- Takiego otwarcia się spodziewaliśmy. Hala Stulecia to piękne, historyczne miejsce, dopisali znakomici goście, a przede wszystkim świetnie zagrała nasza reprezentacja. Mecz był trudny, choć wydawało się że cały czas kontrolujemy to co jest na parkiecie. Nie było jednak ani chwili na rozluźnienie, bo wtedy Bułgarzy momentalnie nas gonili. Nasi koszykarze wytrzymali jednak ten napór i zasłużenie wygrali - komentował na gorąco po spotkaniu prezes Ludwiczuk.
Polacy trafili w całym spotkaniu 26 z 46 rzutów z gry, będąc lepszymi w tym elemencie od Bułgarów. - Zagraliśmy bardzo skutecznie, szczególnie pierwsza piątka ciągnęła ten wynik. Bo przy obecności zmienników na parkiecie różnie to bywało. Na pewno wszyscy zawodnicy będą musieli popracować nad utrzymaniem koncentracji przez całe spotkanie - dodał Ludwiczuk, przyznając jednocześnie, że nie martwi go mała rotacja składu stosowana przez trenera reprezentacji. - Dobrze znamy styl trenerski Mulego Katzurina i podejrzewam, że również w kolejnych meczach gra będzie opierała się na pierwszej piątce i dwóch - trzech graczach wchodzących z ławki, którzy mają określone zadania do wykonania.
We wtorek "biało-czerwonych" czeka pojedynek z brązowymi medalistami poprzedniego EuroBasketu. - Litwini są uznawani za jednych z faworytów całego turnieju, dlatego mecz z nimi będzie na pewno o wiele trudniejszy. Ale jak mawiał świętej pamięci Kazimierz Górski - póki piłka w grze, wszystko może się wydarzyć. Liczę na powtórkę z 1996 roku, kiedy to pokonaliśmy Litwę aż 88:69 - przyznał szef PZKosz. Niestety, jedyny zawodnik w obecnej kadrze Polski pamiętający tamto zwycięstwo, Adam Wójcik, z powodu kontuzji prawdopodobnie jeszcze nie zagra.