DeMaR Derozan oraz Lamarcus Aldridge.
Zobacz także: Jakie transfery robią furorę?
New York Knicks (bilans 4-14)
Z dużej chmury mały deszcz. New York Knicks mieli wielki latem wielkie nadzieje na pozyskanie gwiazd. Na celowniku klubu byli Kevin Durant oraz Kyrie Irving, którzy dosyć niespodziewanie wybrali jednak Brooklyn Nets.
Knicks ewidentnie przespali okno transferowe. Latem zasilili ich między innymi: Julius Randle, Elfrid Payton (obaj New Orleans Pelicans), Wayne Ellington (Detroit Pistons), Marcus Morris (Boston Celtics), Bobby Portis (Washington Wizards). To są ciekawe nazwiska, ale nie zapewnią dużego sukcesu.
Zobacz także: Kapitalne transfery w NBA. Warto zapłacić fortunę
Portland Trail Blazers (bilans 7-12) Ze wszystkich wymienionych drużyn, sytuacja Portland Trail Blazers jest najlepsza. Ujemny bilans jest jednak sporym zaskoczeniem, gdyż w poprzednim sezonie drużyna dotarła aż do półfinału konferencji zachodniej.
Jak mantra powraca jednak temat transferów. Z dobrze rozumiejącej się maszyny odeszli Evan Turner, Moe Harkless, Enes Kanter, Seth Curry czy Meyers Leonard. Nowi gracze potrzebują czasu, aby poznać wszystkie mechanizmy drużyny.
Tradycyjnie nie zawodzi natomiast Damian Lilliard, który od wielu lat jest liderem Trail Blazers. Pod względem statystycznym, rozgrywa najlepszy sezon w karierze (średnio 27,3 punktu na spotkanie).
[/url]Lauri Markkanen (Chicago Bulls)
Jednego dnia cię kochają, a drugiego nienawidzą. To przysłowiowe idealnie pasuje do Lauri Markkanena, który ma za sobą dwa bardzo dobre sezony w barwach Chicago Bulls. Trzeci miał być jeszcze lepszy, jednak dosyć nieoczekiwanie przyszło załamanie formy.
W trwającym sezonie Fin notuje średnio o 5 punktów mniej niż w poprzednim. Skrzydłowy ma ogromne problemy ze skutecznością, nie trafia nawet z czystych pozycji. Coraz częściej mówi się, że Chicago Bulls będą chcieli pozbyć się 22-latka.
- Ciężko pracowałem całe lato, ale czasami pewne rzeczy nie idą po twojej myśli. Pozostaję pewny siebie i wiem, że mogę to zostawić za sobą. Ludzie spoza tego budynku widzą tylko statystyki. Nie widzą całego procesu - broni się koszykarz.