Marcin Gortat przygodę ze sportem rozpoczął od piłki nożnej i lekkiej atletyki. Osiągał lokalne sukcesy w tych dyscyplinach. W końcu jednak postanowił się przebranżowić i został koszykarzem - karierę rozpoczął w wieku 18 lat.
Szybko zauważono jego talent. Już kilka miesięcy po debiucie otrzymał powołanie do kadry Polski U-20. Gortat stopniowo się rozkręcał i zyskiwał uznanie nie tylko w ojczyźnie, ale i na świecie.
W końcu nadszedł czas debiutu w NBA. Premierowy mecz w tych prestiżowych rozgrywkach rozegrał 1 marca 2008 roku. Wówczas jego zespół Orlando Magic zmierzył się z New York Knicks.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalony trening Pudzianowskiego. "Gorąco było dziś, -10°C"
Był na tyle dobry, że w NBA zakotwiczył na dłuższy czas. - Dwanaście sezonów w NBA to wyczyn, którym może się pochwalić niewielu graczy. Zarobki jej zawodników są jawne i nie mamy nic do ukrycia. Ja z kontraktów w lidze dostałem 99 mln dol. Połowę z tego trzeba jednak odjąć na koszty agentów, podatki i samo życie - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
- Gdy co dwa tygodnie spływały czeki, mogłem po miesiącu kupić w Stanach porządny dom, samochód. W Polsce za to trzy domy i tyle samo aut. To jednak chore, gdy myślisz takimi kategoriami. Bo gdy kończysz karierę, zazwyczaj przestajesz zarabiać miliony. Wielu graczy wpada wtedy w bankructwo. Z NBA przychodzi im emerytura w wysokości około 5,5 tys. dol. miesięcznie - zdradził Gortat.
Czytaj także:
> Porównania do legendy PLK nie dziwią! Nowa gwiazda polskiej ligi: Nie myślę o NBA [WYWIAD]
> W tym klubie kontuzje się mnożą. Trenerowi gaśnie światełko nadziei