Drugi raz jesteśmy beniaminkiem - rozmowa z Wojciechem Szawarskim, koszykarzem PBG Basket Poznań

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Kadra PBG Basket Poznań na sezon 2009/10 została skompletowana i pod wodzą Eugeniusza Kijewskiego na obozie w Wałczu do trudów rozgrywek. Jedynym czołowym zawodnikiem z poprzedniego roku, który został w składzie jest Wojciech Szawarski. <I>- Można powiedzieć, że drugi raz jesteśmy beniaminkiem</i> - ocenił poznański skrzydłowy w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Łukasz Czechowski: Długo rozważał pan ofertę starów w kolejnym sezonie w Poznaniu?

Wojciech Szawarski: Dosyć długo. Miałem jeszcze, oprócz oczywiście Ostrowa, jedną bardzo ciekawą opcję. Ja jednak nie za często lubię zmieniać otoczenie i zdecydowałem się zostać. W poprzednim sezonie, poza wynikiem sportowym, wszystko z klubie było w porządku, byłem zadowolony, a trener chciał, żebym został. Podszedłem do tego również trochę ambicjonalnie - chciałbym, żeby ten sezon zatarł trochę poprzedni, nieudany jeżeli chodzi o wynik i chciałbym w tym uczestniczyć. Myślę, że w Poznaniu będzie mi najlepiej.

Jak zaawansowane były rozmowy z innymi klubami?

- Rozmowy z Ostrowem były dość mocno zaawansowane, ale druga oferta była jeszcze ciekawsza i bardzo się nad nią zastanawiałem. W pewnym momencie uznałem jednak, że nie ma na co czekać i podpisałem kontrakt z PBG Basket.

Jak przyjął pan informację, że Ostrów zostanie bez ekstraligowej koszykówki?

- Bardzo mnie to zmartwiło ze względu na kibiców. Szanuję bardzo ludzi z tego miasta, bo wiem, z jakim zaangażowaniem podchodzą do koszykówki. Jest mi bardzo przykro, że nie będzie klubu, w którym spędziłem wiele fajnych sezonów. Uważam, że Ostrów zasługuje na ekstraklasę i wydaje mi się, że ten sezon, pod względem finansowym, byłby dużo bardziej stabilny od poprzedniego. Z tego, co wiem, przy odrobinie dobrych chęci Ostrów grałby w PLK, bo w procesie licencyjnych chodziło o jakieś drobne sprawy. Widocznie komuś tej dobrej woli zabrakło.

Wróćmy do Poznania. Oprócz pana i młodych zawodników, skład PBG Basket jest całkiem inny w porównaniu do poprzedniego sezonu.

- Można powiedzieć, że drugi raz jesteśmy beniaminkiem. Na pewno lepiej byłoby, gdyby trzon zespołu został zachowany. Jednak po ostatnim sezonie nie dziwię się, że klub zmienił strategię i postawił bardziej na polskich zawodników i mniej znane nazwiska. Nie uważam, że bez przez to będziemy gorsi, na pewno będziemy prezentować inny styl gry. Jeżeli stworzy się kolektyw, w drużynie pojawi się „chemia”, to wszystko może się udać.

Jesteście po pierwszych treningach. Czy ma pan już jakieś spostrzeżenia na temat nowych kolegów i drużyny?

- Na razie żadnych. Mieliśmy głównie treningi w terenie, a jeżeli na hali to jedynie ogólnorozwojowe, albo mające na celu poprawę gry w obronie. Z piłkami będziemy trenować dopiero na obozie w Wałczu.

Kolektyw, o którym pan mówił, powoli się buduje?

- Myślę, że tak. Poznajemy się i na razie wydaje się, że wszyscy są w porządku. Staramy się poznać nawzajem i myślę, że coś z tego będzie.

Jakie cele indywidualne i drużynowe stawia pan sobie przed nowym sezonem?

- Indywidualnie nie mam żadnych celów, interesuje mnie jedynie wynik drużyny. Musimy wejść do play off, innego wyjścia nie ma.

Na pewno jest pan zawiedziony, że nie zagra na EuroBasket, ale czy spodziewał się takiej decyzji trenera czy było ona dużym zaskoczeniem?

- Na pewno chciałem zagrać na mistrzostwach. Trenowałem z chłopakami przez kilka tygodni i było naprawdę świetnie, panuje tam fantastyczna atmosfera. Chciałem zostać w kadrze jak najdłużej i walczyłem o to, ale niestety, może grać jedynie 12 zawodników i jeszcze dwóch chłopaków czeka taki sam los, jak mnie (rozmowę przeprowadzono przed ogłoszeniem decyzji Muli Katzurina - dop. red.). Oczywiście byłem zawiedzony, ale nie mam do nikogo pretensji. Cieszę się, że dostałem powołanie, że mogłem uczestniczyć w zgrupowaniu.

Gra na treningach z Marcinem Gortatem czy Maciejem Lampe, to chyba dobre doświadczenie?

- Za wiele nie pograłem, bo również na kadrze pierwsze tygodnie były poświęcone pracy nad kondycją. Dopiero w ostatnim tygodniu weszliśmy na salę z piłkami.

Trener Katzurin wyjaśnił, dlaczego padło na pana?

- Oczywiście trener wziął mnie na rozmowę. Wyjaśnił, że jestem w kadrze weteranem i jeżeli mam grać minutę czy dwie, albo w ogóle nie grać, to nie ma sensu i on woli wziąć młodszego zawodnika. W zupełności go rozumiem i na jego miejscu postąpiłbym tak samo. Muli Katzurin to fantastyczny człowiek i mam o nim jak najlepsze zdanie.

Jak ocenia pan szansę reprezentacji w mistrzostwach? Czy tak jak Marcin Gortat - że stać ją na medal, czy może bardziej sceptycznie?

- Mam nadzieję, że zawodnicy nie ulegną presji, bo widać, że balonik już się napompował i wszyscy widzą już medal. Cieszę się, że drużyna jest pewna siebie. Ta kadra jest najsilniejsza od lat i jeżeli wyjdziemy z grupy, to myślę, że jest szansa powalczyć dalej. Najważniejsze to wygrać z Bułgarią na początku, żeby mieś trochę spokoju, a potem - przy wsparciu kibiców - można będzie walczyć o coś więcej.

Źródło artykułu: